Wszystko zależy od tego, czy mówimy o świeżym związku, romansie czy relacji z długim stażem. Każdy układ rządzi się innymi prawami i niesie za sobą inne niebezpieczeństwa. Na ten temat rozmawiamy z seksuologiem Arkadiuszem Bilejczykiem.
- Kiedy się kochaliśmy, miałam wrażenie, że za chwilę przebijemy ścianę i wylądujemy u sąsiadów. Na początku byłam zachwycona. Moja najbliższa przyjaciółka niedawno przypomniała mi, że przez kilka miesięcy chodziłam rozpromieniona i mówiłam jej, jak mi dobrze. Dziś nie chce mi się w to wierzyć. Był agresywny, ale sprawiał wrażenie nieobecnego. Do tego wszystkiego miał swoje ulubione pozycje i zawsze stosował je w tej samej kolejności – opowiada Agata. Jakie błędy najczęściej popełniamy w łóżku?
Wszystko zależy od tego, czy mówimy o świeżym związku, romansie czy relacji z długim stażem. Każdy układ rządzi się innymi prawami i niesie za sobą inne niebezpieczeństwa. Na ten temat rozmawiamy z seksuologiem Arkadiuszem Bilejczykiem.
Tekst: Anna Plasota/asz/pho
Nową partnerkę traktuje jak eks
- To, co sprawdzało się w przypadku poprzedniego partnera, uznajemy za pewnik i w ten sam sposób odnosimy się do nowo poznanej osoby – mówi seksuolog, Arkadiusz Bilejczyk. W końcu przez miesiące czy lata poznawaliśmy ciało partnera. Pewne metody się sprawdzały, a inne nie. Iza przyznaje, że znalazła się w podobnej sytuacji.
- Facet, z którym spotykałam się w zeszłym roku, za wszelką cenę próbował doprowadzić mnie do orgazmu przy pomocy jednej dziwnej pieszczoty, która na mnie po prostu nie działa. Po wielu próbach, które w pewnym momencie stały się dla mnie uciążliwe, nie wytrzymałam i powiedziałam wprost, że tego nie lubię. Był zdziwiony, ale przestał. Kilka tygodni później przestaliśmy się też spotykać. Nie wiem, może to go uraziło – śmieje się Iza.
To samo, tak samo, o tej samej porze
- Rutyna jest główną przyczyną tego, że seks w stałym związku staje się nudny i niesatysfakcjonujący – wyjaśnia seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. - Uprawiamy seks o tej samej porze, wybieramy te same pozycje, w tej samej kolejności. Partnerzy nie starają się w różnorodny sposób doprowadzać do tego kontaktu. Zachowania stają się przewidywalne: skoro on od rana jest miły, to ona wie, że wieczorem będzie miał ochotę na seks. W samym łóżku też wszystko od zawsze odbywa się tak samo: najpierw on się przytula, później całuje w kark, potem pieści piersi i wybiera pozycję klasyczną, od której przechodzi do kolejnych itd. W takiej sytuacji, bez względu na to, jak byśmy kogoś nie kochali i jak dobrze nie byłoby nam w łóżku – znudzimy się – mówi seksuolog.
27-letnia Monika, która pół roku temu rozstała się z chłopakiem, przyznaje rację. - Mieszkaliśmy razem tylko trzy lata, ale już po roku to zauważyłam. Piotr miał swoje ulubione pozycje i nie chciał próbować niczego innego. Na początku seks był świetny, ale po pewnym czasie zdążyłam się nauczyć, w której pozycji kończy, w jakiej zaczyna. Podczas stosunku nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, na jakim etapie teraz jesteśmy – wyznaje Monika.
Myśli o niebieskich migdałach
Agacie z kolei najbardziej dało się we znaki to, że jej partner był nieobecny podczas seksu.
- Kochaliśmy się, a ja w ogólnie nie czułam jego obecności. Miałam wrażenie, że jest w pracy albo z kolegami na piwie. Nawet na mnie nie patrzył, nie mówiąc już o tym, żeby czasem mnie pocałował. Nie interesowały go też moje potrzeby. Wiedział, że mam trudności z osiąganiem orgazmu i nie wystarczy mi to, by od razu przejść do rzeczy. Lubię zabawy dłońmi, pieszczoty oralne i mówiłam mu o tym otwarcie, ale mimo tego nie liczył się z tym, tylko myślał o własnych potrzebach – opowiada Agata, która twierdzi, że dopiero teraz dotarło do niej, jak fatalny to był seks.
- Od niedawna spotykam się z kimś. Nie można tego nawet jeszcze nazwać związkiem. Rzadko rozmawiamy, raczej nigdzie razem nie wychodzimy, a mimo tego, czuję jego obecność tysiąc razy bardziej, niż miało to miejsce w przypadku stałego związku, który budowaliśmy latami. Teoretycznie to tam powinna być intymność, a nie w nowym romansie, który jeszcze nie ma żadnego fundamentu – opowiada.
Seks wbrew sobie
- Zdarza się, że uprawiamy seks wtedy, kiedy nie mamy na to ochoty. Jesteśmy zmęczeni, zestresowani, nasze myśli krążą wokół jakiegoś problemu, a mimo to, zgadzamy się na igraszki za namową partnera – wyjaśnia seksuolog. – Takie sytuacje częściej mają miejsce w przypadku pań, ale zdarza się, że i panowie decydują się na seks wtedy, kiedy wcale nie mają na to ochoty, bo nie chcą wyjść na słabych kochanków – wyjaśnia seksuolog.
25-letni Darek przyznaje, że sam skusił się kilkakrotnie na takie rozwiązanie wtedy, kiedy wcale nie miał na to ochoty.
- Takie sytuacja faktycznie często się zdarzały w moim związku wcześniej, ale w końcu usiedliśmy, pogadaliśmy i rozwiązaliśmy ten problem – opowiada. – To nie było tak, że ja nie miałem ochoty na seks, tylko moja dziewczyna uwielbiała robić to rano. Ja też nie wyobrażam sobie lepszej metody na to, by rozpocząć dzień, ale za bardzo się stresowałem. Pracuję w poważnej firmie zajmującej się finansami. Zawsze musiałem być na czas: pachnący, dobrze ubrany, z idealnie zawiązanym krawatem. Podczas seksu patrzyłem na telefon, żeby kontrolować czas, to sprawiało, że nie mogłem czerpać radości z tego, co przeżywam, więc automatycznie wydłużało stosunek. Przez to ani w łóżku nie wykazywałem się jako dobry kochanek, ani w pracy. Na szczęście pogadaliśmy szczerze, nikt się nie obraził – śmieje się Darek.
Tekst: Anna Plasota/asz/pho