Ciuchy wtedy
Wychowałaś się na artykułach o optycznym wysmuklaniu sylwetki, więc w szafie masz tylko czerń. Wszystko obłe i odcięte pod biustem. Od trzech lat nic sobie nie kupiłaś, bo zakupy to piekło. W małych butikach ekspedientki puszczają ci spojrzenia śmierci, bo twoje ciało nie pasuje do luksusowego wystroju i zakłóca wszechobecną aurę zdrowia i przywileju.
Wchodzisz do sieciówki, a tam do wyboru do koloru – pod warunkiem, że mieścisz się w rozmiar 42. Kupujesz więc skarpetki i szalik, bo tylko to możesz. Zrezygnowana, jedziesz przez pół miasta do outletu z ciuchami dla puszystych i prosisz o pomoc w dobraniu czegoś, co podkreśli twoje atuty. Pani przynosi ci fantazyjne ponczo, w którym wyglądasz jak peruwiański pasterz. Słabym głosem pytasz, czy mają sukienki. Mają jakieś dziwne tuby, w których czujesz się jak burrito, więc kupujesz też obciskające majty, żeby dodać sobie pewności siebie. W tych gaciach nie da się oddychać, ale nic nie szkodzi – wstrzymasz po prostu oddech na siedem godzin. Nie takie rzeczy się w życiu robiło.