Bo tatuś tak powiedział. Dorosłe kobiety, które nie potrafią przeciwstawić się ojcom
Przyjaciółka próbuje namówić mnie na terapię, ale nie pójdę. Bo co powiem? Że tata chce dla mnie dobrze? - mówi Ilona. Choć przyszłym w roku będzie świętować 40. urodziny, jest świadoma, że wciąż nie odcięła pępowiny. O ile z matką swoje relacje określa jako "poprawne", to z ojcem… – Nie wiem nawet, jak miałabym to nazwać – przyznaje.
16.12.2021 11:18
Ma być tak, jak chce tata
W jej rodzinnym domu podział ról był stereotypowy: aktywny zawodowo mąż i żona dbająca o "ciepło domowego ogniska". – Mama miała epizody pracy zawodowej, wtedy pomagała ojcu w firmie, ale głównie zajmowała się domem – przyznaje Ilona, która pracuje jako head hunterka.
Ojciec, jak mówi, nie zmienił się od 40 lat. – Zawsze był dość zasadniczy i wymagający, ale też potrafił być ciepły i rodzinny – zaznacza Ilona. Spokojna matka stała w jego cieniu. To też od 40 lat się nie zmieniło. Ilona nie kryje, że to przede wszystkim właśnie charyzmatyczny ojciec miał wpływ na jej dorastanie. – Bywało różnie, bo byłam buntowniczką. Jak ojciec znalazł w moim biurku paczkę fajek, to zrobił mi awanturę i dał szlaban na wszystko – wspomina.
A matka? Raczej się tylko przysłuchiwała. Nigdy się też nie zdarzyło, żeby miała inne zdanie niż mąż. – Przynajmniej nie wypowiadała go na głos – przyznaje Ilona, która liczyła się ze zdaniem ojca zawsze, w każdej sytuacji. – Fakt, że z siostrą się go bałyśmy, bo potrafił powiedzieć tak, że w pięty poszło. Lubił narzucać innym swoje zdanie. Chciał, żeby było tak, jak on chce – dodaje Ilona.
Jej starsza siostra, kiedy dorosła, powiedziała "pas". Dostała się na studia w Anglii i wyfrunęła z rodzinnego gniazda. Ilona też wyfrunęła, ale od rodziców, a przynajmniej od ojca nie odcięła się nigdy, mimo że ma męża i nastoletniego syna. Kiedy ojciec do niej dzwoni, zawsze odbiera, choć wie, że chodzi o błahostkę – tak jest za każdym razem. Gdy brała ślub z Mirkiem, to ojciec Ilony zdecydował, jaki na stołach ma być alkohol. Nie dyskutowała. Zgodziła się natomiast na wielkiego, nadzianego jabłkami prosiaka, bo tata tak chciał. – Takie coś jest w ogóle nie w moim guście, ale zgodziłam się dla świętego spokoju – wyznaje Ilona.
Od 40 lat wiele rzeczy robi "dla świętego spokoju". Gdy pojawiły się pierwsze szczepionki na koronawirusa, nie była do nich przekonana, ale ojciec powiedział, że jeśli się nie zaszczepi, może się więcej nie pokazywać. Zaszczepiła się 2 dawkami. – Mieszkamy 30 km od siebie, a ja ciągle czuję się, jakbym nigdy się z rodzinnego domu nie wyniosła. Zakodowałam sobie, że muszę żyć pod dyktando ojca i już. Siostra się z tego w porę wymiksowała, a ja i mama nie, więc teraz zbieramy owoce. Nie sądzę, żeby to się miało kiedykolwiek zmienić, choć pewnie powinno – mówi.
Dobre rady
Psycholog Paulina Mikołajczyk z Centrum Medycznego Damiana zauważa, że ojciec jest pierwszym mężczyzną w życiu dziewczyny. To on wprowadza córkę w męski świat. Jego głównym zadaniem jest nauczenie jej budowania zdrowych relacji z ludźmi oraz innymi mężczyznami.
Anna, lat 34, która szyje ubranka dla dzieci, nie kryje, że firmę założyła pod wpływem taty. – Uważam, że dobrze mi doradził, bo rzuciłam kiepsko płatny etat i poszłam na swoje. Kokosów na razie z tego nie ma, ale przynajmniej czuję wolność – wyjaśnia.
Kiedy pokrótce opowiadam jej o Ilonie, Anna ze zrozumieniem kiwa głową. Ma tak samo. Tyle że u niej działa czynnik wdzięczności (sama tak go nazywa) – ojciec wychował ją z pomocą babci, bo mama wcześnie zmarła. – Lekko nie było, ale mimo wszystko miałam piękne dzieciństwo – mówi 34-latka.
To ojciec szykował ją na komunię i studniówkę. To ojcu przedstawiała swoich pierwszych chłopaków, a potem przyszłego męża. – Siłą rzeczy byliśmy ze sobą zżyci – przyznaje Anna, która w domu rodzinnym mieszkała prawie do 30. roku życia. Dziś uważa, że to był błąd. – Może gdybym się wcześniej wyprowadziła, nauczyłabym się oddzielić bycie córką od bycia kobietą, czyjąś żoną itp. A tak po pracy wracałam do domu, do taty, on też wracał z pracy i jedliśmy razem obiad, gadaliśmy, czasem jeździliśmy na zakupy. Gdy miałam chłopaka, wyglądało to trochę inaczej, ale dopóki się nie wyprowadziłam, tak właśnie było – wspomina Anna.
Od ojca wyprowadziła się dopiero po trzydziestce – w okresie narzeczeństwa, krótko przed ślubem. U niej, jak u Ilony, pępowina nadal nie została odcięta. – Szukamy z mężem domu. Myślimy o powiększeniu rodziny i ciasno nam w kawalerce. Ostatnio oglądaliśmy piękny dom, który nas zauroczył. Za pół miliona, ale takie są realia. Tata zdenerwował się, że chcemy się wkopać w kredyt na 30 lat. Powiedziałam mężowi, że jednak nie chcę tego domu. Odpuściłam.
Pytam Annę, czy nazwałaby się "dorosłą córeczką tatusia". – Jak najbardziej, choć raczej w złym rozumieniu, bo ja mimo wszystko czuję się jak w klinczu – tłumaczy kobieta, która odkąd ojciec stwierdził, że powinna nosić ciemne kolory, ubiera się głównie na czarno. – Wiem, że to chore, mój maż też to wszystko widzi, ale nie potrafię się przeciwstawić. Albo potrafię, ale nie chcę, żeby tata nie czuł się urażony – mówi Anna. – Przyjaciółka próbuje namówić mnie na terapię, ale nie pójdę. Bo co powiem? Że tata chce dla mnie dobrze?
Miłość nie może być zależna
Psycholog Paulina Mikołajczyk z Centrum Medycznego Damiana tłumaczy, że córka rozpieszczana przez ojca będzie przekonana, że tylko on jest idealnym mężczyzną, a reszta mu się nie równa. Wciąż będzie porównywać partnerów do ojca i mieć przekonanie, że żaden tacie nie dorasta do pięt. – Taka kobieta nierzadko – wyjaśnia Mikołajczyk – ma poczucie, że była i jest dla ojca najważniejsza, szczególnie kiedy on "coś dla niej poświęcił". Może czuć się zobowiązana, zależna.
Czym to grozi? – Może pojawić się lęk przed odejściem od ojca, który przecież jest tym, który zawsze kochał bezinteresownie, radził sobie ze wszystkim, wszystko najlepiej wiedział, był wyrozumiały i wybaczał nawet to, co trudno byłoby wybaczyć. A mężczyznom w życiu takiej kobiety trudno będzie sprostać jej oczekiwaniom, co może przekładać się na trudności w budowaniu dorosłych relacji damsko-męskich – dodaje specjalistka.
Psycholog podkreśla, że żadna miłość nie może być zależna, a rodzice powinni kochać swoje dzieci bezinteresownie: – Odejście dzieci czy ich sprzeciwienie się nie jest równoznaczne z utratą miłości. Nie powinno być powodem do pogorszenia dotychczas zbudowanej relacji. Mała dziewczynka, która później staje się kobietą, powinna mieć poczucie, że potrafi z przeciwnościami poradzić sobie sama, bez ojca.
Zobacz także
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!