Wolę wcale się nie ożenić, niż ożenić się i rozwieść
- Chciałbym z być z kimś, kto mnie rozumie. Oczami wyobraźni widzę taką scenę: Ja leżę na kanapie i słucham kolejnego albumu w poszukiwaniu inspiracji, a ona siedzi w fotelu i czyta albo robi cokolwiek innego. Jest cisza, nie musimy nic mówić, a i tak się rozumiemy. Mam wrażenie, że z wiekiem coraz bardziej doceniam zalety stałego związku.
- Chciałbym z być z kimś, kto mnie rozumie. Oczami wyobraźni widzę taką scenę: Ja leżę na kanapie i słucham kolejnego albumu w poszukiwaniu inspiracji, a ona siedzi w fotelu i czyta albo robi cokolwiek innego. Jest cisza, nie musimy nic mówić, a i tak się rozumiemy. Mam wrażenie, że z wiekiem coraz bardziej doceniam zalety stałego związku.
Kiedy byłem młodszy, chciałem się bawić. Liczyło się tylko to, żeby działo się jak najwięcej. Teraz marzę o takiej sytuacji, ale dopóki nie będę tego czuł w 100%, nie ożenię się. Powiem więcej: wolę się wcale nie żenić, niż zrobić to, jeśli mam choć cień wątpliwości, że to nie wyjdzie - mówi ze stoickim spokojem 29-letni Grzegorz. Czy z wiekiem coraz trudniej podjąć nam decyzję o ślubie?
Wydawałoby się, że czas robi swoje i z upływem lat dużo łatwiej będzie nam podjąć decyzję o ślubie, a i wybór nie jest już tak bogaty, jak w momencie, gdy mieliśmy dwadzieścia lat. Kobiety, które zapytałam o kilka kwestii związanych z tym tematem, odpowiadają zgodnie: „Teraz szybciej wiem, czy to ma sens. Nie czekałabym też wiecznie na pierścionek. Jeśli ktoś wie, że chce ze mną być, to nie będzie miał z tym problemu”.
Skoro nie chcą czekać wiecznie, to ile są w stanie wytrzymać? Okazuje się, że w głowie mają konkretne liczby: - Kiedyś np. jako 20-latka, czekałabym nawet 5 lat. To jest okres dojrzewania, docierania się. Nie byłoby dla mnie nic dziwnego, że facet nie chce się od razu żenić, ale dziś 2 lata to maksymalny czas - mówi 28-letnia Agata. Sporo osób jednak stara się przeciągać ten moment. Spotykają się, jest im dobrze, ale boją się stanąć na ślubnym kobiercu. Z czego to może wynikać?
Z obserwacji otoczenia i lęku – mówi seksuolog z poradni MAGO, Arkadiusz Bilejczyk. - Czego się boimy? Z jednej strony tego, że zostaniemy zranieni, ale z drugiej wszystkich formalności, choć z własnego doświadczenia wiem, że przeprowadzenie rozwodu w naszym kraju jest dużo łatwiejsze niż wzięcie ślubu, szczególnie, kiedy nie ma dzieci. Jest za to dużo zamieszania: przeprowadzki, podział majątku i uwagi ze strony rodziny. Trzeba wysłuchać mnóstwa dobrych rad od babć czy cioć, na zasadzie, że lepiej zacisnąć zęby, niż się rozwieść – wyjaśnia.
Więcej na temat ślubu:
Z wiekiem mamy większą świadomość
Zacznijmy od tego punktu. Kiedy jesteśmy młodzi, zakochujemy się i nie liczymy z konsekwencjami wielu decyzji, które podejmujemy. - Do dziś pamiętam, jak przeżywałam swoją pierwszą miłość. Miałam wtedy 16 lat. Wszystkim dookoła tłumaczyłam, że to już będzie na zawsze. Wymyśliłam nawet datę ślubu, która miała wtedy dla mnie jakieś magiczne znaczenie, w głowie zaprojektowałam sobie sukienkę. Któregoś dnia poszłam z mamą do jej fryzjerki i opowiadałam jej o swoich porywach serca. Ta machnęła grzebieniem i powiedziała: „Jeszcze będziesz miała tylu facetów, że Ci się to nawet w głowie nie mieści.” Śmiertelnie się na nią obraziłam. –
Dużo łatwiej podejmuje nam się wtedy tak ważne decyzje, wierzymy, że to jest to, a z czasem nabieramy doświadczenia i jesteśmy nieco mniej naiwni, zaczynamy myśleć o konsekwencjach. - Mówimy o osobach, które przekroczyły ten moment, gdy zupełnie bezrefleksyjnie podchodzi się do małżeństwa. Zaczynają zastanawiać się nad tym, co się może wydarzyć. To może być taka próba zracjonalizowania faktu, że tego ślubu jeszcze nie było. Mówimy wtedy: Wiesz, bo ja wolę spróbować. Jest tyle rozwodów dookoła, że ja chcę wiedzieć, co robię i brzmi to naprawdę rozsądnie – wyjaśnia seksuolog.
- W wieku około 30 lat, mamy za sobą jakąś historię związkową. Pewnie było ich kilka: jedne bardziej udane, inne mniej. Możemy nawet mieć na koncie jakąś tragiczną historię, więc nic dziwnego, że obawiamy się, każdego kolejnego związku. Z wiekiem stajemy się coraz bardziej ostrożni. Ta młodzieńcza brawura wiąże się z brakiem umiejętności przewidywania konsekwencji naszych zachowań. Im starsi jesteśmy, tym więcej możemy przewidzieć, a im więcej możemy przewidzieć, tym więcej scenariuszy mamy w głowie” – tłumaczy.
Paweł, 25-letni absolwent socjologii, który sam oświadczył się swojej ukochanej dwa miesiące temu, widzi to nieco inaczej: - Pewnego pięknego dnia zawsze przychodzi moment, w którym ktoś zwyczajnie chce być z kimś, chce się dzielić swoim życiem, a z drugiej strony chce też chłonąć życie drugiej osoby. I wtedy obojętnie czy ma się 20, 30, czy 40 lat. Grunt, aby było uczucie, a potem umiejętność mozolnego budowania między sobą jak najlepszych relacji – wyjaśnia.
Jednak nie wszyscy są tego zdania. Niektórym jest naprawdę trudno podjąć decyzję o ślubie. Do tego otaczająca nas rzeczywistość, wcale nie ułatwia sprawy.
Więcej na temat ślubu:
Problem przestrzeni
Rozejrzyjmy się dookoła. Czy media, kultura i najnowsze trendy zachęcają nas do zawierania związków małżeńskich? Mamy świadomość, że dookoła czyha na nas wiele pokus i zachowanie wierności przez wiele lat może być naprawdę trudne. Inna sprawa, że im starsi jesteśmy, tym więcej mamy nawyków. Jeśli ostatnie lata przywykliśmy do tego, że żyjemy sami, trudniej nam będzie pójść na kompromis i zrezygnować z pewnych rzeczy.
- Po latach bycia samemu, czy życiu w nieco luźniejszych związkach, na pewno nie jest łatwo zdecydować się na ślub – mówi Paweł, absolwent socjologii. - Wszystko zależy od podejścia i determinacji oraz świadomości, że to już ten moment. To wiąże się, mimo wszystko, z wieloma wyrzeczeniami.
Dla kogoś, kto uwielbiał przestrzeń na pewno nie będzie łatwo na początku zaakceptować faktu, że nagle pojawia się tam żona. Zwłaszcza, jeśli ktoś bardzo poważnie traktuje ślub. Myślę jednak, że przy dobrych chęciach można zrzec się pewnych nawyków typowego singla i w zamian mieć zawsze kogoś bliskiego obok – dodaje.
Wydawałoby się, że przestrzeni potrzebują głównie mężczyźni. Okazuje się, że kobiety też mogą mieć z tym problem. 28-letnia Basia osiem miesięcy temu zakończyła swój wieloletni związek. Jednak nawet wtedy, kiedy mieszkała z Bartkiem, była sama. Obydwoje dużo pracowali, a ich tryb dnia bardzo różnił się od siebie. Przywykła do tego, że sama chodzi na zakupy, na kawę czy na kolację. Nauczyła się zarządzać swoim czasem wedle własnych upodobań. Lubi sport i regularnie chodzi na siłownię. Przez kilka miesięcy nie chciała się z nikim spotykać. Powoli zaczęła myśleć, że doszła do siebie i przyszedł czas na randki.
- Uświadomiłam sobie, jak bardzo wkurza mnie to, kiedy ktoś proponuje spotkanie w ten dzień, kiedy ja sobie zaplanowałam wyjście na saunę. Kiedy podaję prawdziwy powód słyszę, że przecież mogę pójść o innej porze albo po prostu z tego zrezygnować. Ale ja nie chcę z niczego rezygnować – wyznaje Basia. Mówi, że trochę ją to wystraszyło, bo nigdy wcześniej taka nie była. Przyzwyczaiła się jednak do życia w pojedynkę.
Więcej na temat ślubu:
Żarty znajomych nie są pomocne
Lęk przed zranieniem, złe doświadczenia czy obawa przed utratą niezależności to wszystko to, co siedzi w nas samych, wynika z naszych obserwacji. Nie zapominajmy jednak o innym ważnym czynniku: opinii bliskich. To, co znajomi czy rodzina, mówią o instytucji małżeństwa, nie zawsze jest pomocne. Z jednej strony, możemy być zniechęceni przez naciski ze strony mamy, taty, babci czy cioci, a z drugiej przez żarty naszych znajomych.
- Zauważmy, że zazwyczaj znajomych da się podzielić na dwie frakcje: jedni ponaglają do ślubu: Pobierzcie się, zobaczcie, to jest fajne. My już jesteśmy dawno po. A drudzy, ironicznie żartują sobie, że to już koniec życia, GPS na palcu, zero prywatności, pełna kontrola – mówi seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. - Samo towarzystwo osób, które już są po ślubie, może dodatkowo podsycać w nas to poczucie niepewności związane z instytucją małżeństwa. Wszystko zależy od tego, jakie mamy cechy osobowości: czy nasza potrzeba do tego, żeby się wiązać, jest bardzo silna, czy nie – dodaje.
Po co nam ślub?
I teraz pora na to, by zadać sobie najważniejsze pytanie: właściwie do czego jest nam potrzebny ślub? Jeśli mamy partnera, z którym jesteśmy szczęśliwi, czujemy się bezpiecznie i wiedziemy takie życie, o jakim zawsze marzyliśmy, to czy naprawdę musimy coś zmieniać? Czy jest kwestia naszego wyboru czy raczej naciski z zewnątrz?
- Tak naprawdę związek małżeński niewiele różni się od stałego, długoterminowego związku dwojga ludzi – mówi Bilejczyk. - Razem robimy zakupy, wyjeżdżamy na wakacje, dbamy o mieszkanie, czasem zwierzaka, mamy dziecko. Są ludzie, którzy czują się wystarczająco bezpiecznie w takiej relacji i nie potrzebują dodatkowych formalności. Dla jednych będzie to niechęć przed tak zwanym „uwiązaniem”, ale są też tacy ludzie, którzy wcale nie obawiają się tego. Po prostu nie chcą zawierać związku małżeńskiego, bo nie zgadza się to z ich przekonaniami, podejściem do życia itd. Twierdzą, że tak jest im dobrze, a małżeństwo nie jest im do niczego potrzebne, co też ma sens. Jako argument min. podają ilość rozwodów – dodaje seksuolog.
Faktycznie, jest wiele par, dla których „papier” nie będzie miał żadnego znaczenia. Szczególnie, jeśli są to osoby niewierzące. Wtedy trudno mówić o tym, by wiek miał jakiekolwiek znaczenie przy podejmowaniu takiej decyzji.
Więcej na temat ślubu:
- Według mnie, wcale nie chodzi o wiek, tylko o dojrzałość człowieka. Obojętnie ile ma się lat, jeżeli obie osoby się kochają, rozumieją i potrafią ze sobą spędzać czas, będąc przy tym szczęśliwymi ludźmi, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wziąć ślub – mówi 27-letnia Monika, która sama jeszcze nie zdecydowała się na ten krok. - Ja ślub traktuję jako bardzo fajny dodatek do związku dwojga kochających się ludzi. Bo czy ślub jest w całym życiu takiej pary najważniejszy? Według mnie nie, tylko uczucie jakim się darzą i relacje, jakie są między nimi. Oczywiście, że ślub w kulturze naszej jest ważnym aspektem, również pod względem prawym, ale mimo wszystko, to tylko dodatek do uczucia – wyjaśnia swoje stanowisko.
A po ślubie?
Czego byśmy nie mówili na obronę związków partnerskich, jedno jest pewne: w Polsce tradycja wciąż jednak jest ważna i większość osób będzie się czuła pewniej, kiedy wszystko zostanie „przyklepane” przed urzędnikiem.
- Często dopiero wtedy dochodzi do takiego statusu wyciszenia: czujemy się pewnie, bezpiecznie i jest ok – mówi Bilejczyk. Niestety, jest to też moment, kiedy w niektórych związkach raptem zaczyna się coś psuć. Niektórzy partnerzy po prostu przestają dbać o drugą osobę.
- Doskonale pamiętam moment, kiedy zrozumiałam, że z mojego związku nic nie będzie” – opowiada 31-letnia Aneta, która niedawno temu zerwała zaręczyny. - Mój facet niby w żartach zaczął snuć historię na temat naszego przyszłego życia. Powiedział, że teraz już nigdzie nie będzie musiał mnie zabierać na kolacje, koncerty czy inne wyjścia. Kochanie, faceci po to się żenią, żeby już mieć święty spokój, żeby się nie starać. - Dlatego Aneta podziękowała za wspólną drogę życia.
Nic dziwnego, że w pewnym wieku z zazdrością patrzymy na młode pary, chcielibyśmy mieć w sobie choć trochę ich naiwności. Może jednak warto czasem dać się ponieść i schować cynizm do kieszeni?