Ekspertki mody cmentarnej w popłochu. Nadciągają ciepłe zaduszki
Moda cmentarna, jak wszystkie inne, żyje kolejnymi sezonami. W tym roku "cmentarianki" wylegną na alejki między grobami w od tygodni przygotowywanych kreacjach i zaleją się potem, zaskoczone wysokimi temperaturami. I po co to wszystko? Żeby raz w roku widywany wujek był zadowolony z inspekcji.
Wszystkich Świętych to najbardziej ekstrawertyczne święto w roku. O ile Boże Narodzenie i większość Wielkiejnocy przeżywamy najczęściej w gronie rodzinnym (za wszelką cenę unikając wyjścia na spacer, by nie przegapić, odpowiednio, "Kevina samego w domu" i "Potopu" w telewizji), o tyle cała nasza aktywność w pierwszych dniach listopada odbywa się w przestrzeni publicznej, zaludnionej duchami przodków i ciałami nam współczesnych, tłoczących się po cmentarnych alejkach.
Dlatego też niezależnie od wszystkich oficjalnie deklarowanych intencji obchodzenia tego dnia, staje się on festiwalem zachowań dziwacznych i pretensjonalnych. To właśnie Wszystkich Świętych jest Tym-Dniem-w-Roku, kiedy w całej okazałości przeglądać możemy bestiariusz polskich typów odświętnych, wystawionych na widok publiczny.
Ze świętem tym jest jeszcze jeden problem. W kolejnych latach dość losowo pojawia się jedna z dwóch komplikujących życie okoliczności: jest zimno albo ciepło. Kiedy jest zimno, wiadomo – nie jest dobrze, wokół czają się przeziębienia, cmentarne przysmaki (w Warszawie jest to pańska skórka) zmarznięte są na kość, a zarazki jeżdżą cmentarnymi liniami autobusów w takiej ilości, że kłócą się o swoje miejsce na poręczy.
Jednak prawdziwa tragedia dotyka nas w tym roku: święta mają być – o zgrozo – ciepłe! Drżyjcie futra zastygłe w oczekiwaniu na pierwszolistopadowe rozpoczęcie sezonu. W roku 2018 wasze pańcie będą miały z wami niezły zgryz. Wszyscy krewni i pociotkowie, którzy zaspokoiwszy potrzeby odwiedzania najbliższych zmarłych, w drugiej fazie dnia udają się na grobbing po kolejnych wodach po kisielu, będą przecież przyglądać się właśnie naszym kreacjom.
W tym sezonie na wizyty na cmentarzu zakładamy więc futerka (bo przygotowane), ale raczej z tych kusych. Z pewnością nie ma obawy zgrzania się, jeśli pozostawimy gołe nogi i odkryty dekolt. Najlepsze na okrycie wdzięków będą więc kurteczki i futerka, które nie zasłaniają praktycznie nic. Taki strój jest niezwykle wygodny w kolejce do pompy, z której pobieramy wodę na umycie nagrobka. Futrzastymi wykończeniami stroju można również skutecznie szorować marmur nagrobka.
Choć koleżanki z działu mody WP Kobieta donoszą z pewnym przestrachem, że do mody powoli wkraczają białe kozaki, ja tylko wzruszam ramionami: zawsze były w modzie, a mianowicie w pierwszolistopadowej modzie cmentarnej. Nie tylko zresztą białe, ale i fioletowe, seledynowe, różowe i błękitne, byle przełamywać podniosły i smutny charakter uroczystości na Wszystkich Świętych.
Jeśli moda, to oczywiście także dodatki. Do najważniejszych dodatków na Wszystkich Świętych należą... znicze. Tu obserwujemy coraz większą fantazję i z roku na rok to właśnie na tym polu obserwujemy wiele cmentarnych innowacji. Od wielu już lat znicze robią się coraz bardziej kolorowe, dodając pastelowych barw szaro-czerwonemu świętu.
Abyśmy przesadnie się nie smucili, wpatrując się w nazwiska i daty śmierci naszych bliskich zmarłych oraz uczestnicząc w mszach i procesjach, zagrają nam też skoczne melodyjki. Formowane z plastiku świetliste aniołki miewają wbudowane pozytywki, które odgrywają tak optymistyczne utwory, jak "Wstań, powiedz: nie jestem sam".
Wśród czytelników i czytelniczek WP Kafeteria pojawienie się tych zniczy kilka lat temu przyjęte zostało z niezwykłym entuzjazmem. Internauci wymieniali swoje propozycje repertuaru takich cmentarnych lampek. Padały propozycje od "Anielskiego orszaku" po "Wstawaj, szkoda dnia". Kilka dni temu na aukcji internetowej widziałem ciężki, marmurowo-szklany nagrobny lampion. Był całkiem estetyczny, ale uwagę zwracało co innego. Tytuł aukcji brzmiał: "Superdrogi ciężki znicz – niech sąsiady widzą!"
To właśnie ta jedna rzecz, która łączy wszystkie te panie w futerkach, pastelowych kozaczkach, panów ubranych jak do trumny, czyli w garnitur od ślubu, wypucowane fury, które upychamy na trawnikach pod cmentarzami i znicze, niektóre – jak ten, który widziałem – za trzy stówy od sztuki. Ta jedna rzecz nazywa się show. Na nagrobkach naszych bliskich staramy się występować jak na scenie. Dzień przed Świętem Zmarłych – jak je nazywamy – to amok nie tylko kupowania jedzenia z myślą o nadchodzącym wolnym, lecz także zamieszanie wokół sprzątania wokół grobów – bo co ludzie powiedzą we Wszystkich Świętych rano?
Oczywiście, dla wielu ludzi samo uprzątnięcie nagrobka będzie wyrazem pamięci o zmarłych, tak jak dla wielu ludzi są to faktycznie święta zadumy lub umysłowego kontaktu z bliskimi. Ale jednak ta niezobowiązująca, luźna, mało formalna atmosfera święta, w którym jedynym obowiązkiem jest podpalanie zniczy i poważna mina przed grobem, przeradza się w chroniczny terror wystawiania się na cudzy wzrok. Jest to wzrok dalekich bliskich krewnych-i-znajomych-królika, którzy właśnie ten dzień wybierają sobie na doroczną wizytę dla podtrzymania kontaktu. I, nie czarujmy się – sami po odwiedzeniu własnych grobów również wcielamy się w ich rolę.
Jedyne, co w świętach zostaje naprawdę intymne, to kieszenie wypchane cukierkami lub obwarzankami. Choć kupujemy je oficjalnie, pod pretekstem czynienia zadość tradycji, wpychamy je później do ust nieśmiało, rozkoszując się zakazanym na co dzień smakiem. Może nasz stosunek do zmarłych we Wszystkich Świętych powinien być taki jak do tej pańskiej skórki: starać się więcej przeżyć w sobie, a nie na pokaz. Wtedy z głowy mielibyśmy przynajmniej jeden problem: co zrobić z futrem, kiedy listopadowe święto rozczaruje nas letnią temperaturą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl