Blisko ludziHangel: Wywiad Praszyńskiego z Sieklucką nie powinien się nigdy ukazać

Hangel: Wywiad Praszyńskiego z Sieklucką nie powinien się nigdy ukazać

Hangel: Wywiad Praszyńskiego z Sieklucką nie powinien się nigdy ukazać
Źródło zdjęć: © East News
Aleksandra HangelKarolina Błaszkiewicz
29.01.2020 17:49, aktualizacja: 29.01.2020 19:36

"Dziękuję, do widzenia" – usłyszałam w słuchawce. Roman Praszyński nie chciał odpowiedzieć na kilka niewygodnych pytań. Tych samych, które zadał w wywiadzie dla "Vivy" Annie Marii Siekluckiej. Czyżby nie był gotów przyznać się, że lubi seks? Albo jaką bieliznę zakłada na rozmowę o pracę?

Wywiad Praszyńskiego z Sieklucką był autoryzowany. Gwiazda wchodzącego właśnie na ekrany filmu "365 dni" zaznaczyła w nim, że czuła się źle w trakcie jego przeprowadzania. Mimo to dziennikarz zdecydował się go opublikować. Już na tym etapie komuś powinna zapalić się lampka, że może jednak coś w tej rozmowie było nie tak?

Czy wywiad miał być tak "ostry", jak zapowiadana ekranizacja prozy Blanki Lipińskiej? Bo wyszedł bezlitosny i zwyczajnie ohydny.

Zadał mnóstwo pytań, dzięki którym chciał dowiedzieć się jedynie tego, jaką miała na sobie bieliznę na castingu, czy lubi seks, czy piła wieczorami, żeby zapomnieć sceny erotyczne. Nic, co wnosiłoby wartość merytoryczną do wywiadu, który podobno miał dotyczyć filmu. A, no i podsumował ją również, że zachowuje się jak 57-letnia kobieta. Jak gdyby było w tym coś złego.

Aktorka próbowała się w sposób kulturalny obronić. Nie udało się, bo dziennikarz dociskał: "Skoro nie lubi Pani seksu, to co Pani lubi?", " Czyli nie ma Pani swobody z ciałem?". "Na planie czułam się komfortowo, dużo bardziej niż podczas tego wywiadu" – ripostowała Sieklucka.

Czy można odnieść wrażenie, że aktorka czuła się podczas rozmowy zawstydzona i zakłopotana? Tak. Znam to uczucie aż za dobrze. Na myśl przychodzą mi sytuacje, w których się tak czułam. Kiedy ktoś w metrze położył mi rękę na pośladkach, kiedy grupa chłopaków gwizdnęła, gdy przechodziłam, gdy na oko 60-letni mężczyzna uśmiechnął się do mnie, a później oblizał. To wszystko jest bardzo bliskie molestowaniu. Jest przekraczaniem granic, rozbieraniem nas, kobiet, na piersi, pośladki, uda, oczy. Właśnie tego dopuścił się Praszyński w rozmowie z Sieklucką.

Sprawę specjalnie dla WP Kobieta skomentowała aktywistka feministyczna Maja Staśko.
- Najpierw zobaczyłam fragmenty wywiadu w internecie, które były przerażające, ale myślałam, że to jakiś żart. Sprawdziłam na stronie i okazało się, że to rzeczywiście żart – ale z praw kobiet. Jak sobie to czytałam, to pomyślałam, że tak właśnie wychodzi hipokryzja środowiska filmowego i teatralnego. Niedawno przecież aktorki teatru Bagatela opowiedziały, w jaki sposób były traktowane przez dyrektora. Później był protest przeciwko Polańskiemu. A teraz mamy taki wywiad. Wielu z nas wykorzystuje swoje ciało do pracy – praca fizyczna też na tym polega. Aktorki są jednak seksualizowane - stwierdziła.

- Potem mamy takie konsekwencje, że nie postrzega się ich jako osób, pracownic. To, co robiła ta aktorka, to była jej praca. W wywiadzie sprowadzono ją do ciała, którego można dotknąć, na widok którego można się poślinić, pytać o jej życie seksualne. Nie dowiedzieliśmy się niczego, co jest ważne. Ten człowiek chciał poznać jakieś zakulisowe plotki, co rozumiem. Ale zamiast próbować zajrzeć aktorce w majtki, mógł zapytać, jak się przygotowywała do tej roli. Z czym się mierzyła. Jak wyglądała praca na planie. Niczego nie dowiadujemy się też na temat samego filmu. Nie jestem wielką zwolenniczką książki Blanki Lipińskiej, bo uważam, że romantyzowanie przemocy seksualnej nie jest dobre, ale jeśli już robi się promocję filmu na podstawie tej książki, to powinno się o niego zapytać – powiedziała w rozmowie z WP Kobieta.

Dzwonię do Romana Praszyńskiego. – Przepraszam, teraz nie mogę o tym rozmawiać – powiedział. – W tej chwili nie może pan rozmawiać? Czy w ogóle mi pan nie odpowie? – Dziękuję za telefon. Pozdrawiam serdecznie – odkłada słuchawkę.

Na stronie "Vivy" można przeczytać bio dziennikarza. Pisze w nim, że "Gdy widzi las, chciałby wszystko rzucić". Życzę mu, żeby jak najszybciej wybrał się do lubuskiego, które jest najbardziej zalesionym regionem Polski.

Aktualizacja:
Wywiad odpublikowano ze strony Viva.pl. Dziennikarz opublikował oświadczenie. Więcej szczegółów poniżej:
Roman Praszyński "PRZEPRASZA" za obrzydliwy wywiad z aktorką "365 dni": "Konwencja się nie sprawdziła. Miałem, być może, mylne wrażenie"

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl