Hanna Lis z córką
Dziennikarka przyznaje, że jest nadopiekuńczą matką. - Chociaż już teraz zdecydowanie mniej. Byłam. Program „Azja Express” mnie z tej choroby wyleczył. Lecieliśmy do Azji przez Paryż. Przeżyłam tam na lotnisku wręcz załamanie nerwowe, byłam nieprzytomna, nikt nie był w stanie nawiązać ze mną kontaktu, bałam się, że się do nich nie dodzwonię, że nie przeżyją bez 15 telefonów dziennie ode mnie. Były zachwycone! „Tak, mamo, jedź” - dawno nikt mnie tak nie przekonywał do żadnej decyzji. Pierwsze dwa tygodnie to była eksplozja wolności, ale potem się zaczęło: „Mamuś, kiedy wracasz?”. Czułam się, jakbym je zdradziła. Głupie, ale tak było. Kocham je obie najbardziej na świecie - wyznaje.