Za brzydka na komedię?
- Też chcę zabezpieczyć swoją przyszłość, dziecko, mieć dom. W związku z tym moim marzeniem jest, żeby "dożywotnio", oczywiście to słowo proszę wziąć w cudzysłów, grać w "Ojcu Mateuszu". Bo ja z tego żyję. (…) Czasem żartuję z Arturem Żmijewskim: "O jak będziemy koło siedemdziesiątki w ośmiotysięcznym odcinku, to my dopiero damy czadu i pokażemy na co nas stać". (…) Wielu młodych aktorów ma taki rodzaj buntu: nigdy tego nie zrobię, nie zagram w serialu, to poniżej mojej godności. A serial może być poligonem naszych doświadczeń, naszej sprawności zawodowej.
Trudno jej było dostać rolę w "Ojcu Mateuszu" i nie ma nic przeciwko grze w serialach. Na komedie romantyczne też się nie obraża, choć – jak znów przyznaje – reżyserzy rzadko zatrudniają ją do tego typu produkcji. Zaszufladkowanie wciąż się za nią ciągnie.
*- Podobno widzowie nie są w stanie uwierzyć, że mogę dobrze wyglądać, dobrze się ubrać. A w naszych serialach musi być stylówka na obcasach. Trochę inaczej to wygląda na świecie. Ludzie mają zeza, raz są grubi, raz chudzi. Nie muszą być ideałem piękna i zwiewności. Aktor powinien mieć odwagę odkrycia się ze wszystkim, co ma, odsłonięcia przed widzem i samym sobą. Nieważne, czy jest piękny, czy brzydki. (…) Niewielu reżyserów w Polsce stać na niestereotypowy wybór. Agnieszka Holland, Wojtek Smarzowski czy Jerzy Skolimowski nie wezmą aktora tylko dlatego, że go znają i cenią. Oni się nie nagną. Stąd mamy takie odkrycia, jak główna bohaterka "Wołynia". Żeby uprawiać ten zawód, trzeba być upartym, pracowitym, ale do tego wszystkiego trzeba dodać szczęście. *