Blisko ludziKatarzyna Szymon - stygmatyczka czy "fałszywa wizjonerka"?

Katarzyna Szymon - stygmatyczka czy "fałszywa wizjonerka"?

Uzdrawiała, rozmawiała ze zmarłymi i świętymi. Znała też los Polski. W stanie wojennym pod jej oknami ustawiały się tłumy. Gdy 29 lat temu zmarła, na jej pogrzeb przyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Kuria Metropolitarna w Katowicach orzekła jednak, że cudu nie było. Wierni mówią, że to kwestia wiary. Mimo starań wielu osób, z którymi się zetknęła, proces beatyfikacyjny formalnie nie rozpoczął się.

Katarzyna Szymon - stygmatyczka czy "fałszywa wizjonerka"?
Źródło zdjęć: © katarzynaszymon.pl

Uzdrawiała, rozmawiała ze zmarłymi i świętymi. Znała też los Polski. W stanie wojennym pod jej oknami ustawiały się tłumy. Gdy 29 lat temu zmarła, na jej pogrzeb przyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Kuria Metropolitarna w Katowicach orzekła jednak, że cudu nie było. Wierni mówią, że to kwestia wiary. Mimo starań wielu osób, z którymi się zetknęła, proces beatyfikacyjny formalnie nie rozpoczął się.

Do dokumentacji o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego złożonej w 2001 roku w katowickiej kurii dołączono kilka tysięcy relacji osób, które opisały spotkanie z Katarzyną Szymon.
- Wciąż zabiegam o jej beatyfikację, ale się nie udaje – mówiła w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” Marta Godziek.

W piątki i środy otwierały się jej rany na dłoniach i stopach. Czasem płakała krwawymi łzami, miała też poranione czoło, jakby od korony cierniowej. Z duszami dyskutowała w literackiej polszczyźnie, przemawiała też po hebrajsku i aramejsku. A przecież - Katarzynka, jak o niej mówiono - była prostą kobietą, Ślązaczką spod Pszczyny. Nie umiała czytać ani pisać.

Przyszła na świat 21 października 1907 r. w okolicach Pszczyny. Pierwszych objawień doznała już w czasie pełnego nieszczęść dzieciństwa, z kolei stygmaty pojawiły się u niej w roku 1946, w Wielki Piątek. Ludzie zaczęli do niej przychodzić jak do świętej.
Władysław Nowak napisał w liście do kurii: "Pani Katarzynie mam wiele do zawdzięczenia, szczególnie to, że za jej pośrednictwem została cudownie uzdrowiona z nieuleczalnej choroby siostra mojej żony Józefa Kaczmarczyk. Uzdrowienie to było zapowiedziane w ekstazie, kiedy przez Katarzynę przemawiała bł. Aniela Salava, a było to na urodzinach Katarzyny 1983 roku. W tym czasie była Katarzyna chwilowo u gospodarza w Łaziskach".

Jej stygmaty przywracały ludziom wiarę, ale budziły też nieufność, nawet nienawiść władz. Katarzyna opowiadała, że w latach 50. dopadła ją milicja, pobiła do nieprzytomności, wyrzuciła gdzieś na pole. Wciąż jej grożono, że zniknie bez śladu.

Oprócz stygmatów miała też wizje przyszłości, rozmawiała ze zmarłymi. Była skromna. Ukrywała swoje rany, nosiła bluzki z długimi rękawami. Wstydziła się stygmatów; nie umiała wytłumaczyć, dlaczego to ją spotyka. Rany nigdy się nie goiły, jedynie lekko zasklepiały, żeby w kolejne dni znowu spływać krwią.

Stygmatyczkę badał wybitny lekarz prof. Franciszek Kokot. - Powiedział, że to cud - twierdziła Marta Godziek w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, u której w ostatnich latach życia mieszkała Katarzyna. Profesor nie potwierdza tych słów. Czy to możliwe, żeby kobieta sama zadawała sobie rany? - Na to wygląda - mówił „Wyborczej” prof. Kokot. Wielu księży twierdziło podobnie.

Katarzyna Szymon głosiła, że losami kraju kierują ludzie, a ci bywają słabi. W samym środku stanu wojennego zapewniała, że Solidarność powróci, ale nie sprosta legendzie. I że kapłani powinni żyć skromniej i cnotliwiej, a naród musi być bardziej pracowity.

Co ciekawe, ustami polskiej stygmatyczki miał przemawiać m.in. duch... samego ojca Pio. W 1974 r. miał powiedzieć: „Przyszedłem do was, aby was ostrzec. Pycha - źródło wszystkich grzechów, rozpanoszyła się dookoła. Za tego rodzaju grzechy grożą takie kary Boże, jak wojna, głód, choroby wszelkiego rodzaju, trzęsienie ziemi, wylewy wód, trąby powietrzne, walenia się domów i drzew w lesie, uderzenia piorunów, a w końcu, trzy dni ciemności.”

Nie wszystkim to się podobało. Przyczyną niechęci kościoła do jej stygmatów i objawień miała być także obsesja Katarzynki na… punkcie spodni, które noszą kobiety. - Za bardzo przejęła się biblijnym nakazem, aby kobiety nie nosiły męskich ubiorów. „Pamiętajcie matki, panny i dziewczynki – miała mówić Maryja poprzez Szymon — nie chodźcie nigdy w spodniach, bo to strój dla mężczyzn. Tyle lat mówię o tym, ale lud nie chce słuchać, a kapłani nie zwracają na to uwagi. Kapłani, którzy nie upominają i nie zabraniają kobietom chodzić w spodniach, będą za to cierpieć, bo to jest wielka pycha. Żadna kobieta nie może przyjmować Komunii Świętej w spodniach.” – czytamy na portalu wiara.pl - W tych rzekomych objawieniach widać to, co widać też w wielu innych tego rodzaju sprawach: drobiazg urasta do rangi fundamentu. Jakie ma znaczenie, że kobieta chodzi w spodniach? Wszak w czasach Jezusa wszyscy chodzili w sukniach. Wyznawcy takich objawień nie zauważają, że w myśl proponowanych przez nich zasad chrześcijanie przez całe
wieki przyjmowaliby Jezusa niegodnie. To absurd.

W 1983 r. Jan Paweł II w Katowicach spotkał się z nią, uścisnął ją i powiedział do towarzyszącego mu biskupa Bednorza: „Proszę się zająć tą osobą”. W roku 1984 na cały okres Wielkiego Postu z inicjatywy kurii Katarzynkę zabrano na badania.

Zmarła w 1986 roku, miała wtedy 79 lat. Podobno cieszyła się, że odchodzi i przewidziała, kiedy to nastąpi. - W sto godzin po śmierci jej ciało było nadal różowe i elastyczne. Przyjechała specjalna komisja, żeby zbadać, czy naprawdę zmarła. Tak ją badali, że aż myślałam, że jeśli jednak żyje, to ją uduszą – wspominała Marta Godziek.
Szymon pochowano na cmentarzu przy parafii Trójcy Przenajświętszej w Kostuchnie. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Kuria Metropolitarna w Katowicach orzekła, iż rany na ciele wizjonerki nie miały charakteru nadprzyrodzonego.

(gabi)/(mtr)/WPKobieta

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (12)