Minęło 25 lat od wypadku córki. Ostatnie słowa Oli zapamięta na zawsze
Czas często uznawany jest za lekarstwo na rany, umożliwiając spojrzenie na sytuację z dystansu. Jednak dla matki, która przez 25 lat codziennie zmaga się z tragedią swojego dziecka, emocje są trudne do wyłączenia. - Ja to kasuję - przyznała Ewa Błaszczyk.
25 lat temu, dokładnie 11 maja 2000 roku, córka Ewy Błaszczyk, Ola, zakrztusiła się tabletką, co doprowadziło do obrzęku mózgu. W efekcie dziewczyna zapadła w śpiączkę, z której do dziś się nie wybudziła.
- Jak lekarze sprawdzali, jak jest z tym obrzękiem mózgu, to Ola wtedy krzyczała "Mama!", ale później już nigdy nic nie powiedziała - wyznała aktorka w rozmowie z Krzysztofem Ibiszem w programie "Demakijaż".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Ewa Błaszczyk: "To nieprawda, że jestem niezłomna"
Dwie tragedie w życiu Ewy Błaszczyk
Najpierw straciła męża, a 100 dni później doszło do wypadku córki, co całkowicie zmieniło życie rodziny. Rok 2000 był dla Ewy Błaszczyk czasem niewyobrażalnego dramatu. Mimo że aktorka koncentruje się na działaniach mających na celu wybudzenie córki i wsparcie dzieci oraz ich rodzin po ciężkich urazach neurologicznych, wspomnienie koszmaru z 11 maja 2000 roku pozostaje niezmienne.
- Ja to kasuję. Ja w ogóle nie chcę o tym myśleć, przywoływać tego, bo z tego nic nie wynika. Jest to, co jest. I teraz tym, co jest, trzeba zrobić tak, żeby było lepiej - powiedziała w wywiadzie dla serwisu Party.
Aktorka nieustannie myśli o tym, jak pomóc swojemu dziecku oraz innym rodzinom w podobnej sytuacji. Dzięki jej inicjatywie powstała Klinika Neurorehabilitacyjna "Budzik". Ewa Błaszczyk pokłada nadzieję w nowoczesnych metodach leczenia, stale poszerzając swoją wiedzę na temat nowych możliwości w medycynie i poszukując specjalistów.
"Taki komunikat muszę zawrzeć"
Ewa Błaszczyk opowiedziała o stanie córki w podcaście "Pacjenci". Jak wyjawiła, Oli od lat nie ma już w klinice "Budzik".
- To trwa 25 lat, więc taki komunikat muszę zawrzeć. (...) Ola nie przebywa w "Budziku", tylko od lat, ponad 20, przebywa w domu. W szpitalu jest jak każdy z nas, jeśli coś jej się dzieje, że wymaga szpitala. I jest wtedy na takim oddziale, w takim szpitalu, który jest dedykowany temu, co jej dolega. Staramy się oczywiście, żeby była tam jak najrzadziej, bo bariera immunologiczna u takich osób też jest mocno obniżona i my mamy katar, a ci ludzie mają zapalenie płuc, więc to nie jest tak samo. I trzeba po prostu tak robić, żeby być jak najbardziej poza szpitalem - podkreśliła Błaszczyk.
Jak dodała, "to jest wyścig z czasem".
- Coraz więcej mamy aparatów diagnostycznych, żeby zobaczyć, jak ten mózg działa. Naprawdę to idzie w oszałamiającym tempie. Ale jest to wyścig z czasem, czy utrzymamy organizm w tak dobrej formie, żeby w przyszłości można było z czegoś nadzwyczajnego skorzystać, czy też nie damy rady - wyjawiła aktorka.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl