Blisko ludziGdy praca staje się sensem życia – wyznania pracoholików

Gdy praca staje się sensem życia – wyznania pracoholików

Ilu jest w Polsce pracoholików? Ilu z nich umiera z przepracowania? W obecnych czasach pytania te wydają się całkiem uzasadnione, szczególnie, że niewielu z nas wychodzi z biura po upływie ośmiu przepisowych godzin. Pracoholizm jest poważną chorobą ciała i duszy, niszczy całe życie chorego. A zaczyna się niewinnie.

Gdy praca staje się sensem życia – wyznania pracoholików
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

14.06.2011 09:54

Ilu jest w Polsce pracoholików? Ilu z nich umiera z przepracowania? W obecnych czasach pytania te wydają się całkiem uzasadnione, szczególnie, że niewielu z nas wychodzi z biura po upływie ośmiu przepisowych godzin. Pracoholizm jest poważną chorobą ciała i duszy, niszczy całe życie chorego. A zaczyna się niewinnie. Zastanawiasz się nad przyjęciem kolejnego projektu myśląc sobie: to już ostatni? Ten artykuł jest dla ciebie!

Dawniej termin ten kojarzony był głównie z Japonią, gdzie praca od rana do wieczora jest zjawiskiem całkowicie powszechnym . Znane są przypadki śmierci z przepracowania i stresu, określane jako karoshi. Z czasem również w Polsce pracoholizm stał się dość często występującym rodzajem uzależnienia. Częściowo winien jest kryzys i rosnące bezrobocie. Jak pokazują badania, pracoholizm dotyka aż 5% populacji, co 20 pracująca osoba jest więc uzależniona od pracy. Dotyka on szczególnie osoby prowadzące własną działalność oraz pracowników wyższych szczebli: kierowników, menedżerów i osoby wykonujące wolne zawody. Na tym lista niestety się nie kończy, w kolejce bowiem czekają ich młodsi koledzy, pracujący wytrwale na zawodowy awans.

Jak wskazują badania CBOS, w 2003 roku 26% Polaków przyjęło dodatkową pracę. Dorabiają prawie wszyscy: zaczynają od pracowników tzw. „budżetówek” – służby zdrowia, oświaty, kultury, poprzez księgowych, informatyków, aż po pracowników fizycznych. Trudno się dziwić, gdyż bez dodatkowego źródła dochodu ciężko jest utrzymać rodzinę, nie wspominając już o bardziej kosztownych potrzebach.

Zaczyna się więc niewinnie: „jeszcze tylko pół roku”, „jeszcze tylko dokończymy remont”, „jeszcze tylko samochód”. Dodatkowa praca spotyka się zwykle z aprobatą ze strony otoczenia, pracowitość i zaradność to przecież wielki powód do dumy. Z czasem zamiast cieszyć się weekendem ślęczymy nad fachową literaturą, notorycznie przeglądamy zawartość firmowej skrzynki pocztowej i rozmyślamy nad zadaniami na kolejny tydzień. Nie ma czasu ani ochoty na relaks, wyjazd, rodzinę.

Już w latach 90-tych w naszym kraju nastała wręcz moda na notoryczny brak czasu, przesiadywanie godzinami przy komputerze, a im człowiek bardziej zajęty, tym zajmował wyższą pozycję społeczną. Nic nie robisz – oznaczało – marnujesz czas.

Nie tylko Japonia

W Polsce pracoholizm postrzegany jest zwykle jako zjawisko charakterystyczne dla Japonii, gdzie dotyczy ono aż dziesięciu tysięcy osób rocznie. Jak pokazują badania, karoshi, czyli tzw. „śmierć przy biurku”, nie jest jedynie przypadkiem z gazet, a realnym niebezpieczeństwem zbierającym swoje żniwo. Pracoholizm jest zachowaniem autodestrukcyjnym, wyniszczającym, które definiuje się jako zaburzenie równowagi pomiędzy pracą a innymi elementami życia, takimi jak rodzina, przyjaciele, zainteresowania, odpoczynek. To kwestia nieumiejętności ustalenia harmonii – czyli proporcji pomiędzy życiem zawodowym a prywatnością.

Kryteria diagnozy pracoholizmu określone są jasno w syndromie uzależnienia od pracy oraz w zestawieniu opartym na Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10:

• ilościowy i jakościowy wzrost zaangażowania w pracę, przejawiający się w zwiększeniu czasu poświęcanego pracy oraz podejmowaniu coraz większej liczby zadań i projektów;
• skoncentrowanie myśli, celów, wyobraźni na pracy, z jednoczesną utratą zainteresowania innymi sprawami niezwiązanymi z pracą oraz traktowanie innych zajęć w kategoriach pracy;
• utrata kontroli nad swoim zachowaniem polegająca na niemożności oceny czasu pracy i liczby zadań do zrealizowania;
• niezdolność do abstynencji, czyli zaprzestania pracy i życia bez pracy, która jest odczuwana jako subiektywna niemożność zaprzestania pracy. Przy wymuszonym lub świadomym zaprzestaniu pracy pojawia się lęk i napięcie prowadzące do objawów somatycznych;
• zmniejszenie satysfakcji z pracy z jednoczesnym coraz większym w nią zaangażowaniem;
• występowanie nawrotów uzależnienia oraz problemów zdrowotnych i dysfunkcjonalności w społecznym funkcjonowaniu człowieka.

Traktowanie pracy jako najważniejszego obszaru życia prowadzi do zaniedbania innych, stąd pracoholik to zwykle człowiek pozbawiony rodziny i przyjaciół. U pracoholików obserwuje się nie tylko zanik zainteresowań, ale wręcz frustrację i napięcie, gdy pozbawia się ich możliwości wykonywania pracy i zmusza do zajęcia się czymś, co pracą nie jest. Pracoholik nie umie odpoczywać, denerwuje go bezczynność, nie korzysta więc z urlopów, a kiedy przymusowo się na nim znajdzie – cierpi z niemożności pracy.

Zaburzenie prowadzi często do objawów somatycznych – pracoholik to człowiek ze zrozumiałych przyczyn niewyspany i doświadczający kłopotów z życiem seksualnym. W ich mniemaniu to raczej brak pracy prowadzi do złego samopoczucia: bólów głowy, żołądka itp. Towarzyszące napięcie często redukowane jest poprzez używki, co w efekcie prowadzi do kolejnych uzależnień. Nie ulega wątpliwości, że pracoholizm jest bardziej podstępną niż używki formą uzależnienia, gdyż jako jedyne wspierane jest przez współczesną kulturę. Pracoholizm wiązany jest ze zdrowym oraz efektywnym stylem życia, o negatywnych konsekwencjach już się nie wspomina.

Wyznania pracoholika

Tomek, 32–letni dyrektor handlowy w jednej z poznańskich firm, długo nie widział problemu. - Z pogardą patrzyłem na ludzi z podległych działów, punkt 17.00 zrywających się do domu – opowiada. - Wydawało mi się to takie głupie, myślałem sobie: „nie macie pomysłów, ambicji, więc najlepiej iść, siedzieć w domu, przed telewizorem”. Ja podpisywałem umowy, kończyłem negocjacje, ściskałem dłonie na spotkaniach. To mnie napędzało, widziałem w tym sens. Owszem, mam żonę, dwójkę dzieci, trzecie w drodze. To nieprawda, że nie ma czasu na seks. Żona nie pracuje, jest z nimi w domu, dlatego nie ma do mnie pretensji, że ciągle pracuję. Może to moja wygodna wymówka? – śmieje się.

- Czy widzę problem? Teraz trochę tak – opowiada Tomek. - Pół roku temu miałem poważny wypadek, operację. Pamiętam, że pierwsze, o co zapytałem żonę, to gdzie mój laptop. Wściekałem się, że nie mogę go mieć na sali. Szpital to była katorga. A gdy wyszedłem, odliczałem dni do powrotu do pracy. I wróciłem, ledwo na nogach, ale wróciłem. Wiem, że pracownicy pukali się w głowy, że dla pracy wszystko poświęcam, że bez sensu. Ale dla mnie to było głupie, przecież to był powód do dumy, powinni mnie naśladować. Powiedzieć pracoholikowi, że praca to nie wszystko, to nic nie znaczące słowa, kompletnie niezrozumiałe. Czy chcę coś z tym zrobić? Nie wiem. Urodzi mi się córka, myślę o rozbudowie domu. Może za jakiś czas…

(dja/sr)

Daria Jaworskapracoholizmzaburzenie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)