GwiazdyJulia Jaroszewska z "Projekt Lady" w kolejnym teledysku. Zdradza kulisy utworu i swojej przemiany

Julia Jaroszewska z "Projekt Lady" w kolejnym teledysku. Zdradza kulisy utworu i swojej przemiany

Finalistka drugiej edycji "Projekt Lady" rozkręca swoją karierę muzyczną. Z początkiem roku zaskoczyła wszystkich metamorfozą, nie tylko związaną ze stylem ubierania się. 23-latka w rozmowie z WP Kobieta przyznała też, dlaczego może podziękować niektórym hejterom.

Julia Jaroszewska z "Projekt Lady" w kolejnym teledysku. Zdradza kulisy utworu i swojej przemiany
Źródło zdjęć: © Forum
Magdalena Pomorska

21.01.2018 | aktual.: 22.01.2018 16:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Magda Pomorska, Wirtualna Polska: Patrząc na twoje najnowsze zdjęcia trudno nie zapytać o metamorfozę. Zmieniłaś styl i znacznie schudłaś. To było postanowienie "nowy rok i nowa ja"?
Julia Jaroszewska: Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że tyle osób będzie zainteresowanych moją metamorfozą i na ile osób wpłynie. Całą skrzynkę mam zasypaną wiadomościami z pytaniami, co robię i co mnie zmotywowało. Z pewnością zmotywował mnie program, w którym już ćwiczyliśmy ("Projekt Lady 2" – przyp. red.) . Pierwszy trening był z Patrycją Wieją na świeżym powietrzu. Nie znalazło się to w odcinku, ale można było obejrzeć ten fragment w dodatkowych materiałach. Zobaczyłam, że regularnie ćwicząc, chudnie się i to nie jest żadna ściema (uśmiech). W programie zrzuciłam 2 kilogramy, lepiej się poczułam i chciałam to kontynuować. Mój dziadek zakupił orbitreka i ławeczkę i szczerze mówiąc, to on mnie codziennie motywuje. Gwarantuję, że wystarczy poświęcić 30-40 minut, 3 razy w tygodniu, aby zrzucić zbędne kilogramy. Oczywiście zmieniłam też sposób odżywiania, bo ćwiczenia idą w parze z jadłospisem. Teraz ćwiczę regularnie, wymieniłam zawartość swojej garderoby. Jestem bardzo zadowolona, bo teraz w kwestii wyglądu spotykam się z pochwałami i aprobatą. Do tej pory po programie schudłam 9 kg.

Po programie postawiłaś na rozwój swojej kariery muzycznej. Efektem jest kolejna piosenka i teledysk. "Nie uciekaj" z trudną miłosną historią to zbiór twoich doświadczeń czy może obaw?
Tekst do piosenki napisała dla mnie Lilu. Była gościem specjalnym w programie "Projekt Lady". Na finale bardzo mnie wsparła i powiedziała, że chciałaby stworzyć coś razem. To dla mnie ogromne wyróżnienie, bo jest świetną wokalistką, wszechstronnie utalentowaną. Spotkałyśmy się na nagraniu DDTVN, a potem przy butelce wina powstał tekst do piosenki "Nie uciekaj"(uśmiech). Potem nagrałam ją w studiu, nakręciłam teledysk. Utożsamiam się z tekstem, bo Lilu trafiła w samo sedno. Jest to na pewno zbiór moich doświadczeń, bo mam za sobą dwa burzliwe związki, które wpłynęły na moje życie. To też piosenka o tym, żeby nie oceniać po pozorach. Widzimy często to, co chcemy widzieć. A za zamkniętymi drzwiami może dziać się co innego. To taka prośba do ludzi, żeby nie oceniać zbyt pochopnie. Mamy tendencję do zwracania uwagi na wygląd, pojedyncze gesty i tak tworzymy sobie opinię na temat drugiego człowieka. Często mylną, bo opartą tylko na wyrywkach. Tak jak zresztą było w moim przypadku.

W teledysku wystąpiłaś w kilku kreacjach – wszystkie idealnie dopasowane do twojej nowej figury. Zdradzisz, skąd są te sukienki, bo pytają też obserwatorzy na Instagramie?
Zawsze do teledysków sama projektuję, ale tym razem dostałam propozycję współpracy. Zarówno sukienką – jak się śmieję – "diamont", czyli błyszcząca i zwracająca uwagę, jak i druga z przebłyskami jest z butiku Exclusivve.

Wiadomość o twoim najnowszym teledysku udostępniła Małgorzata Rozenek. Czy to właśnie ją darzysz największą sympatią, czy może złapałaś lepszy kontakt z którąś z mentorek?
Wiem, że to zabrzmi banalnie, jak powiem, że wszystkie. Jednak są na tyle różne, że ten wybór jest trudny. To trochę tak, jakbym uwielbiała trzy potrawy i miała wybrać jedną, chociaż wszystkie lubię. Co ważne, każda z jurorek uczyła nas czego innego. Pani Irena była od etykiety i zasad savoir-vivre, ale kiedy razem byłyśmy w programie śniadaniowym i zaproponowała mi przejście na "ty" to całkowicie mnie zaskoczyła. Do dziś nie mogę się przemóc, żeby powiedzieć "Irena" (uśmiech). To samo pani Tatiana. Prywatnie obie są naprawdę dużo bardziej ciepłe i nie takie surowe. Wiadomo jednak, że pewnych schematów zachować wymaga formuła programu. Inaczej 13 zbuntowanych dziewczyn weszłoby im na głowę. Wiadomo, że pani Małgosia miała nas podtrzymywać na duchu. W programie złapałam z nią świetny kontakt. Poza kamerami często prosiłam o radę dietetyczne czy dotyczące przemowy. Pomagała nam nie tylko z wyglądem, ale też w innych kwestiach. Pani Tatiana pomagała nam z kolei w kwestiach związanych z naszymi emocjami. Pokazała mi, jak się bać hejtu, czy tego, co ludzie powiedzą. Teraz wiem, że jeśli będę ciągle patrzyła na wszystkich, to wszyscy będą szczęśliwi oprócz mnie. Dlatego wzięłam sprawy w swoje ręce i działam. Jestem bardzo szczęśliwa, że zaryzykowałam i spełniam się. Fakt, że pani Małgosia udostępniła mój teledysk, bardzo mnie cieszy, bo nie ukrywam, że wzoruję się na niej. Mogę powiedzieć, że jest moją idolką (uśmiech).

Wspominasz o hejcie. Ten dotykał cię już od pierwszych materiałów promujących program. Jak teraz sobie radzisz z negatywnymi komentarzami? Czy pomógł ci w tym program?
Zdecydowanie pomógł. To jest ta największa wygrana, że wszystkie rady wdrożyłam w życie. Pierwszy raz, gdy czytałam o sobie, że jestem podstawiona, to widziałam te negatywne opinie. Wiem, że inaczej się ubierałam, malowałam i byłam grubsza. Już wtedy pamiętam, że pomyślałam "Julia, nie rób sobie tego, co ci to da. Nie czytaj komentarzy". Powiedziałam sobie, że jeśli stracę energię i pozytywne nastawienie przez anonimowe wypowiedzi w sieci, to będzie koniec. A tego chciałam uniknąć. Ostatnio jednak jestem w szoku i bardzo dziękuję ludziom – tutaj przekaz też do moich hejterów – że coraz częściej pojawia się konstruktywna krytyka. Zamiast głupich wulgaryzmów, które moja asystentka wychwytuje jako pierwsza, pojawiają się rzetelne uwagi. To nie jest tak, że nie czytam wszystkiego, bo jestem w siebie zapatrzona. Ale każdy z nas ma też jakąś granicę odporności. Podziwiam jednak to, że ludzie zdobyli się na to, żeby dać mi konstruktywną krytykę. Piszą, że trochę tekst nie do końca, podkład do przerobienia, ale wokal świetny. Wkrótce znowu jadę do studia nagrywać nowe piosenki, więc na pewno posłucham tych rad. Wcześniej krytykowali mnie bez sensu, a ja i tak nie mogłam nic z tym zrobić, bo ktoś jedynie mnie obraża. Natomiast kiedy ktoś pisze, co mu się nie podoba, ale przy okazji radzi, jak można coś poprawić, to ja naprawdę to doceniam. W projekcie było podobnie, bo krytyka była równoważona z pochwałami.

Pojawiła się już informacja, że ruszają castingi do trzeciej edycji. Czy to propozycja tylko dla zbuntowanych dziewczyn z oryginalnym wizerunkiem czy może dla każdej zagubionej i szukającej swojej życiowej drogi?
Myślę, że każda osoba ma swoje problemy. Czasem skromna dziewczynka, która wygląda jak aniołek, ma złą przeszłość i problemy, z którymi nie umie sobie poradzić. Z kolei buntowniczka w głębi serca może być ciepła i naturalna, ale wszystko chowa pod maską. Myślę, że jeśli są problemy, z którymi nie umiemy sobie poradzić i mimo wsparcia rodziny – które ja mam – popełnia się błędy, za które trzeba przepraszać, to naprawdę warto się zgłosić. Muszę podkreślić jedno – nie można niczego udawać. Kamera jest bezlitosna i wychwyci wszystko. Jeśli ktoś chce tylko iść dla sławy, to niech lepiej się wstrzyma. Wiele osób mi mówi, że mi fajnie, bo śpiewam po zdobyciu popularności w programie. Ale to tak nie działa. Wcześniej supportowałam wokalem kilka sezonów gwiazdy, miałam także możliwość zatańczyć na koncertach Cleo. Teraz rozwijam się jako piosenkarka, ale sama na to wszystko zapracowałam. Po zakończeniu "Projekt Lady" nie zachłysnęłam się sławą. Wszystkie pieniądze zainwestowałam w rozwój. Nie mam menadżera, więc robię wszystko sama i jest mi o wiele trudniej. Jeśli liczy się, że po udziale w jednym programie propozycje posypią się jak z rękawa, to może się przeliczyć. Nikt nie chce celebrytów, którzy spędzają dni na robieniu sobie selfie. Tylko nielicznym osobom z pasją, które chcą walczyć o marzenia i potrafią ciężko na to pracować, uda się wydłużyć to przysłowiowe "5 minut". Do programu poszłam, bo miałam problemy. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Trzeba jednak nauczyć się pokory i pracy nad sobą.

Komentarze (16)