Grzegorz Krychowiak ma własny styl. Piłkarz mówi, jak reaguje na zaczepki
- Widzę, że Polacy coraz bardziej interesują się modą i chcą mieć u siebie ekskluzywne sklepy - twierdzi Grzegorz Krychowiak, który prężnie rozwija się w branży modowej. Piłkarz wyjawia w rozmowie z WP Kobieta, co drażni go w stylizacjach polskich mężczyzn oraz - czy jest rzecz, której sam nigdy by nie założył.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Pana stylizacje często wywołują spore zainteresowanie. Jak pan reaguje, czytając te wszystkie, niejednokrotnie złośliwe, komentarze?
Grzegorz Krychowiak: Na hejt nie reaguję, bo to nie ma sensu, a z zabawnych komentarzy zdarza mi się pośmiać. Ja naprawdę nie przywiązuję uwagi do tego, co ludzie myślą o moim stylu. Postrzegam modę bardzo indywidualnie i dla mnie najważniejsze jest, żebym to ja był ubrany, tak jak lubię i zgodnie z moim gustem.
Zajmując się czymś intensywnie, często pojawia się tzw. skrzywienie zawodowe, zwracanie uwagi na szczegóły, które mogą być zupełnie niezauważalne dla postronnych. Czy tak jest u pana? Ocenia pan w swojej głowie, jak ubierają się koledzy z drużyny?
Jasne, zdarza się. Czasem myślę sobie, że coś bym zmienił, inaczej połączył, ale nie mówię o tym na głos.
A oni pytają o radę?
Nie, natomiast niektórzy zawodnicy przyszli do mojego butiku i kupili garnitury dla siebie.
To znaczy, że cenią pana gust.
Chyba można tak powiedzieć.
Butik Balamonte to ekskluzywne miejsce. Otwierając taki sklep, nie miał pan obaw, że nie będzie odbiorców? Że Polska to nie Paryż?
Owszem, jest różnica między podejściem do mody w Warszawie, i w Paryżu, ale uważam, że nie ma aż tak dużej przepaści, żeby rezygnować z butiku z dobrze skrojonymi garniturami. W dobie mediów społecznościowych każdy może sprawdzić, jakie trendy obowiązują. Widzę, że Polacy coraz bardziej interesują się modą i chcą mieć u siebie ekskluzywne sklepy.
Niestety często styl i dobry smak przychodzi z czasem. Jakie ma pan przemyślenia na temat stylizacji polskich mężczyzn, którzy próbują być modnie ubrani?
Jestem zwolennikiem łączenia i bawienia się modą, dlatego nie lubię radykalnie krytykować cudzych stylizacji. Jedyne co mnie razi, to rzeczy z ogromnym logo, np. na pasku do spodni. To zbędne chwalenie się, że wydaliśmy dużo pieniędzy.
Czy jest coś, czego na pewno by pan nie założył?
Wychodzę z założenia, że wszystko jest kwestią odpowiedniego połączenia. Oglądając pokazy mody wielkich projektantów, pewnie niektórzy łapią się za głowę, jak tak można się ubrać, ale ja wyłapuję pojedyncze elementy i później staram się wpleść je w zestawienie np. z czymś bardzo klasycznym. Wtedy nie ma aż takiej ekstrawagancji.
Kolekcja z KAZAR jest kolejnym dużym krokiem w rozwoju pana marki. Czy to właśnie w tej branży widzi się pan po przejściu na piłkarską emeryturę?
Wydaje mi się, że zostanę przy piłce, ale staram się angażować w biznesy, które otworzyłem. Balamonte jest jednym z ważniejszych dla mnie, ponieważ zbudowałem markę od zera. Poza tym moda jest moją pasją, dlatego tworzenie projektówz marką KAZAR to była prawdziwa przyjemność. Stworzyliśmy różnorodną kolekcję dedykowaną mężczyznom o różnych potrzebach i gustach. Kilka modeli butów wpisuje się mocno w trendy sezonu, ale jest też wiele modeli, które są bezpiecznym, klasycznym rozwiązaniem. Oczywiście te pierwsze są moimi faworytami.
Pasję do mody ma również pana żona. Kto kogo zaraził?
Interesowałem się modą jeszcze zanim poznałem Celię, a ona również dużo wcześniej zaczęła rozwijać się na tym polu. Można powiedzieć, że wspólne zainteresowanie scementowało naszą relację.
Jesteście razem już 10 lat. Jaka jest pana recepta na udany związek, gdy jednocześnie wykonuje się tak absorbujące zajęcie jak zawodowe granie w piłkę nożną?
Wydaje mi się, że najważniejsze jest, żeby jedna i druga strona akceptowały fakt, że ten sport wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami i częstymi wyjazdami. Kariery piłkarskie nie trwają wiecznie, dlatego my podchodzimy z dużym spokojem do zmian, które dzieją się w moim życiu zawodowym.
A jaki jest wasz sposób na unikanie zbędnych sprzeczek?
Szanowanie nawzajem swoich potrzeb i pasji. Nie mam problemu, aby pójść z żoną w miejsce, na którym bardzo jej zależy, nie marudzę, że mi się nie chce, ale też ważne jest dla mnie, żeby uzyskać zrozumienie w sytuacji, gdy rolę się odwracają.
W głowach wielu Polaków nadal istnieje przekonanie, że piłkarze to kobieciarze. Słusznie?
Na pewno niektórzy zawodnicy zasługują na takie określenie, ale mówienie, że wszyscy, jest bardzo krzywdzące. To jak z niegrzecznym uczniem, który zachowuje się nagannie, a później mówi się, że cała klasa jest zła. Piłka nożna jest bardzo medialna i tą ciemną stroną popularności jest konieczność mierzenia się z krytyką, która powinna być skierowana tylko w stronę winnej osoby, a nie całego środowiska. To już nie te czasy, gdy zawodnik wykorzystywał popularność do imprezowania. Teraz większość chce przede wszystkim rozwijać się biznesowo i zabezpieczyć sobie przyszłość.
Czy jako piłkarz w stabilnym związku, daje pan rady sercowe kolegom?
Nie i nie zamierzam, bo to mogłoby później źle się dla mnie skończyć. Tak samo nigdy nie bawiłem się w swatkę.
Przeglądając pana profil na Instagramie, widać, że oprócz piłki nożnej i mody, dużo czasu poświęca pan na podróże. Czy wysoki standard, który widać na zdjęciach, jest ważnym elementem pana wyjazdów?
Cieszę się, że mogę sobie pozwolić na udogodnienia, ale one nie są najważniejsze. Ostatnio chciałem zwiedzić pewne miejsce w Irlandii Północnej i nie przeszkadzało mi, że samolot był o trzeciej w nocy. Byłem z braćmi w Tajlandii i nie zależało mi, żeby spać w najdroższych hotelach, tylko żeby fajnie spędzić razem czas. O to chodzi w moich podróżach.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!