Kiedy mama zdradza tatę. Dorosłe dzieci są we mgle
Jestem córką rozwiedzionych rodziców. Wiem, że dorosłe dzieci reagują na rozwód mamy i taty tak, jak cola reaguje na mentosa – wybuchem. Nie wierzą też w rozpad ich związku i uwierzyć nie chcą, mimo że mają już własne życie. Psycholog wyjaśnia nam, dlaczego tak jest.
01.08.2018 | aktual.: 01.08.2018 19:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Dziecko nie powinno być odpowiedzialne za rozpad mitu rodziny"
- Przeczytałam na telefonie mojej mamy wiadomość. "Gdybym czegoś nie czuła do Ciebie, nie dałabym się tak dotykać i całować". Nie wiedziałam co zrobić, wygarnęłam jej to w czasie kłótni. Powiedziała, że zakończyła już tę znajomość – zaczyna opowiadać Anka.
Żal jej było taty, który jest "cudowny " i choć między nim a żoną nie zawsze było kolorowo, na pewno nigdy by jej nie zdradził. Chciała uwierzyć mamie, że ta pozamałżeńska relacja nie była istotna, że nic się w ich rodzinie nie zmieni, że jej rodzice już zawsze będą razem. Nigdy nie wyobrażała sobie ich osobno, mimo że jest przecież dorosła.
- Ostatnio świat znowu zwalił mi się na głowę. Zobaczyłam, że telefon mamy nie jest podłączony do ładowania, a wiedziałam, że rano wstaje do pracy i może nie mieć naładowanej baterii. Kiedy podłączyłam telefon, ekran się zaświecił i zobaczyłam wiadomości od jakiego kolesia. Kliknęłam i weszłam na czat. On pisał coś, że jego syn polubi moją mamę, coś o rozwodzie. Pamiętam wszystko jak przez mgłę – opisuje.
Zobacz także
Ma do rodzicielki wielki żal. Wie, że gdyby tata dowiedział się o zdradzie, "wyrzuciłby ją z domu". Nie wie, jak ona sama mogłaby to znieść, czuje się jednak w obowiązku ojca poinformować.
- Najlepszym wyjściem jest namówienie mamy, żeby powiedziała prawdę. Dziecko w żadnym wieku nie powinno wybierać między lojalnością wobec któregoś z rodziców. Nie powinno być też odpowiedzialne za zburzenie mitu rodziny. Osoba, która zdradziła, powinna mieć sama szansę się wytłumaczyć – twierdzi psycholog i psychoterapeutka par Monika Dreger.
I zauważa, że choć żal jest sprawą naturalną, to należy pamiętać, że rodzice to też ludzie. I jak każdy człowiek, dążą do szczęścia, miewają rozterki i popełniają bolesne błędy.
"To nie powinno mieć miejsca"
Karolina w sobotni poranek standardowo zadzwoniła do taty. Powitał ją jak zawsze. – Mówił, że właśnie ogląda fajny film dokumentalny, po czym nagle załamał mu się głos i zaczął płakać. Wpadłam w konsternację, raz tylko widziałam, jak płacze. Na pogrzebie swojego ojca chrzestnego – opowiada.
Okazało się, że mama ma romans. Z dnia na dzień zostawiła ojca i z jedną samolotową walizeczką wybiegła z domu "jakby się paliło". Będzie się kontaktować przez prawnika. - Znalazłam tego faceta, dla którego mama zostawiła tatę, skombinowałam jego numer, bo wiedziałam, że pracowali w jednym dziale. I zadzwoniłam. Powiedziałam, że na jego miejscu nie mogłabym spojrzeć w lustro. I czy on zdaje sobie sprawę, że mama ma trójkę dzieci, a najmłodsze z nich nie jest jeszcze pełnoletnie? Zwyzywałam go strasznie. Byłam bardzo wzburzona, nie jestem z siebie teraz dumna. Ale zasłużył – kwituje.
Mama się do niej do dziś nie odzywa, choć minął już rok.
Zobacz także
– Rozumiem emocje i odruchy, ale taki telefon nie powinien mieć miejsca. Osoba, na której się wyżyjemy, nie pójdzie "po rozum do głowy". A nawet gdyby tak się stało, to zupa została rozlana. Coś w małżeństwie rodziców się wydarzyło i samo się nie naprawi. Jeśli Karolina chce mieć kontakt z mamą, powinna do niej pojechać, przyznać, że dzwoniąc do kochanka popełniła błąd. I zapytać, jak może go naprawić – tłumaczy Monika Dreger.
Nieuświadomione lęki dorosłych dzieci
Dorosłe dzieci, bardziej niż zdradą, przejęły się potencjalnym lub realnym rozpadem małżeństwa rodziców. Choć same płynnie przechodzą od zmiany do zmiany i próbują coraz to nowych rzeczy, dążąc do osobistego szczęścia, nie chcą na to samo pozwolić swoim rodzicom. Oni – jedyni w całym ich świecie – byli, są i mają być jednością.
Jestem dzieckiem rozwiedzionych rodziców. I choć ich rozstanie nastąpiło, kiedy byłam już po dwudziestce, to rozpad tego związku był i jest dla mnie trudny. Czułam, że nie mam już domu. Nie mam bezpiecznej i dobrze mi znanej bazy, mimo że mieszkania obojga rodziców zawsze stały przede mną otworem. Czułam, że muszę wybierać, mimo że nikt mnie o to nie prosił.
Wzorzec związku nabywa się przecież w domu. Jeśli kończy się coś, co pamiętasz od zawsze i co wydawało się prawie idealne, zaczynasz wątpić, czy tobie w życiu prywatnym wszystko się ułoży. Bo skoro nawet oni się rozwiedli? Mimo tylu lat spędzonych razem, wspomnień, przeżyć, planów? Twoje poczucie bezpieczeństwa się zmniejsza i prawdopodobnie nigdy już nie wróci do stanu poprzedniego.
Zapytałam o sens moich rozterek Monikę Dreger. - My nigdy nie przestajemy być dziećmi naszych rodziców. Potrzebujemy stałego zaplecza, a kiedy myślimy o domu rodzinnym, mamy na myśli oboje rodziców. Do mnie do gabinetu przychodzą pary, które czekają z rozstaniem aż dzieci będą dorosłe, bo sądzą, że one będą przeżywać to mniej, będą miały własne życie. Niestety często się zdarza, że dorosłe dzieci bardzo przeżywają i przestają wierzyć w instytucję małżeństwa. Kiedy same wchodzą w związek, pojawia się u nich dużo nieuświadomionych lęków. Boją się powielić schemat, uznają, że nikomu nie można ufać – kwituje.
Twierdzi, że można jednak się z tym uporać. Uświadomić sobie, że koniec miłości może zdarzyć się w każdym wieku, a tak naprawdę nigdy nie wiemy, co dokładnie dzieje się w związku naszych rodziców. Tymczasem oni nie powinni być ze sobą tylko ze względu na nasze widzimisię.