Blisko ludzi2w1 Netflixa: Reality show o luksusowym macierzyństwie i paradokument o instamatkach

2w1 Netflixa: Reality show o luksusowym macierzyństwie i paradokument o instamatkach

Od kilu dni na Netfliksie możemy oglądać "Seksowne mamy". Przez 10 odcinków towarzyszymy czterem tyle infantylnym, co luksusowym Australijkom, które spodziewają się dzieci. Czy nowo narodzone dzieciątko platformy będzie równie udane, co potomkowie Marii, Rachel i spółki?

2w1 Netflixa: Reality show o luksusowym macierzyństwie i paradokument o instamatkach
Źródło zdjęć: © kadr z programu
Helena Łygas

30.01.2019 | aktual.: 31.01.2019 14:43

Przepis na program rozrywkowy dla kobiet w 2019 roku to klops z gatunków telewizyjnych, podduszany w sosie przebrzmiałych hitów. Żeby go przyrządzić, nie trzeba być Nigellą Lawson, ani tym bardziej Martinem Scorsese.

Do ulepienia klopsa potrzebować będziemy: dwa deko reality show i tyle samo paradokumentu z luźno zarysowanym scenariuszem. Na sos: garść "Żon Hollywood", łyżka "Dam i wieśniaczek" i szczypta "Dżoany i jej przyjaciółek z Miami”. W wersji Netfliksa jest też miejsce na inwencję szefa kuchni. W tym przypadku padło na, bądź co bądź, nowatorskie obsadzenie w roli bohaterek kobiet w zaawansowanej ciąży.

W Melbourne mieszkają trzy przyjaciółki: Lorinska, Jane i Rachel. Pierwsza – odrobinę szalona, ale zabawna, druga – głupiutka, ale urocza, trzecia – głos rozsądku i wierna kopia Carrie Bradshaw z "Seksu w Wielkim Mieście".

Łączy je wysoki status społeczny, zamiłowanie do modnych ciuchów i dbania o urodę. Ponieważ wszystkie spodziewają się dzieci, uznają, że zabawnie będzie założyć wspólne konto na Instagramie i nazwać je "Yummy mummies" (co przetłumaczono właśnie jako "Seksowne mamy", choć bliżej pierwowzoru byłoby chyba "Apetyczne mamuśki").

Brakujący składnik w przepisie

I oto niesamowity zbieg okoliczności – 800 kilometrów na północny zachód inna przyszła mama przegląda Instagram i trafia na profil dziewczyn. Zupełnie przypadkowo towarzyszą jej kamery, a Maria postanawia zaprosić kobiety z Instagrama na huczne pępkowe.

- Wydaje im się, że są jedynymi młodymi, seksownymi matkami w Australii. Chcę im pokazać, jak ja się bawię – deklaruje złowieszczo.

Brzmi jak zawiązanie fabuły kuriozalnej komedii i różni się w zasadzie tylko tym, że bohaterki nie są w tym przypadku aktorkami. Odklejone od rzeczywistości dialogi Lorinski, Jane i Rachel momentalnie bledną, kiedy na horyzoncie pojawia się Maria. Jej wystawne życie jest finansowane przez rodziców - włoskich emigrantów i potentatów branży budowlanej. Dziewczyna ma hopla na punkcie drogich marek, na czele z Versace. To właśnie w stylu włoskiego domu mody postanawia wyprawić pępkowe.

Z ust Marii bez cienia zawahania padają takie frazy jak: "Nazwę córkę Valentina, bo kiedy mówię Valentina Vannini, od razu brzmi to jakoś sławnie" albo "Urodzę małą księżniczkę w stylu glamour". Seksowna mamuśka z Adelaide chętnie pokazuje wyprawkę Valentiny - butelki od Diora, smoczki od Hugo Bossa i kilkadziesiąt par butów.

Twórcy australijskiego show z programów pokroju "Dżoana i jej przyjaciółki z Miami" zaczerpnęli motyw podszytych zazdrością relacji między kobietami. Od Kardashianek postać młodzieżowej matki-przyjaciółki. Z kolei z "Żonami Hollywood" program Netflixa łączy epatowanie luksusem reprezentowanym przez drogie marki.

Brzuch wystylizowany

I mimo że nasz klops na pierwszy rzut oka wygląda niestrawnie, momentami jest całkiem zabawny, a z całą pewnością zabawniejszy niż wyżej wymienione programy. Analizy tego czy Burberry jest właśnie tą marką, w której torbę powinno się zapakować ubrania do szpitala, ogląda się jak odcinki programu przyrodniczego, który pod lupę bierze słabo zbadany gatunek. Podobnie jak rozmowy o tym, że ciężarne powinny traktować swoje brzuchy jak "modne akcesorium".

- Wiecie na co nie mogę patrzeć? Na te nudne ciuchy dla ciężarnych, ponure i workowate – zarzeka się Lorinska w mini, 12-centymetrowych szpilkach i co najmniej w 6. miesiącu ciąży.

W tym całym szaleństwie jest metoda. Trudno traktować "Seksowne mamy" ze śmiertelną powagą. Ogląda się to wszystko trochę jak zbiorczą parodię wymienionych formatów, gdzie w centrum stawia się oderwane od rzeczywistości kobiety. Głupotę w telewizji spienięża się równie łatwo, co urodę.

Brzuchy, w których rosną przyszłe gwiazdy, windują całość na jeszcze wyższy poziom absurdu. Oto kobiety-dzieci wkrótce będą musiały stawić czoła prawdziwym dzieciom. Gdzieś w tle pobrzmiewa też kpina z instamatek, których lwia część swoje latorośle traktuje jako pretekst do dawania upustu konsumpcjonizmowi na jeszcze większą skalę. Tak jak w ciąży mogą "jeść za dwoje", tak po porodzie mogą wreszcie bez wyrzutów sumienia za dwoje kupować.

Ciekawy jest też luksus pokazany w krzywym zwierciadle. Oto wszystkie kosmetyki, stroje i dodatki, które w edytorialach wydają się wysmakowane, a może nawet godne pożądania, w bezmyślnym nagromadzeniu przypominają asortyment chińskiego straganu.

Nie jest tajemnicą, że kochamy kicz. Nawet jeśli sami nie jesteśmy jego bezpośrednimi użytkownikami, czerpiemy nieuzasadnioną przyjemność z kontaktu z nim. Kicz ma w sobie przeważnie coś infantylnego. Kojarzy się z dzieciństwem, upodobaniem tego, co niewinne, wesołe i kolorowe.

Jak zauważył wieszcz, choć niepolski, bo był nim akurat Milan Kundera – kicz to po prostu świat bez gó..a. I takiego "świata bez gó..a", rozumianego jako ponura codzienność, dostarczają nam programy takie, jak "Seksowne mamy". Życie bohaterek jest łatwe i przyjemne, ale jednocześnie tak tandetne – zarówno intelektualnie jak i stylistycznie – że możemy oglądać je bez poczucia przegranej.

Luksus jest wtedy, kiedy go widać

- Wszyscy jesteśmy do pewnego stopnia podglądaczami, a najbardziej interesuje nas oczywiście inność. Najczęściej jest to rodzaj inności akceptowany w obrębie danego społeczeństwa. W formatach tego typu często jest to luksus, z którymi styczność ma w końcu niewielki odsetek z nas. Ów luksus przyjmuje formę ludowego wyobrażenia na swój własny temat. Luksusowe będą więc nie przedmioty najwyższej jakości, na których mało kto byłby w stanie się poznać, ale te o których wiemy, że są drogie – wyjaśnia dr Katarzyna Gajlewicz-Korab medioznawczyni z Uniwersytetu Warszawskiego.

I dodaje, że w "Seksownych mamach" dodatkowy wabik stanowią rosnące na ekranie brzuchy.

- Jeszcze 20 lat temu oczekiwanie na dziecko było okresem ze wszech miar prywatnym, niedostępnym dla ciekawskich oczu. Nie oswoiliśmy się jeszcze z kobietami w zaawansowanej ciąży w mediach i stąd niesłabnące zainteresowanie tematem, a nawet całe internetowe kariery budowane na pojawieniu się na świecie dziecka - dodaje.

Przeczytaj także:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)