Heroiczna walka matki o pomoc dla Nadii. "Dzwoniłam 36 razy, nikt nie odebrał"
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy Nadia odcięła się od toksycznych znajomych, oni zaczęli ją gnębić. W szkole nieustannie słyszała, że jest s..ą, k...ą i konfidentem. – Pojawiły się lęki, płacze, nieprzespane noce. Ktoś z rodziny musiał zawsze przy niej być. Ja chodziłam z nią nawet do łazienki – mówi matka chorej na depresję dziewczyny.
Monika Jaskólska, znana działaczka społeczna, zaangażowana w pomoc dzieciom zmagającym się z chorobami psychicznymi, codziennie dostaje po kilkadziesiąt wiadomości od zrozpaczonych rodziców, którzy proszą ją o wsparcie. Kobietę szczególnie poruszył przypadek 15-letniej Nadii. Jej matka od samego początku walczy, żeby wyciągnąć dziecko z choroby i, w przeciwieństwie do niektórych rodziców, nigdy nie zamiatała jej problemów pod dywan.
Nadia należy do grona uczniów, którzy nie muszą wkuwać po nocach, aby napisać sprawdzian na piątkę. 14-latka uważała się za dobrą uczennicę i chciała się kolegować z osobami podobnymi do niej. Jednak klasowe prymuski wyznające zasadę: "im więcej się uczysz, tym jesteś mądrzejszy” nie przyjęły jej do grona znajomych.
Odrzucona, znalazła towarzystwo do rozmów i spędzania czasu po lekcjach w innej klasowej grupce. Dzisiaj sama nazywa ją "patologią". – To, co się wyprawiało, to była masakra. Córka piła, paliła i oszukiwała nas na każdym kroku – przyznaje jej mama Agata w rozmowie z WP Kobieta. – Kiedyś namówiła obcego, żeby porozmawiał ze mną przez telefon, podając się za rodzica jednej z jej koleżanek. Podstawiona osoba powiedziała, że Nadia jest u nich w domu, a tak naprawdę była gdzieś na mieście – opowiada Agata.
Matkę przerażało zachowanie córki, ale nie chciała wymierzać jej kar ani robić awantur. – Zasięgnęłam porady od specjalistów i zrozumiałam, że jedyną skuteczną metodą jest spokojna rozmowa – zaznacza. Kobieta zaczęła poświęcać córce coraz więcej czasu, okazywać zrozumienie i wsparcie. Dzięki temu Nadia stopniowo otwierała się na nią i zauważyła, że mama staje się jej przyjaciółką. Agacie w końcu udało się nakłonić nastolatkę do zerwania z toksycznymi równieśnikami, lecz najgorsze dopiero miało nadejść.
- Gdy córka ograniczyła spotkania, zaczęło się obśmiewanie i wyzywanie od s.k, k..w i konfidentów – wspomina Agata. To właśnie było iskrą zapalną depresji u nastolatki. – Pojawiły się lęki, płacze, nieprzespane noce. Ktoś z rodziny musiał zawsze przy niej być. Ja chodziłam z nią nawet do łazienki – mówi matka.
Gdy Nadia przyznała się mamie do myśli samobójczych, ta zaczęła szukać gdziekolwiek i jakiejkolwiek pomocy. W pierwszej kolejności zadzwoniła na jeden z telefonów zaufania dla młodzieży w sytuacjach kryzysowych – Próbowałam dodzwonić się 36 razy w ciągu jednego dnia. Nikt nie odebrał – opowiada.
Zdesperowana matka znalazła numer do Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Bielsku-Białej. Tam też nikt nie odebrał. – Po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka z informacją, że w tej chwili trwa interwencja, więc nie mogą rozmawiać – relacjonuje Agata. Wtedy wsiadła w samochód i pojechała do ośrodka. - Gdy weszłam do placówki, zobaczyłam rozgadane kobiety nad kubkami kawy – twierdzi. Agata wprost zapytała pracownice, dlaczego nie podniosły słuchawki. – Popatrzyły po sobie z zawstydzeniem i już wtedy domyśliłam się, że nie było żadnej interwencji – dodaje.
Termin za kilka miesięcy
Matce udało się znaleźć psychologa dla córki w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Nastolatka leczyła się w poradni przez kilka miesięcy. We wrześniu 2018 roku placówce skończył się kontrakt z NFZ i tym samym urwały się fundusze na darmowe leczenie.
Agata próbowała bezskutecznie znaleźć inną przychodnię, w której córka mogłaby kontynuować darmowe leczenie. W międzyczasie zdrowie psychiczne nastolatki legło w gruzach. Dziewczyna nie chciała wracać sama ze szkoły, aby nie trafić na dawnych przyjaciół. W ciągu kilku minut jej radosny nastrój zamieniał się w czarną rozpacz. – Kiedyś podczas wspólnego jedzenia obiadu śmiała się i żartowała. Później poszła do swojego pokoju, odczytała kolejną okropną wiadomość i pocięła się po żyłach na prawej nodze – opowiada.
Zrozpaczona zadzwoniła do Poradni Specjalistycznej przy szpitalu pediatrycznym w Bielsku- Białej. – Usłyszałam, że najbliższy wolny termin wizyty u lekarza wypada w styczniu 2019 roku – opowiada. – Zapisałam się, ale w międzyczasie leczyłam dziecko prywatnie, chociaż ledwo wystarczało mi na to pieniędzy – przyznaje. Kobieta podsumowała, że w ciągu miesiąca wydawała ponad tysiąc złotych na wizyty córki u psychiatry czy psychologa.
31 grudnia 2018 roku, na cztery dni przed długo wyczekiwaną wizytą w państwowej poradni, Agata dostała sms, że wizyta została odwołana – Próbowałam dowiedzieć się o co chodzi, ale w sylwestra nie byłam w stanie się dodzwonić. Dopiero drugiego stycznia recepcjonistka odebrała i powiadomiła mnie, że pani doktor złożyła wypowiedzenie pod koniec miesiąca i teraz kolejny najbliższy wolny termin to czerwiec 2019 – wspomina. Zrezygnowana Agata rozłączyła się.
Kilkanaście dni później kobieta dowiedziała się, że Narodowy Fundusz Zdrowia odnowił od nowego roku kontrakt z przychodnią, do której w ubiegłym roku chodziła Nadia. – Dzięki temu, że już kiedyś leczyła się u nich, przyjęli nas z powrotem – dodaje.
Wstyd dla rodziców
Matka Nadii uważa, że rodzice wstydzą się mówić, a nawet dopuszczać do swojej świadomości myśl, że ich dziecko może być chore psychicznie. – Znam wiele osób, które szukały pomocy dopiero, gdy dziecko próbowało się zabić – twierdzi. – Wcześniej lekceważyli sygnały, bo przecież jak ich pociecha, która ma wszystko i wychowuje się w szczęśliwej rodzinie, może mieć depresję – dodaje.
Psycholog Agata Nowakowska potwierdza, że w trakcie swojej pracy zawodowej spotyka się z tego typu osobami. – Niejednokrotnie rodzic mówił mi, że już rok wcześniej dziecko coś sygnalizowało, ale tłumaczył sobie to okresem trudnego wieku, przez który przechodzi każdy nastolatek – wyjaśnia.
Zdaniem ekspertki rodzice muszą zrozumieć, że w dzisiejszych czasach depresja jest zdecydowanie bardziej powszechna niż w czasach, gdy oni chodzili do szkoły. Ponadto trzeba pamiętać, że choroba może dotknąć każde dziecko. – Nie ma znaczenia, w jakim środowisku się wychowuje – podkreśla.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ. (słowo "TUTAJ" powinno linkować tu: https://liniawsparcia.pl/)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl