Jaś Fasola za stary na wygłupy
Popularny aktor Rowan Atkinson zakomunikował swoim fanom, że w przyszłości
będą go rzadziej widywać w roli Jasia Fasoli, ponieważ nie przystoi ona dojrzałemu wiekowi 57 lat, który komik już osiągnął.
18.11.2012 | aktual.: 18.11.2012 22:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Popularny aktor Rowan Atkinson zakomunikował swoim fanom, że w przyszłości będą go rzadziej widywać w roli urodzonego życiowego ofermy Jasia Fasoli, ponieważ taka rola, choć bardzo kasowa, nie przystoi dojrzałemu wiekowi 57 lat, który komik już osiągnął.
W wywiadzie dla sobotniego "Daily Telegraph" aktor dał do zrozumienia, że zamiast na komedii sytuacyjnej zamierza się skoncentrować na poważniejszych rolach. "Mam wrażenie, że jeśli ktoś po pięćdziesiątce zachowuje się dziecinnie, to jest nieco żałosny. W tym wieku trzeba się mieć na baczności" - oświadczył.
Aktor przyznał, że rola Jasia Fasoli zaszufladkowała go jako błazna i niedorajdę i publiczności trudno już spojrzeć na niego w innym świetle. Jednak on sam odkrył w sobie na nowo miłość do teatru, gdy w 2009 roku wystąpił w musicalu "Oliver!" opartym na powieści Charlesa Dickensa "Oliver Twist". Atkinson uznał wówczas, że dobrze czuje się na scenie.
Teraz przygotowuje się do roli osamotnionego nauczyciela, głównej postaci w sztuce Simona Graya "Quartermaine's Terms" (w wolnym tłumaczeniu: "Szkolne semestry nauczyciela nazwiskiem Quartermaine"), która zostanie wystawiona na deskach londyńskiego West Endu.
Po raz ostatni w roli Jasia Fasoli Atkinson wystąpił w lipcu br. na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Londynie, co ściągnęło na niego krytykę, że ukradkiem promuje telefon komórkowy Samsunga - jednego ze sponsorów igrzysk.
Atkinson w wywiadzie dla "Daily Telegraph" ubolewa też nad zwiastunami i reklamami programów i filmów, które sprawiają, że widzowie w telewizji, teatrze czy kinie pozbawiani są wszelkiej niespodzianki. "Bardzo rzadko zdarza się, że zasiadamy w fotelach, by obejrzeć coś, o czym nie wiemy nic z góry - a kiedyś było inaczej" - powiedział komik.
Ostatnio aktor zadebiutował w nowej dla niego publicznej roli, krytykując przepisy ustawy o porządku publicznym, zabraniające używania obraźliwych słów i zachowań. Na mocy tych przepisów doszło do głośnych w Wielkiej Brytanii przypadków zatrzymań: chrześcijański kaznodzieja został zatrzymany pod zarzutem homofobii za to, że nazwał homoseksualizm grzechem, 16-latek za plakat, na którym napisał, że scjentologia jest groźną sektą, a w innym przypadku zatrzymano studenta za niesmaczny żart na Twitterze pod adresem sportowca z olimpijskiej ekipy gimnastycznej. Atkinson oświadczył, że ustawa o porządku publicznym powinna być w niektórych fragmentach uchylona i dopuszczać to, że ludzie się wzajemnie obrażają. W przeciwnym razie jest szkodliwa dla wolności słowa.
"Oczywisty problem z wyjęciem obrażania spod prawa polega na tym, że zbyt wiele rzeczy można zinterpretować jako obelgę. Krytyka, szyderstwo, sarkazm, lub choćby nawet wyrażanie opinii alternatywnej wobec obowiązującej ortodoksji myślenia może być interpretowane jako obelga" - zaznaczył.
"Prawo nie powinno być poplecznikiem nowej nietolerancji" - dodał Atkinson, krytykując "przemysł społecznego oburzenia", w którym, jak stwierdził, "samozwańczy arbitrzy decydujący, co jest w interesie publicznym, podsycają oburzenie, a wtedy policja znajduje się pod ogromną presją, by zareagować".
(PAP/ma)