Chciał, by w jego domu było jak w domu rodziców
Lech poznał Danutę przypadkiem. Było to w 1968 roku, gdy młody, 26-letni robotnik, wstąpił do jednej z gdańskich kwiaciarni, by rozmienić pieniądze. Mężczyźnie wpadła od razu w oko 19-letnia pracownica, dlatego stał się stałym gościem w sklepie. Jednego dnia przyniósł gumę do żucia, innego pożyczył książkę...
Po rocznych staraniach odbył się ślub, a potem wesele w wiejskim domu panny młodej. Jak trzeba, tradycyjne, z własnoręcznie ubitym przez ojca Danuty świniakiem.
Młodzi ludzie zamieszkali w Gdańsku. Stworzyli, tak jak to sobie wymarzył Lech, tradycyjne małżeństwo. Tak było w domu jego rodziców, tak miało być i w jego domu.
"Pochodzę z tradycyjnej wiejskiej rodziny, w której panowała prosta filozofia i wyraźny podział ról: kobieta jest w domu i wszystko w nim ogarnia, a mężczyzna przynosi środki, pieniądze, żeby miała czym zarządzać. Na ten temat nie ma żadnej dyskusji. Tak jest z dziada, pradziada. I ja wybrałem sobie żonę w tej właśnie koncepcji, że jest najważniejszą osobą dla mnie, ale ma być w domu, ja też jestem dla niej najważniejszy i staram się o utrzymanie rodziny" - powiedział po latach w wywiadzie dla "Polityki" Lech Wałęsa.