"Nie spijamy już sobie z dziubków"
"Oczywiście, że nie będziemy podejmować żadnych głupich decyzji. Dotrwamy w naszym związku do końca, tak jak żeśmy to ślubowali, ale to już nie to samo. My się nie kłócimy. Nie ma pretensji, sporów czy wojny. Po prostu ona realizuje swoje, a ja swoje i nie wchodzimy sobie na odciski" - powiedział Lech Wałęsa. Wałęsa nie byłby jednak sobą, gdyby zaraz złośliwie nie dodał: "Wybrałem sobie żonę prostą, nie pisarkę. Oczywiście cieszę się z sukcesu [książki Danuty Wałęsy - przyp. wch], ale co innego cieszyć się z sukcesu, a co innego odkryć, że jest się z inną osobą, niż się wybrało".
"Pisarka" nie pozostała dłużna małżonkowi, zachowując przy tym dużą klasę, której mu, niestety, zabrakło: "Nikt się nie doczeka tego, że będziemy mieszkali oddzielnie, bo po prostu nie ma takiej opcji. Wychowaliśmy dzieci, odchowaliśmy wnuki, a teraz żyjemy tym, co lubimy i co nam sprawia przyjemność. To według mnie bardzo normalne życie. Nie chodzimy za sobą krok w krok i nie spijamy sobie z dziubków, jak to mówią".
Trudno nie zauważyć w tych słowach goryczy i zawiedzionej miłości. Bardzo dużo wody musiało upłynąć od czasu, gdy relacje w małżeństwie określały takie słowa Lecha Wałęsy: "Danuta okazała się kobietą, od której mogłem w różnych okresach życia i w różnych sytuacjach uzyskać wsparcie. Nasz kontakt polegał na czerpaniu jakiejś energii, której ona w sobie miała niespożyte pokłady".