Jest jedną z nielicznych kobiet w tym fachu. Sprząta domy po zmarłych
Są mieszkania, w których zwłoki znajdują się nawet kilka miesięcy. - Zapach rozkładającego się ludzkiego ciała nie przeraża jej jednak tak bardzo, jak wszechobecna samotność i smutek - mówi Miyu Kojima - jedna z nielicznych kobiet, które wykonują kodokushi. To zawód sprzątacza mieszkań po nieboszczykach.
05.11.2017 | aktual.: 08.11.2017 11:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
ŚMIERĆ CORAZ BARDZIEJ ABSTRAKCYJNA
W starzejących się coraz szybciej społeczeństwach jest coraz więcej ludzi zapomnianych przez świat. Osoby takie żyją samotnie i samotnie umierają. Często nawet po śmierci nikt się o nie nie upomina. Zdarza się, że ich ciała odnajdywane są po wielu miesiącach. Trzeba wówczas nie tylko z szacunkiem je pochować, ale także posprzątać miejsce, gdzie żyli i gdzie umarli. To bardzo obciążająca praca. Wśród osób, które biorą na siebie taki obowiązek, znajdują się też kobiety.
Miyu Kojima od lat zajmuje się sprzątaniem po zmarłych. Sama przyznaje, że nie jest to zwykła praca. Jak zapewnia w rozmowie z Al Jazeerą, to, co robi, jest dla niej czymś w rodzaju misji, która z jednej strony wymaga od człowieka dużej odporności psychicznej, ale oprócz tego również nieprzeciętnej wrażliwości.
MIYU - SPRZĄTACZKA PO KODOKUSHI
W Kraju Kwitnącej Wiśni jest tak wielu ludzi, którzy umierają w samotności, że zjawisko to ma tam swoją nazwę. Określa się je mianem kodokushi (samotna śmierć). W samym tylko Tokio liczba osób, które zmarły w taki sposób, idzie każdego roku w tysiące. Według szacunków z 2006 r. blisko 5 procent wszystkich pogrzebów, które odbyły się w Japonii, miało związek ze zjawiskiem kodokushi. Z roku na rok liczba takich zgonów rośnie. Co ciekawe, nie zawsze są to ludzie starzy. Czasami zdarza się, że są to osoby, które niedawno weszły w dorosłość, ale już zdążyły zaznać goryczy samotności. Z roku na rok potrzeba też coraz więcej ludzi, którzy udźwigną ciężar związany z posprzątaniem domu, w którym mieszkał taki człowiek oraz z zamknięciem jego spraw.
Miyu Kojima jest w tym zawodzie już drugi rok. Ma 24 lata, jest drobnej budowy ciała i często się uśmiecha. Trudno, by osoby, które widzą ją pierwszy raz, podejrzewały, czym na co dzień się zajmuje. Ona sama przyznaje, że chęć wykonywania takiego zajęcia wymaga od człowieka przede wszystkim oswojenia się z tematem przemijania i śmierci. Szczególnie na początku jest trudno. Miyu na co dzień nie tylko widzi zmarłych, ale wykonuje też ciężką fizyczną pracę w domach, które należały do nich przed śmiercią. Miejsca te przepełnione są posępną atmosferą, a ona i jej koledzy spędzają w nich wiele godzin.
MODLITWA I KWIATY
Obowiązków, które spoczywają na młodej kobiecie, jest mnóstwo. Każdy dzień wygląda podobnie. Zaczyna się od spotkania z kolegami i omówienia zlecenia. Po przyjeździe na miejsce kobieta stara się zawsze uhonorować pamięć zmarłego poprzez odmówienie modlitwy. Czasami w niektórych miejscach pozostawia kwiaty. Pewnego razu zdarzyło się jej udekorować w ten sposób ubikację, bo właśnie tam znaleziono ciało. Potem przystępuje do właściwej pracy.
Po zabraniu zwłok to właśnie ona musi uprzątnąć miejsce, w którym znajdowało się ciało zapomnianego człowieka. Do odosobnionych nie należą przypadki, gdy są one już w fazie dalece posuniętego rozkładu. Często zdarza się, że leżą nieodkryte nawet przez dwa, trzy miesiące. Ale zdarzyło się jej również porządkować dom, w którym ciało znaleziono dopiero po upływie ośmiu miesięcy. To ona musi wówczas usunąć zanieczyszczone meble czy posprzątać miejsca po wyciekach. Nie tylko atmosfera jest wówczas przytłaczająca, ale też unoszący się w powietrzu zapach. Najbardziej wymagające pod tym względem jest doprowadzanie do porządku miejsc, w których doszło np. do samobójstwa.
CO MÓWIĄ RZECZY ZMARŁYCH?
Potem przychodzi czas sprzątania domu. Miyu musi nie tylko przywrócić ład danemu miejscu, ale również posegregować rzeczy. Jest to zajęcie wyczerpujące nie tylko pod względem fizycznym, ale również emocjonalnym. Jak tłumaczy, porządkowanie domu przypomina często wiwisekcję czyjegoś życia – pozwala dość dobrze poznać osobę, choć nigdy wcześniej nie miało się z nią żadnego kontaktu.
- Głównie sprzątamy te mieszkania, apartamenty, domy, gdzie miała miejsce taka śmierć w samotności - powiedziała Miyu cytowana przez serwis Al Jazeera. - Podczas sprzątania często myślę o tym, kto tu mieszkał, jakie miał życie, jaką miał kiedyś pracę i co o tej osobie myślała jej rodzina.
ŻYWI STRASZNIEJSI NIŻ ZMARLI
Część uprzątniętych rzeczy trafia do utylizacji, a pamiątki odkładane są na bok i przekazywane bliskim, o ile zmarły posiadał krewnych. W związku z tym kobieta oraz jej koledzy sami nazywają siebie często organizatorami pamięci. Jak wyjaśnia Japonka, to właśnie kontakt z rodzinami zmarłych często jest najtrudniejszą częścią jej pracy. Reakcje niektórych krewnych pozostają dla niej zagadką. Zdarza się, że bliższa czy dalsza rodzina wcale nie chce przyjąć tych pamiątek – zdjęć, kolekcji znaczków, monet czy innych rzeczy, które kolekcjonował zmarły. Przekazywane są one wówczas do utylizacji. Takie odmowy zdarzają się bardzo często i doprowadziły młodą kobietę do smutnej refleksji.
- Jest mi bardzo przykro, kiedy rodzina nie chce wziąć tych rzeczy. Wszak jest to coś, co dana osoba po sobie pozostawiła, coś co ma wartość pamiątkową – powiedziała Japonka._ - Z roku na rok coraz bardziej czuję, że ludzie odłączają się od siebie. Myślę, że ta utrata więzi, utrata kontaktu, jest główną przyczyną stojąca za kodokushi. Widzę tych wszystkich ludzi, którzy nie dbają o swoich rodziców czy rodziny. Niektórzy nawet nie patrzą na pamiątki, chyba że widzą pieniądze.To jest to, co chętnie biorą._
24-latka przyznaje, że jej praca nie jest zwyczajna, wymaga wiele wytrwałości i siły mentalnej. Nie ukrywa jednak, że sama szukała dla siebie takiego zajęcia. Trochę przez swojego ojca, który również pracował w tym fachu. Dziewczyna wspomina, że wielu jej bliskich miało problem, by oswoić się z jej decyzją. Sprzeciwiała się temu jej matka, nie podobało się to także jej partnerowi, który na wszelkie sposoby starał się obrzydzić jej tę pracę. Ona jednak postawiła na swoim i choć nie jest łatwo, nie żałuje.