Dominika Gwit: tańczę i czuję się kobieco
Uśmiechnięta, szalona i szczera. Dominika Gwit ma za sobą spektakularną metamorfozę, ale podkreśla, że właśnie teraz - znów w większym rozmiarze - czuje się szczęśliwa i kobieca. I pokazuje, że kobieta plus size może świetnie tańczyć i zdobywać pochwały od profesjonalistów. Zapewnia, że nie bierze udziału w programie, żeby schudnąć, ale jeśli „zrzuci dychę, to dla zdrowia będzie fajnie”.
Jak sama mówisz, lubisz taniec. Ale co zaważyło o przyjęciu propozycji udziału w programie „Taniec z gwiazdami”?
Wahałam się, bo po prostu się tego bałam. Gdy trzeci raz dostałam propozycję, w końcu stwierdziłam, że do trzech razy sztuka. Oprócz swego rodzaju lęku wcześniej miałam sporo pracy i nie był to ten czas dla mnie. Ale po telefonie pomyślałam sobie: „W sumie czemu nie? Przecież lubię ten program i też będę miała teraz na to czas”. Od kolegów i koleżanek, którzy tańczyli we wcześniejszych edycjach, słyszałam, że to bardzo wymagający program, dlatego też się bałam. Dziś już wiem, że nie było czego! Jest cudownie.
W każdym odcinku prezentujesz przede wszystkim układ taneczny, ale nie sposób pominąć strojów, w których występujesz. Pojawiły się komentarze, że są dość odważne. Jak ty podchodzisz do tego tematu?
Zdecydowanie sukienki w żaden sposób mnie nie krępują. Malwina Wendzikowska, która odpowiada za stroje, ma naprawdę fajne pomysły. Wszyscy mi mówią, że sukienka z drugiego odcinka była taka odważna, ale ja sama tego nie zauważyłam. To była rumba, to był taniec pełen pasji i namiętności, dlatego ta sukienka musiała oddać ten klimat. Tak jak aktor wchodzi na scenę teatru, tak tancerz na parkiecie też wciela się w pewną rolę i postać. Oczywiście daje 100 proc. z siebie, ale przy tym coś musi odegrać na scenie. Jeśli za zadanie ma zatańczyć rumbę, wchodzi ze swoimi emocjami w ten taniec i stara się wypaść jak najlepiej, nic nie udając. Cieszę się, że biorę udział w tym programie. Sukienki są cudownym dodatkiem. W tej chwili czuję się kobieco i świetnie ze sobą.
*Na parkiecie towarzyszy ci niesamowity Żora Korolyov, który jest ekspertem od tańców latynoamerykańskich i standardowych. Widać, że świetnie dogadujecie się podczas występu, ale także za kulisami w trakcie treningu. A czy twój partner życiowy też już złapał bakcyla do tańca? Ćwiczycie razem w domu? *
Mój Wojtek? Nie (śmiech). Nie uczę go w domu kroków i nawet nie było takiego tematu wspólnego tańca. W domu po prostu odpoczywam.
*A czy, mimo świetnej kondycji, twoje ciało nie ogranicza cię w tańcu? *
Nie mam żadnego problemu. Oczywiście na początku ciało musiało się przyzwyczaić, ale teraz bardzo dobrze się czuję i cieszę się z tej codziennej dawki ruchu. Odpowiada mi, że nie muszę biegać po bieżni, tylko mogę tańczyć. Każdy ruch i każda forma aktywności fizycznej jest dobra dla zdrowia.
Godząc się na udział w show, miałaś myśli, żeby schudnąć w stylu Eli Romanowskiej?
Nie, zdecydowanie się tym nie kierowałam. W moim przypadku to jest rzecz zupełnie obok. Do chudnięcia mam już ogromny dystans. Ale jak wspomniałam nie raz, jeśli zrzucę dychę, to dla zdrowia będzie fajnie.
Co robisz po odcinku, gdy ogromne emocje już opadną?
Po odcinku idę do domu, bo jestem naprawdę wyczerpana. W skrócie: kładę się spać, budzę się rano i idę na trening. Oczywiście po pierwszym odcinku, który na żywo w studiu oglądali też moi rodzice, przyjechaliśmy do domu i wszystko jeszcze raz mocno przeżywaliśmy. Ale ten piątkowy dzień jest naprawdę długi dla uczestników. Jestem na koniec po prostu zmęczona. Ale emocje są tak wspaniałe i tak wielkie, że budzę się szybko w sobotę rano i dopiero wtedy przeżywam cały odcinek. To naprawdę wielka i piękna przygoda w moim życiu.
Do butów do tańca większość kobiet nie jest przyzwyczajona. Czy ty od razu „zaprzyjaźniłaś się” z nimi?
Stopa musiała się przyzwyczaić - buty oczywiście są elastyczne, solidnie zrobione i dostosowują się do kształtu nogi, ale zanim się to stanie, to trochę mija. Dlatego na początku stopy są obolałe, no ale wiadomo, że do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić! To nie jest tak, że przychodzi się z ulicy i mówi: „cześć, teraz będę tańczyć”. Wiadomo, że aby zatańczyć na livie trzeba włożyć w to naprawdę sporo ciężkiej pracy. Natomiast jeśli o mnie chodzi, to ja to szczerze kocham, wiem, że bez pracy nie ma kołaczy i obojętnie jaki zawód wykonujesz, musisz poświęcić temu czas i nauczyć się nowych rzeczy. Tak jak tygodniami przygotowuję się do premiery spektaklu, tak tutaj z zaangażowaniem przygotowuję się do zatańczenia w odcinku na żywo.
Na planie, wśród uczestników „Tańca z gwiazdami”, czuć rywalizację?
Zdecydowanie nie! Nie mam porównania oczywiście do wcześniejszych edycji, ale w tej jest naprawdę miło. Lubimy się i odwiedzamy na treningach, jeśli trenujemy w tym samym miejscu. Atmosfera jest naprawdę fajna. Mocno dopingujemy się nawzajem i trzymamy za siebie kciuki. Rywalizacji byłaby tu bezsensowna.
A czy jest taniec, na który szczególnie czekasz?
Nie. Każdy taniec bardzo mi się podoba. Na początku myślałam, że bliższe mi będą tańce latynoamerykańskie, ale standard też okazał się być bardzo przyjemny. Taniec towarzyski zdecydowanie bardzo mi się podoba w całej swojej okazałości!