Wakacje teraz
Jedziesz do St. Tropez, bo akurat były tanie loty. Na plażę zleciało się pół kontynentu, więc układasz swój tłusty tyłek (i niedogoloną prawą łydkę!) dziesięć centymetrów od czyjejś twarzy – co zrobisz, jak nic nie zrobisz.
Z wypiętą piersią i podniesionym czołem wykonujesz wielokrotne kursy na trasie woda – leżak. Nie myślisz o swoim ciele, bo głowę masz zajętą słońcem i boskimi widokami. Kobiety dookoła ciebie z ulgą zrzucają z siebie draperie pareo i puszczają ci spojrzenia z gatunku “skoro ona może, to ja też”. Uśmiechacie się do siebie porozumiewawczo. Bo życie jest krótkie, cellulit to nie choroba, a “beach body” to bzdura. Plaża dostanie od nas takie ciało, jakie jej damy.