Deklaracja LGBT dzieli Polaków. Socjolog: "moralna panika"
Zwolennicy Karty skarżą się, że są zastraszani. Przeciwnicy również nie czują się bezpieczni. Socjolog Krzysztof Podemski sporą winę przypisuje politykom, którzy upolitycznili problem i działają nieetycznie, ale skutecznie.
19.03.2019 19:46
Deklaracja LGBT postawiła mur między Polakami. Zwolennicy usilnie zapewniają, że nasz kraj już dawno powinien był przyjąć standardy europejskie w kwestii tolerancji i edukacji seksualnej. Z kolei przeciwnicy biją na alarm, próbując zapobiec nadciągającej, w ich mniemaniu, degeneracji społecznej.
Konflikt zaognia się z każdym dniem, a zabieranie głosu jest trochę jak kroczenie po polu minowym. Strach zrobić jeden krok, bo w każdej chwili można oberwać granatem z etykietą „pedał” lub „homofob”.
Dziennikarz Michał Cessanis zawiadomił prokuraturę o groźbach, które dostaje od momentu, gdy publicznie poparł adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Cessanis jest prywatnie partnerem wiceprezydenta stolicy Pawła Rabieja, który również poniósł konsekwencje za podobne słowa. Skrytykował go zarówno przeciętny Kowalski, jak i spore grono polityków.
Po przeciwnej stronie też są ofiary. Zofia Klepacka kategorycznie nie zgadza się z opinią Cessanisa, ale podobnie jak on skarży się, że jest obrażana i zastraszana. Przez osoby oburzone jej konserwatywnym światopoglądem.
Dyskusja zaogniła się do tego stopnia, że po dwóch stronach barykady obudziły się najbardziej płytkie instynkty. Wyzwiska, groźby i mowa nienawiści z impetem dopadają każdego, kto odważy się głośno wypowiedzieć swoje zdanie.
Kto ustawił się na gorszej pozycji? I gdzie tak naprawdę reguluje się kurki przy źródle zalewającego nas konfliktu? Zapytałam o to socjologa, prof. Krzysztofa Podemskiego, wykładającego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Klaudia Stabach, Wirtualna Polska: Większym złem jest nietolerancja środowiska LGBT czy piętnowanie postaw homofobicznych?
Prof. Krzysztof Podemski, socjolog, UAM: Tu nie może być żadnego symetryzmu. Nie można zrównywać ofiar i sprawców. Natomiast trzeba zrozumieć, że obie strony odczuwają niepokój. Geje i lesbijki odczuwają bardzo konkretny, realny strach, bo często doświadczyły niechęci, wyzwisk, dyskryminacji, czasami przemocy. Z kolei homofobowie to często ludzie, którzy odczuwają jakiś nieokreślony lęk przed nieznanym, niezrozumiałym. Nie akceptują zmian kulturowych, nie pojmują, że są ludzie, którzy chcą i mają prawo żyć inaczej.
Skąd biorą się w Polakach tak silne uprzedzenia i niechęć wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej?
Jesteśmy bardzo podzielonym krajem. Politycznie, światopoglądowo i kulturowo. Część z nas opowiada się za wartościami europejskimi i liberalnymi, a część dostrzega w nich spore zagrożenie. Mało jest osób, które stoją pośrodku. To zróżnicowanie wykorzystują politycy świeccy i duchowni i przekształcają w ideologiczne wojny.
Ma pan profesor na myśli prawą stronę areny politycznej?
Przede wszystkim, bo to prawica wykorzystuje ten lęk przed zmianami i niechęć do obcych. Szuka "kozła ofiarnego": wyimaginowanych "komunistów", nieobecnych uchodźców, a teraz realnie obecnych w naszym życiu gejów. Uczynienie z decyzji Trzaskowskiego "afery" pozwala na wzniecenie fali paniki moralnej, która ma przykryć liczne afery tego obozu, zwłaszcza "wieżową" i "bankową".
Ale oczywiście na sprzeciwie wobec tej nietolerancji i wrogości do innych można także budować swoją polityczną tożsamość. Tolerancja jest istotną i wzbudzającą emocje wartością i właśnie na niej Robert Biedroń stworzył swoją formację. Jednocześnie ta polaryzacja szkodzi Koalicji Europejskiej, która trochę nieudolnie kluczy w tej kwestii, i próbuje "okrakiem siedzieć na barykadzie", bo jest bardzo wewnętrznie zróżnicowana.
Dlaczego Kościół jest tak aktywnie zaangażowany? Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że jest przeciwny m.in. związkom homoseksualnym.
"Panika moralna” wokół warszawskiej deklaracji LGBT ułatwia kościołowi "przeramowanie" debaty i zepchnięcie pod dywan bolesnej kwestii pedofilii w jego łonie.
Politycy są przedstawicielami narodu, więc wydaje mi się, że powinni poruszać również kwestie dotyczące mniejszości seksualnych.
W takim kraju jak Polska, gdzie jest silnie zakorzeniona niechęć do różnego rodzaju mniejszości, politycy instrumentalizują ją, aby osiągnąć lub podtrzymać władzę. Odwoływanie się do niechęci, która bardzo często wynika z niewiedzy, jest bardzo nieetyczne, ale często bywa skuteczne. Niestety.
W takim razie kto ma przejąć dowodzenie w debacie publicznej?
Wiele kontrowersyjnych spraw powinni nam wyjaśnić eksperci, badacze. Nie znam żadnej pary homoseksualnej, która wychowuje dzieci, więc nie mogę mieć w tej sprawie przemyślanego własnego zdania. Będę je miał wtedy, gdy przeczytam wyniki badań jakiś uznanych ekspertów: psychologów, pedagogów, psychiatrów, seksuologów. Dobro dzieci nie powinno przedmiotem ideologicznych wojenek, lecz decyzji opartych na wiedzy naukowej. Tej wiedzy w naszym społeczeństwie brakuje. Politycy powinni nam dostęp do niej ułatwiać i w oparciu o nią podejmować mądre decyzje.
Czy istnieje sposób, żeby chociaż trochę załagodzić konflikt, zanim to nastąpi? Albo chociaż wyeliminować z niego mowę nienawiści?
Przed wyborami będzie bardzo ciężko. Demagogia, populizm, podsycanie lęków bywają skutecznymi narzędziami pozyskiwania wyborców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl