Dr Andrzej Sankowski
Do warszawskiej kliniki doktora Andrzeja Sankowskiego często trafiają pacjentki „na poprawki”. - W Warszawie jest lekarz, który nie narzeka na brak popularności. Nie ma specjalizacji, ale ma dużo pacjentek. Co pewien czas przychodzą do mnie na panie zoperowane przez niego – mówi w rozmowie z serwisem WP Kobieta dr Andrzej Sankowski, ceniony chirurg plastyk, który prowadzi swoją klinikę.
- Jedną z pierwszych, która mnie zaskoczyła, była młoda dziewczyna. Chciała wykonać plastykę piersi, ponieważ po porodzie opadł jej biust. Wspomniany człowiek zrobił jej plastykę, nie mając o tym zielonego pojęcia. Wykonał jej cięcie od obojczyka do sutka. Pierwszy i jedyny raz w życiu widziałem efekty tak wykonanej operacji, zresztą niezgodnie z zasadami sztuki medycznej. To jest fuszerka. Co miała zrobić ta dziewczyna? Przeszła kilka operacji, by nadać piersiom pożądany kształt. Na bliźnie wytatuowała sobie różyczki – opowiada dr Sankowski.
- Kolejny przykład. Jednej z pacjentek zrobiłem plastykę nosa. Była zadowolona, ale koleżanki przekonywały ją, że powinien być bardziej zadarty. Namówiły ją, żeby do niego poszła. Obiecał, że wybierze nowoczesną metodę - nici. Rzeczywiście tak zrobił, ale nos był olbrzymi, obrzęknięty i krzywy. Nie chciał wydać karty lekarskiej pacjentki, bym mógł naprawić błędy. Stwierdził, że nie prowadzi dokumentacji. To też jest fuszerka. Nie dość, że zrobił coś, o czym nie miał pojęcia i co jest niezgodne z wiedzą medyczną, to jeszcze nie chciał udzielić żadnych informacji na temat wykonanej operacji. Błędów jest bardzo dużo – dodaje.