Heroiczna walka matki o pomoc dla Nadii. "Dzwoniłam 36 razy, nikt nie odebrał"
Gdy Nadia odcięła się od toksycznych znajomych, oni zaczęli ją gnębić. W szkole nieustannie słyszała, że jest s..ą, k...ą i konfidentem. – Pojawiły się lęki, płacze, nieprzespane noce. Ktoś z rodziny musiał zawsze przy niej być. Ja chodziłam z nią nawet do łazienki – mówi matka chorej na depresję dziewczyny.
22.01.2019 | aktual.: 22.01.2019 18:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika Jaskólska, znana działaczka społeczna, zaangażowana w pomoc dzieciom zmagającym się z chorobami psychicznymi, codziennie dostaje po kilkadziesiąt wiadomości od zrozpaczonych rodziców, którzy proszą ją o wsparcie. Kobietę szczególnie poruszył przypadek 15-letniej Nadii. Jej matka od samego początku walczy, żeby wyciągnąć dziecko z choroby i, w przeciwieństwie do niektórych rodziców, nigdy nie zamiatała jej problemów pod dywan.
Nadia należy do grona uczniów, którzy nie muszą wkuwać po nocach, aby napisać sprawdzian na piątkę. 14-latka uważała się za dobrą uczennicę i chciała się kolegować z osobami podobnymi do niej. Jednak klasowe prymuski wyznające zasadę: "im więcej się uczysz, tym jesteś mądrzejszy” nie przyjęły jej do grona znajomych.
Odrzucona, znalazła towarzystwo do rozmów i spędzania czasu po lekcjach w innej klasowej grupce. Dzisiaj sama nazywa ją "patologią". – To, co się wyprawiało, to była masakra. Córka piła, paliła i oszukiwała nas na każdym kroku – przyznaje jej mama Agata w rozmowie z WP Kobieta. – Kiedyś namówiła obcego, żeby porozmawiał ze mną przez telefon, podając się za rodzica jednej z jej koleżanek. Podstawiona osoba powiedziała, że Nadia jest u nich w domu, a tak naprawdę była gdzieś na mieście – opowiada Agata.
Matkę przerażało zachowanie córki, ale nie chciała wymierzać jej kar ani robić awantur. – Zasięgnęłam porady od specjalistów i zrozumiałam, że jedyną skuteczną metodą jest spokojna rozmowa – zaznacza. Kobieta zaczęła poświęcać córce coraz więcej czasu, okazywać zrozumienie i wsparcie. Dzięki temu Nadia stopniowo otwierała się na nią i zauważyła, że mama staje się jej przyjaciółką. Agacie w końcu udało się nakłonić nastolatkę do zerwania z toksycznymi równieśnikami, lecz najgorsze dopiero miało nadejść.
- Gdy córka ograniczyła spotkania, zaczęło się obśmiewanie i wyzywanie od s.k, k..w i konfidentów – wspomina Agata. To właśnie było iskrą zapalną depresji u nastolatki. – Pojawiły się lęki, płacze, nieprzespane noce. Ktoś z rodziny musiał zawsze przy niej być. Ja chodziłam z nią nawet do łazienki – mówi matka.
Gdy Nadia przyznała się mamie do myśli samobójczych, ta zaczęła szukać gdziekolwiek i jakiejkolwiek pomocy. W pierwszej kolejności zadzwoniła na jeden z telefonów zaufania dla młodzieży w sytuacjach kryzysowych – Próbowałam dodzwonić się 36 razy w ciągu jednego dnia. Nikt nie odebrał – opowiada.
Zdesperowana matka znalazła numer do Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Bielsku-Białej. Tam też nikt nie odebrał. – Po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka z informacją, że w tej chwili trwa interwencja, więc nie mogą rozmawiać – relacjonuje Agata. Wtedy wsiadła w samochód i pojechała do ośrodka. - Gdy weszłam do placówki, zobaczyłam rozgadane kobiety nad kubkami kawy – twierdzi. Agata wprost zapytała pracownice, dlaczego nie podniosły słuchawki. – Popatrzyły po sobie z zawstydzeniem i już wtedy domyśliłam się, że nie było żadnej interwencji – dodaje.
Termin za kilka miesięcy
Matce udało się znaleźć psychologa dla córki w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Nastolatka leczyła się w poradni przez kilka miesięcy. We wrześniu 2018 roku placówce skończył się kontrakt z NFZ i tym samym urwały się fundusze na darmowe leczenie.
Agata próbowała bezskutecznie znaleźć inną przychodnię, w której córka mogłaby kontynuować darmowe leczenie. W międzyczasie zdrowie psychiczne nastolatki legło w gruzach. Dziewczyna nie chciała wracać sama ze szkoły, aby nie trafić na dawnych przyjaciół. W ciągu kilku minut jej radosny nastrój zamieniał się w czarną rozpacz. – Kiedyś podczas wspólnego jedzenia obiadu śmiała się i żartowała. Później poszła do swojego pokoju, odczytała kolejną okropną wiadomość i pocięła się po żyłach na prawej nodze – opowiada.
Zrozpaczona zadzwoniła do Poradni Specjalistycznej przy szpitalu pediatrycznym w Bielsku- Białej. – Usłyszałam, że najbliższy wolny termin wizyty u lekarza wypada w styczniu 2019 roku – opowiada. – Zapisałam się, ale w międzyczasie leczyłam dziecko prywatnie, chociaż ledwo wystarczało mi na to pieniędzy – przyznaje. Kobieta podsumowała, że w ciągu miesiąca wydawała ponad tysiąc złotych na wizyty córki u psychiatry czy psychologa.
31 grudnia 2018 roku, na cztery dni przed długo wyczekiwaną wizytą w państwowej poradni, Agata dostała sms, że wizyta została odwołana – Próbowałam dowiedzieć się o co chodzi, ale w sylwestra nie byłam w stanie się dodzwonić. Dopiero drugiego stycznia recepcjonistka odebrała i powiadomiła mnie, że pani doktor złożyła wypowiedzenie pod koniec miesiąca i teraz kolejny najbliższy wolny termin to czerwiec 2019 – wspomina. Zrezygnowana Agata rozłączyła się.
Kilkanaście dni później kobieta dowiedziała się, że Narodowy Fundusz Zdrowia odnowił od nowego roku kontrakt z przychodnią, do której w ubiegłym roku chodziła Nadia. – Dzięki temu, że już kiedyś leczyła się u nich, przyjęli nas z powrotem – dodaje.
Wstyd dla rodziców
Matka Nadii uważa, że rodzice wstydzą się mówić, a nawet dopuszczać do swojej świadomości myśl, że ich dziecko może być chore psychicznie. – Znam wiele osób, które szukały pomocy dopiero, gdy dziecko próbowało się zabić – twierdzi. – Wcześniej lekceważyli sygnały, bo przecież jak ich pociecha, która ma wszystko i wychowuje się w szczęśliwej rodzinie, może mieć depresję – dodaje.
Psycholog Agata Nowakowska potwierdza, że w trakcie swojej pracy zawodowej spotyka się z tego typu osobami. – Niejednokrotnie rodzic mówił mi, że już rok wcześniej dziecko coś sygnalizowało, ale tłumaczył sobie to okresem trudnego wieku, przez który przechodzi każdy nastolatek – wyjaśnia.
Zdaniem ekspertki rodzice muszą zrozumieć, że w dzisiejszych czasach depresja jest zdecydowanie bardziej powszechna niż w czasach, gdy oni chodzili do szkoły. Ponadto trzeba pamiętać, że choroba może dotknąć każde dziecko. – Nie ma znaczenia, w jakim środowisku się wychowuje – podkreśla.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ. (słowo "TUTAJ" powinno linkować tu: https://liniawsparcia.pl/)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl