Burgery z lwów rozjuszyły ekologów
Hołd złożony mundialowi przez jedną z amerykańskich restauracji budzi – co najmniej – zdziwienie. Lokal w Mesa w Arizonie zaczął serwować burgery z... lwa.
Mundial doprowadza do białej gorączki większość męskich umysłów. Skupieni na futbolu panowie nie zastanawiają się często nad racjonalnością niektórych swoich zachowań. O ile jednak zrozumieć można bojowe okrzyki i nierozstawanie się nawet w kąpieli z koszulką drużyny narodowej, o tyle hołd złożony imprezie przez jedną z amerykańskich restauracji budzi – co najmniej – zdziwienie.
- Pomyśleliśmy sobie, że skoro Mistrzostwa Świata odbywają się w Afryce… to burgery z lwa będą interesującą ofertą dla żądnych przygód klientów – powiedział w rozmowie z agencją Reuters Cameron Selogie, szef kuchni restauracji Il Vinaio w Mesa w Arizonie.
Chociaż zaraz po ogłoszeniu mundialowego menu do lokalu zaczęły napływać e-maile oburzonych ekologów, a właściciele otrzymali nawet groźby zamachów bombowych, z karty dań nie wykreślono kontrowersyjnej potrawy. Jednak na wszelki wypadek Selogie wyjaśnił, że mięso do burgerów nie pochodzi z lwów żyjących na wolności, ale ze zwierząt, które pochodzą z legalnej hodowli w Illinois.
- Kiedy mówimy protestującym, że mięso jest z hodowli i nie krzywdzimy w ten sposób zagrożonego gatunku, większość z nich zachowuje się dosyć rozsądnie – oznajmił z ulgą chef.
Burger z lwa kosztuje 21 dolarów i serwowany jest z pikantnymi frytkami i kolbą kukurydzy.