Pułapka 3. Przekonanie, że wysoka samoocena pomaga w życiu
W naszej kulturze panuje kult wysokiej samooceny. Psycholodzy gloryfikowali ją przez wiele lat wierząc, że pomaga niemal we wszystkim. Roy Baumeister, wybitny uczony zrobił podsumowanie wielu lat badań w różnych dziedzinach funkcjonowania człowieka i doszedł do wniosku, że dalece przesadziliśmy wierząc, że wysoka samoocena to jest panaceum na całe zło.
Okazuje się, że ci, którzy mają wysoką samoocenę wykazują sporo agresywności interpersonalnej, mają również dosyć mocno zniekształcony obraz samych siebie. - Wysoka samoocena często łączy się ze skłonnościami narcystycznymi - uważa prof. Dzwonkowska- Głównie jednak chodzi o nieustanną huśtawkę wewnętrzną, której podlega osoba o wysokiej samoocenie. Zwykle potrzebuje wzmocnień z zewnątrz, ciągłego potwierdzania, że jest tak doskonała, jak myśli. A dziś ludzie głównie rywalizują ze sobą, a nie zachwycają się sobą. Poza tym wszyscy nie mogą być najlepsi. Prędzej czy później mierzymy się z porażkami i błędami. Niemożność osiągnięcia wysokich standardów prowadzi do stanów lękowych, depresji, wewnętrznych konfliktów.
Ludzie z wysoką samooceną są kolekcjonerami pozytywnych informacji o sobie, i nie dopuszczają tych negatywnych. Nawet jeśli mają negatywny „feed back" nie słyszą go. Nie mają też– w związku z tym– skłonności do pracy nad sobą, rozwijania tych cech, które są w nich słabsze. Zwykle uważają się za pomocnych, ale ich bliscy nie potwierdzają tego. To osoby skłonne do uprzedzeń, do dyskryminacji innych, choć do tej pory uważano, że to niska samoocena sprzyja takiemu stosunkowi do świata. Kristin Neff twierdzi, że postawa współczucia wobec samego siebie jest remedium na pogoń za wysoką samooceną i jej negatywnymi skutkami.