Bezradność i walka o przetrwanie zadłużonych Polek. Lepiej być bezrobotną niż podjąć pracę?
- Ciągle nie widzę światła w tunelu i nadziei, że kiedyś spłacę te długi. Dzisiaj nie wzięłabym już żadnego kredytu – mówi Monika, która zaciągnęła kredyt na jedyne 25 tys. złotych. Dziś kobieta twierdzi, że spłaciła go już kilka razy, a ciągle ma do oddania ponad 40 tys. złotych. Podobnie jak wielu innych dłużników wpadła w spiralę długów, bezradności finansowej i zupełnie nie wie, jak z tego wyjść.
Z badania przeprowadzonego przez IMAS International dla Krajowego Rejestru Długów wynika, że ze spłatą należności nie radzi sobie 33proc. Polaków mających zaległości, a 61,5 proc. czuje się nimi przytłoczonych. Według danych opublikowanych w marcu 2021 panie zalegają ze spłatami na 13,3 mld zł, a panowie na 34,8 mld złotych.
Bezradność zadłużonych kobiet w Polsce
Jedną z zadłużonych Polek jest Monika Małecka, która w 2009 roku wzięła kredyt na rozwój własnej działalności. Tylko 25 tys. złotych. Raty, jakie jej wtedy ustalono, wynosiły ok. 1400 złotych. Przez rok spłacała systematycznie. Później z powodów zdrowotnych musiała zawiesić prowadzenie firmy. Pieniędzy miała dużo mniej. Nie chciała w spłaty angażować partnera, który zresztą nie kwapił się, aby za nią cokolwiek płacić.
- Spłacałam wtedy tylko tyle, ile mogłam. Raz 800, raz 500, a raz 1400. Różnie bywało. Jednak wpłacałam systematycznie jakieś pieniądze – mówi w rozmowie z WP Kobieta Małecka.
Po kilku miesiącach, na prośbę Moniki, bank, w którym miała kredyt, obniżył jej wysokość rat.
- Przez 10 miesięcy miałam raty obniżone o 200 złotych. W sumie nie ratowało to sytuacji, bo i tak nie mogłam wpłacać tak dużo, jak ode mnie oczekiwano – wspomina kobieta, która w końcu wprowadziła się do mamy.
- W 2011 r. bank refinansował mi kredyt. Obniżono raty do 850 złotych. Znowu przez kilka miesięcy spłacałam systematycznie. Niestety przez życiowe zawirowania przestałam płacić raty - mówi.
Zobacz także: "Kobiety po ciąży nie chudną i dlatego jest tyle rozwodów". Czy nadwaga i otyłość są przyczyną rozstań?
Kobieta była w kontakcie z bankowymi windykatorami, którzy do niej często dzwonili i przyjeżdżali.
- Zaczęłam kombinować z chwilówkami. Pracowałam dorywczo na umowę o dzieło. Nie miałam na te raty pieniędzy. Robiłam, co mogłam, żeby móc cokolwiek wpłacać, żeby kredyt nie został wypowiedziany i żeby moja sprawa nie trafiła do komornika. Wpadłam w spiralę zadłużenia, a to okazało się gwoździem do trumny moich spraw zawodowo-finansowych – przyznaje dłużniczka. - Bałam się, żeby komornik nie wszedł i nie zajął mieszkania mojej mamy. Długo żyłam w wielkim stresie. I ten stres, że matka się dowie, był najgorszy w tej i tak złej sytuacji.
Paradoksalnie jednak moment, w którym sprawa trafiła do komornika, przyniósł Monice ulgę.
- Od 2014 do 2018 r. miałam sprawę u komornika. Gdy dostałam pismo, pojechałam do kancelarii osobiście. Poprosiłam o raty i wielkim zaskoczeniem dla mnie było, że komornik zgodził się na raty dużo mniejsze niż te, których przez lata żądał ode mnie bank i o jakich bank nawet nie chciał słyszeć – wspomina Monika. – Nie zajęto mi konta. Komornik nie wszedł też do mieszkania matki. W 2018 zakończył moją sprawę, a dług przeszedł do jednego z funduszy. Niestety, mimo że tyle lat spłacam dług, ciągle mam ponad 40 tys. złotych do oddania.
Kobieta aktualnie jest bezrobotna i od lat jest zarejestrowana w urzędzie pracy.
- Nie szukałam pracy głównie ze względu na dług. Świadomość, że miałabym zarabiać tylko na spłatę, demotywowała mnie do podjęcia jakichkolwiek działań. Może jednak powinnam się rozejrzeć, podszkolić i poszukać jakiegoś zajęcia, gdy ta pandemia wreszcie się skończy? – zastanawia się Monika.
Kobieta nie ma żadnych innych marzeń jak spłacenie kredytu i mniejszych zaległości, które ciągle jej ciążą.
- Spłaciłam już ogromnie dużo, a ciągle mam sporo do spłacenia. Zupełnie nie wiem, skąd te kwoty. Odsetki. Odsetki odsetek, a ja ciągle nie widzę światła w tunelu i nadziei, że kiedyś to spłacę. Dzisiaj nie wzięłabym już żadnego kredytu – podsumowuje Monika.
Nie ukrywajmy problemów
Psycholog Marta Gruhn swoim pacjentkom z podobnymi problemami podpowiada, aby stosowali metodę małych kroków. - Wyznaczmy sobie małe cele, spłatę tylko części długu czy nawet jednej raty – mówi ekspertka. - Realne cele dają poczucie sukcesu i motywację, żeby walczyć. Trzeba zastanowić się, jak moglibyśmy zarobić dodatkowe pieniądze, czym moglibyśmy się zająć, kogo poprosić o pomoc i radę. Zadbajmy o wsparcie najbliższych, nie ukrywajmy problemów.
Zazwyczaj popadanie w długi pełni jakąś funkcję lub jest utrwalonym wzorcem zachowania, z którego bardzo trudno zadłużonemu jest wyjść. Jeśli osoba zadłużona sama nie jest w stanie przerwać tej spirali, jedynym rozwiązaniem jest szukanie pomocy u specjalisty.
- Psycholog pomoże zrozumieć, co takiego się dzieje, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji i co można zmienić, aby z niej wyjść. Istnieją ośrodki i fundacje, które oferują terapię za darmo lub niskopłatną, coraz częściej też można spotkać otwarte grupy wsparcia dla osób w kryzysie zadłużenia – podpowiada Marta Gruhn.
Od 5 lat z długami nie może się uporać również Agnieszka Makowska. Na nią problemy finansowe spadły po niespodziewanej śmierci męża.
- Nie mieliśmy rozdzielności finansowej. Z dnia na dzień zostałam sama i z niespłaconymi kredytami. Nie pracowałam, tak że nie miałam własnych dochodów, a kredyty zostały. Na początku zatrudniłam się w firmie siostry. Niestety zaciągnęłam też kilka pożyczek tzw. chwilówek, żeby spłacać tamte raty. To nie był dobry pomysł. Tamtych należności nie byłam w stanie systematycznie spłacać. A zaciągnęłam nowe. Tym samym założyłam sobie na szyję "stryczek".
Teraz Agnieszka ma na koncie trzech komorników. Aktualnie jest bez pracy, bo siostra przez pandemię musiała zawiesić działalność. Zarejestrowała się w urzędzie jako bezrobotna, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne i oczekuje finansowego cudu.
- Pomaga mi dziś najbliższa rodzina. Mieszkam u siostry. Zupełnie nie mam pomysłu jak wyjść z tej pętli, w której jestem. Każde rozwiązanie wydaje się być złe. Nie mam już do tego siły. I tylko marzę, żeby zdarzyło się coś, co pomoże mi zobaczyć koniec tych ciągnących się od lat problemów - przyznaje.
Co robić, aby wyjść z finansowych problemów?
Specjalista od finansów podpowiada, aby nie poddawać się, tylko rozmawiać i negocjować z wierzycielami. – W przypadku braku środków na spłatę zobowiązań, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest negocjowanie warunków spłaty zadłużenia i rozmowa niż unikanie kontaktu z bankami. Trzeba zawsze pamiętać, że wierzyciel nie zrezygnuje z odzyskania pożyczonych pieniędzy i bez wątpienia wdroży procedury windykacyjne, gdy upłynie termin płatności. Odradzam także zaciągania dodatkowych zobowiązań, gdy nie ma się odpowiednich możliwości finansowych. Brnięcie w kolejne to prosta droga do pętli zadłużenia – mówi Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Najgorszym skutkiem kryzysu zadłużenia jest utrata nadziei na rozwiązanie problemu i wyjścia na prostą, a w konsekwencji wyuczona bezradność, która z kolei niesie za sobą kolejne życiowe i zdrowotne problemy.
- Osoby, które wykształciły w sobie wyuczoną bezradność, nie tylko nie mają nadziei, ale też nie podejmują żadnych działań, nie szukają pracy, nie zastanawiają się nad rozwiązaniem, nie proszą o pomoc. Często też popadają w depresje, z której równie trudno im wyjść - mówi Marta Gruhn i podpowiada jak pracować nad sobą, aby mimo wszystko znaleźć w sobie motywację do działania i zmiany trudnej sytuacji.
- Spróbujmy sobie zwizualizować moment, kiedy uwolnimy się z tej sytuacji, zastanówmy się, czego jeszcze chcielibyśmy od życia, kiedy to się skończy, dajmy sobie nadzieję i cel, nie tylko w postaci spłaty zadłużenia, ale też na czas potem. To pobudzi motywacje i chęć do działania.