Hanna Lis: po mnie mogą sobie jeździć ile wlezie
Hanna Lis udzieliła wywiadu miesięcznikowi "Uroda Życia". Opowiada w nim, jak radzi sobie z internetowym hejtem. Zdradza też, że w mężczyznach szuka cech ojca i tłumaczy, dlaczego nie chce być polską Nigellą Lawson.
Get the look
Tomasz i Hanna Lis, Lech Wałęsa
Jakiś czas temu Lis porzuciła dziennikarstwo polityczne. Przerzuciła się na tematykę lifestylową, wzięła udział w programie „Azja Express”. - W sensie zawodowym polityka mnie wewnętrznie wypaliła. Wielokrotnie z powodów politycznych traciłam pracę. Mam grubą skórę, radzę sobie z takimi sytuacjami, dopóki nie zaczynają rykoszetem dotykać mojej rodziny. Mój tata nie żyje, nie ma możliwości, żeby się obronić. Mogę sobie udowadniać, że hejt po mnie spływa, ale jeśli czytam o tacie - najwspanialszym mężczyźnie, jakiego znałam - że był „zdrajcą i ubekiem”, to tracę cały dystans - powiedziała w rozmowie z miesięcznikiem „Uroda Życia”.
Hanna Lis
- Można też zahartować się na to po latach. I rzeczywiście, po mnie mogą sobie jeździć ile wlezie. Kiedy ktoś pisze mi „ty szmato”, to mnie to nie dotyka - dodała.
Monika Olejnik, Hanna Lis
Kilka lat temu otrzymała propozycję, żeby poprowadzić program kulinarny. - Producenci chcieli, żebym była polską Nigellą Lawson. Tylko że ja mam z nią tyle wspólnego, co z astrofizyką. Bliżej mi do Jamiego Olivera, tu się poplamię, tam przeklnę, kiedy mi coś z rąk wyleci - mówi.
Hanna Lis z córką
Dziennikarka przyznaje, że jest nadopiekuńczą matką. - Chociaż już teraz zdecydowanie mniej. Byłam. Program „Azja Express” mnie z tej choroby wyleczył. Lecieliśmy do Azji przez Paryż. Przeżyłam tam na lotnisku wręcz załamanie nerwowe, byłam nieprzytomna, nikt nie był w stanie nawiązać ze mną kontaktu, bałam się, że się do nich nie dodzwonię, że nie przeżyją bez 15 telefonów dziennie ode mnie. Były zachwycone! „Tak, mamo, jedź” - dawno nikt mnie tak nie przekonywał do żadnej decyzji. Pierwsze dwa tygodnie to była eksplozja wolności, ale potem się zaczęło: „Mamuś, kiedy wracasz?”. Czułam się, jakbym je zdradziła. Głupie, ale tak było. Kocham je obie najbardziej na świecie - wyznaje.
Hanna Lis
Lis opowiedziała też o dramatycznym czasie, gdy jej mama miała zawał serca.
- Półtora roku temu, dzień przed Wigilią. Rozległy zawał serca, a potem udar, zatrzymanie krążenia. Była dwukrotnie reanimowana. Przez trzy tygodnie zawieszona między życiem a śmiercią na OIOM-ie. Lekarze nie dawali nam większych nadziei. Codziennie byłam przekonana, że To Jest Już Ten Dzień. Kiedy po trzech tygodniach usłyszałam, że stan jest ciężki, ale stabilny, a nie krytyczny jak dotychczas, byłam gotowa otworzyć szampana - mówi.
Małgorzata Rozenek, Hanna Lis
- Jestem wierząca i myślę czasem, że to, że mama przeżyła, to nie tyle cud, ile robota Szefa na Górze. Mama nadal leży, ale dzielnie walczy o to, by móc znów wstać o własnych siłach - dodaje.
Hanna Lis
Dziennikarka dzieli się też wspomnieniami z walki z chorobą nowotworową ojca. - I chociaż ciągle mu powtarzaliśmy, że z tego wyjdzie, to oboje mieliśmy świadomość, że to nieprawda. Chorował siedem lat. W naszych relacjach wykorzystaliśmy ten czas do maksimum - opowiada.
Hanna i Tomasz Lis
Ojciec był dla niej autorytetem, wzorem, w mężczyznach szukała potem jego cech.
- Mama i tata bardzo się kochali. I równie mocno niekiedy kłócili. W naszym domu nie było cichych dni. Wszystko było na wierzchu - tabuny emocji! Ale o to przecież chodzi w związku, w miłości - żeby utrzymać temperaturę uczuć. Moim rodzicom udawało się to zrobić do samego końca. Dlatego śmierć taty była dla mamy tak wielkim ciosem. Taka jest jednak cena wielkiej miłości: wysoka, ale warto ją zapłacić - twierdzi.