Czego nie wiecie o Alicji?

Wiemy o niej prawie wszystko: jakiego koloru była sukienka, w której wystąpiła podczas uroczystości wręczenia Złotych Globów i jak szybko doszła do formy po porodzie. Oto kilka mniej znanych, ale interesujących faktów z jej życia. Mało kto wie, że odmówiła wzięcia udziału w sesji dla "Playboy'a"!

Kiedy Alicja miała 15 lat, redakcja polskiego magazynu „Playboy” zaproponowała jej rozbieraną sesję. „Czy w Polsce jest to legalne? Uważam, że grubo nie w porządku jest proponować 15-letniej dziewczynce rozbieraną sesję” – pytała Alicja redaktorkę magazynu „Gala” i przyznała, że mimo dość wysokiego honorarium, jakie jej wówczas zaproponowano, nie potrafi sobie wyobrazić, co miałoby ją skłonić do sesji. Jednocześnie aktorka zaznaczyła, że nie wyklucza takiej możliwości w przyszłości.

Po roli Zosi w filmowej adaptacji „Pana Tadeusza”, młodziutka Alicja zaczęła udzielać mediom wywiadów. W wielu z nich przyznała wówczas, że pasjonują ją dziwne zjawiska natury. W wywiadzie dla magazynu „Viva!” Bachleda - Curuś mówi: ”Bardzo interesuję się tweesterami, czyli trąbami powietrznymi, huraganami”. Potem przyznała, że owe trąby powietrzne się jej śnią. „Każda miała inną twarz: Coś do mnie dmuchały, coś mówiły”. Mamy nadzieję, że koszmar dzieciństwa się już skończył.

Przed nastaniem w życiu Bachledy - Curuś ery Collina Farell,a Alicja nie afiszowała się swoimi związkami uczuciowymi. Media prześcigały się w tworzeniu wymyślnych historii na temat jej romansów: łączono ją między innymi z synami najbogatszych polskich biznesmenów – z Sebastianem Kulczykiem i Piotrem Woźniakiem-Starakiem. W Los Angeles aktorka przez pewien czas była związana z niejakim Robertem, producentem muzycznym. „Dzięki niemu pobyt w Stanach jest przyjemniejszy” - mówiła wtedy.

Plotki o celebrytach przybierają czasem imponujące rozmiary, ale ponoć w każdej jest odrobina prawdy. Jak w tej, że na początku romans Alicji i Collina był zaplanowanym i wymyślonym dla mediów wabikiem, mającym pomóc przy promocji filmu „Ondine”. Para miała ponoć umiejętnie podsycać wrzawę wokół siebie, ale życie napisało inny, iście hollywoodzki scenariusz.

Uroda Alicji Bachledy-Curuś została doceniona przez amerykańską edycję magazynu dla panów "Maxim". Dwa lata temu aktorkę okrzyknięto mianem "dziewczyny dnia". Podpis pod opublikowanym w magazynie dla panów zdjęciem głosił: "Być może będziesz potrzebował nadpisów, by zrozumieć, co w filmie mówi piękna Polka, ale jej seksapil nie zginie w tłumaczeniu”.

Bachleda związana była kontraktami z dwoma firmami kosmetycznymi: w jednej z reklam promowała zalety produktów do pielęgnacji włosów; w drugiej jedną z linii największej polskiej firmy kosmetycznej. Na co dzień piękna aktorka ogranicza ponoć ilość stosowanych kosmetyków. W wywiadzie dla „Faktu” przyznała, że jako alergik stosuje wyłącznie bardzo lekkie kremy, gdyż każdy mocniejszy specyfik ją uczula.

Przed urodzeniem dziecka Alicja wypalała co najmniej paczkę papierosów dziennie. Kiedy dowiedziała się, że zostanie mamą, postanowiła zmienić dotychczasowy styl życia i rzucić nałóg. Podczas ciąży Alicja odżywiała się zdrowo, chodziła na gimnastykę dla ciężarnych i jogę, a nawet medytowała.

Jak każda osoba przebywająca długo poza granicami ojczystego kraju, Alicja tęskni za typowo polskimi produktami. Podczas jednego z telewizyjnych wywiadów aktorka przyznała, że w Los Angeles brakuje jej ogórków kiszonych, białego sera, ciemnego pieczywa i soczystych jabłek.

Ostatnio bulwarówki poruszyła wypowiedź mamy Izabeli Miko - niepisanej rywalki Alicji na hollywoodzkim gruncie. „Iza nie jest Alicją Bachledą - Curuś, nie poluje na gwiazdorów i nie potrzebuje czyichś pleców, aby robić karierę” - zapewniała oburzona mama Miko w rozmowie z „Twoim Imperium”. Być może to odwet za wypowiedź Alicji sprzed dwóch lat, kiedy to w wywiadzie w „Gali”, pytana czy zna Izę Miko, stwierdziła, że nie słyszała tego nazwiska, ale być może dlatego, że nie czyta dużo amerykańskich gazet.

Każdy początkujący w Hollywood aktor wie, jak trudno wyrobić sobie tam nazwisko. Szczególnie, gdy jest ono trudne do wymówienia. Podczas promocji filmu „Trade”, w którym Bachleda - Curuś grała rolę dziewczyny zmuszanej do prostytucji, magazyn „People” uczył swoich czytelników, jak prawidłowo wymawiać nazwisko polskiej artystki. „It's pronounced A-litz-ia Backlayda”. Redaktorzy „People” zrezygnowali z transkrypcji fonetycznej drugiego członu nazwiska aktorki, która i tak w szerszych kręgach znana jest przede wszystkim jako nowa dziewczyna Collina Farella.

Tekst: Zuzanna Menkes