Smerfy
- Ten ”chłopczyk” to ja – rozpoczyna swoją opowieść Magda. - Obok stoi moja piękna mama z charakterystyczną dla końca lat 80. rozjaśnianą fryzurą. Jesteśmy u mojej cioci w Szwecji. Wtedy dla mnie Szwecja była rajem – na ból gardła dostawałam lody. Jadłam je, siedząc na skraju chodnika z całą zgrają innych dzieciaków. Piłam sok z kartonika w kształcie piramidy. Był pyszny, tak przynajmniej pamiętam. Chociaż dziś jestem pewna, że mniej smaczny od tego, który w domu z ekologicznych wiśni robiła babcia. W parku, w którym zostało zrobione zdjęcie, można było głaskać zwierzęta. Dziś to nic szczególnego, prawda? Myślę, że tego właśnie współczesne dzieci mogą mi zazdrościć. Tych zachwytów nad zwykłymi dziś rzeczami.
P.S. Włosy obcięłam sobie sama, kiedy mama na chwilę spuściła mnie z oka. Oglądałam odcinek Smerfów, w którym Smerfetka ofiarowała swoje złote pukle, by Papa Smerf mógł je zamienić w złoto, gotując specjalną miksturę. Nie zdążyłam sprawdzić, czy to działa. Zostałam przyłapana, zanim znalazłam garnek – zdradza Magda.