"Czuję się poniżona". Nauczyciele są rozczarowani sukcesem Anny Zalewskiej
Zwycięstwo Anny Zalewskiej w wyborach do Europarlamentu to niewątpliwie porażka dla wielu spośród protestujących do niedawna nauczycieli. - Nie potrafię pogodzić się z tym, co się stało. Z nerwów nie mogłam zasnąć w nocy – przyznaje Ilona Dziubek, nauczycielka z Gdyni.
Już sama wiadomość o kandydowaniu Anny Zalewskiej wywołała mnóstwo kontrowersji. Protestujący nauczyciele przecierali oczy ze zdumienia i wprost określali decyzję minister jako próbę "ucieczki szczura z tonącego okrętu". Pedagodzy liczyli na to, że minister zostanie w kraju i odpowie za konsekwencje reformy, a raczej deformy (jak ją często nazywają) systemu edukacji, którą wprowadziła.
Przedwyborcze sondaże wyraźnie to odzwierciedlały. Pod koniec kwietnia Instytut Badań Pollster opublikował wyniki badań, gdzie 56 proc. ankietowanych stwierdziło, że wobec sytuacji w polskiej oświacie, szefowa MEN nie powinna kandydować do Europarlamentu.
Zobacz także: Hartwich o strajku nauczycieli. "Życzę im wytrwałości"
Fiasko strategii nauczycieli
Nauczyciele tak bardzo nie chcieli pozwolić minister Zalewskiej na zwycięstwo w wyborach, że wielu z nich zdecydowało się na desant. Zmienili okręg wyborczy i pojechali na Dolny Śląsk, gdzie na listach widniało nazwisko szefowej MEN. – Na co dzień mieszkam w Łodzi. Przejechałem 150 km, żeby oddać głos na jej kontrkandydata – przyznaje Sebastian Kośliński. - Zrobiłem, co mogłem i nie żałuję, chociaż nie udało się jej zablokować – dodaje.
Mężczyzna jest nie tylko nauczycielem, ale również i ojcem nastoletnich dzieci. – Chciałbym "podziękować" za wszystko pani Zalewskiej, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Mój syn jest teraz w ósmej klasie i doskonale widzę, jak ta reforma go potraktowała. Dzieci są przemęczone nauką – twierdzi.
Fatalna atmosfera w szkołach
Protestujący byli przekonani, że postrajkowy bałagan, który widzą dokoła, zniechęci innych do oddania głosu na Annę Zalewską. – Myślałam, że Polacy dostrzegli, jak wiele złego wyrządziła ta minister – uważa Ilona Dziubek, nauczycielka angielskiego z Gdyni.
Tymczasem w ostatnią niedzielę nastąpił całkowity zwrot akcji. Anna Zalewska, która była tzw. jedynką na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, może spokojnie pakować walizki do Brukseli. Ilona Dziubek wprost mówi, że jest zdruzgotana wynikiem wyborów. – Nie potrafię pogodzić się z tym, co się stało. Z nerwów nie mogłam zasnąć w nocy – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Kobieta jest nauczycielką z ponad dwudziestoletnim stażem i przyznaje, że jeszcze nigdy nie doświadczyła tak ciężkich chwil w pracy, jak w tym roku. – Czuję się niesamowicie poniżona. Już po strajku tak się czułam, ale teraz, gdy widzę sukces osoby, która jest winna naszej sytuacji, jest jeszcze gorzej – mówi Ilona Dziubek.
Nauczycielka zdradza, że atmosfera w szkole, w której pracuje, jest fatalna, a motywacja do pracy spadła do zerowego poziomu. - U nas strajkowało 30 procent nauczycieli i teraz poproszono nas, żebyśmy odrabiali godziny, za które nam nie zapłacono. Nie chcemy tego robić, ponieważ decydując się na strajk, liczyliśmy się z ewentualnymi stratami finansowymi – wyjaśnia Ilona Dziubek.
Oliwy do ognia dolewają niektórzy rodzice. – Postrzegają nas jako buntowników, którzy strajkując kierowali się wyłącznie własnym interesem. Mają do nas pretensje, że jesteśmy spóźnieni z realizacją programu, przez co ich dzieci muszą uczyć się ponad siły – opowiada nauczycielka angielskiego. - Takie komentarze są niezwykle krzywdzące. Przecież protestowaliśmy nie tylko ze względu na siebie, ale po to, żeby poprawić sytuację uczniów w Polsce – dodaje.
Ekspert: mandat miała w kieszeni
Wiesław Gałązka, ekspert od politycznego PR-u, twierdzi, że zwycięstwo Anny Zalewskiej jest niewątpliwe zasługą bardzo sprawnej kampanii Prawa i Sprawiedliwości przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek strategii wyborczej opozycji. – Nie zrobili nic poza zjednoczeniem się. Ich działania wyglądały, jakby były lepione na ślinę – mówi Gałązka w rozmowie z WP Kobieta.
Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość od początku skrupulatnie realizowało swoją strategię. – Po pierwsze przekupili wyborców świadczeniami, a po drugie regularnie wpajali im, że muszą wygrać, aby móc ochronić Polskę przed rzekomymi zdrajcami oraz tymi, którzy atakują Kościół – dopowiada Gałązka.
Według eksperta Anna Zalewska dostałaby mandat wyborczy niezależnie z którego okręgu by wystartowała. – Ludzie poszli zagłosować ogólnie na PiS. Nie rozpatrywali poszczególnych kandydatów. Proszę wziąć pod uwagę, że ich wyborcy to przede wszystkim osoby czerpiące wiadomości za pośrednictwem telewizji publicznej. Tam nie było widać wad reformy edukacji – tłumaczy Wiesław Gałązka.
Czwarte wybory w historii Polski wyborów do Parlamentu Europejskiego wygrała partia Prawo i Sprawiedliwość. Według oficjanych wyników zdobyła ona 45,38 proc. Na drugim miejscu znalazła się Koalicja Europejska z 38,47 proc. głosów, a na trzecim miejscu partia Wiosna z wynikim 6,06 proc. Frekwencja wyniosła 45,68 procent.