Klaudia karmiła piersią córkę Ani, a Ania syna Klaudii. "To był odruch"
O niektórych aspektach karmienia piersią wciąż się milczy. Siostry Klaudia i Ania opowiadają, jak przystawiły do piersi nieswoje dzieci. Kobietom zdarza się to często, choć w magazynach parentingowych o tym nie przeczytacie.
09.08.2018 | aktual.: 10.08.2018 12:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do tego, że z późnego odstawienia od piersi płyną same korzyści, nikogo przekonywać nie trzeba. Wyniki badań jednoznacznie pokazują, że dzieci karmione naturalnie, lepiej i szybciej się rozwijają, są bardziej odporne. Istnieje nawet korelacja między wynikami w testach IQ a karmieniem piersią. Osoby, które w dzieciństwie dłużej przyjmowały pokarm naturalny uzyskują lepsze wyniki.
Mimo wszystko są takie aspekty karmienia piersią, które nadal budzą olbrzymie emocje. Batalia o miejsca, gdzie kobiety mogłyby w spokoju przystawić dzieci do piersi, swoje najcięższe działa przetoczyła już kilka lat temu. Zaś przepychanki o "wywalanie cyca" w miejscach publicznych, powracają na medialny tapet jak bumerang.
"Dla mnie to coś szalenie naturalnego"
Siostry Klaudia i Ania Derebeckie zorganizowały na swoim blogu parentingowym Sisandkids.pl akcję #uśmiechdlakarmiącej, mającą przypominać, że kobiety robią dla swoich dzieci coś niesamowicie ważnego. Kiedy widzimy mamę karmiącą w miejscu publicznym, powinniśmy podejść do niej z życzliwością.
Dziewczyny, które dzielą trzy lata różnicy i kilkaset kilometrów, zmierzyły się też z innym, znacznie silniejszym tabu związanym z karmieniem piersią. Opisały, jak przystawiły do piersi nieswoje dzieci. Takie sytuacje zdarzyły się wielu kobietom, ale próżno szukać relacji na ten temat w mediach. No, może w zamkniętych grupach dla matek.
- Dla mnie to było coś szalenie naturalnego. Siostra nakarmiła mojego syna wtedy, gdy tego potrzebował, a mnie przy nim nie było. Ja nakarmiłam jej córkę wtedy, gdy Ania nie mogła tego zrobić. Dzieci płakały, szukały ukojenia – wyciągnęłyśmy pierś – mówi 32-letnia Klaudia.
Pierwszy raz jej synka nakarmiła Ania, kiedy Klaudia była krótko po porodzie i musiała iść na badania. Zostawiła go ze swoją mamą i siostrą, która karmiła wtedy swoją 7-miesięczną córkę Zosię. Trochę się obawiała, tym bardziej, że chłopca niezawodnie uspokajało tylko jedno - przystawienie do piersi. Przed wyjściem powiedziała Ani, że gdyby mały zaczął płakać, ma go przystawić do swojej piersi.
- Prośba była dla niej tak samo naturalna jak dla mnie. Krótko przed moim powrotem synek zaczął płakać. Moja mama próbowała go ukołysać, ale na próżno. Do gry wkroczyła Ania i od razu podziałało. Przyssał się pięknie i chwilę później zasnął – opowiada Klaudia.
Jakiś czas później miała szansę odwdzięczyć się siostrze w ten sam sposób. Ania poszła z mężem i półtoraroczną Zosią na wesele. Wieczorem odwiozła dziewczynkę, wciąż karmioną piersią, do swojej mamy. Była tam też Klaudia ze swoim synkiem. Ania położyła Zosię spać i miała wrócić jeszcze na przyjęcie. Mała w tamtym okresie nie budziła się już w nocy na mleko.
Klaudia zażartowała jednak, że w razie awarii przystawi ją do piersi. Ania tylko się uśmiechnęła, bo była pewna, że nawet gdyby doszło do takiej sytuacji, jej córka nie będzie zainteresowana mlekiem cioci. Myliła się. Krótko przed powrotem Ani, Zosia obudziła się z płaczem. Nie pomogło bujanie, głaskanie, trzymanie za rękę i szumiś. Uspokoiła się dopiero, gdy Klaudia podała jej swoją pierś.
- To był po prostu odruch. Dziecko mojej siostry, tak szczególnej dla mnie osoby, potrzebowało pomocy tu i teraz. Dałam więc Zosi to, co mogłam i co było jej w tym momencie potrzebne – opowiada Klaudia. - Mamy z siostrą silną więź. Chociaż ja mieszkam teraz we Wrocławiu, a Ania w Gdańsku, jesteśmy sobie bardzo bliskie. Potraktowałam Zosię jak swoją córkę, a Ania potraktowała Antka jak swojego syna. Karmienie piersią to dawanie bliskości. Nie miałabym oporów przed nakarmieniem dziecka koleżanki, jeśli by się na to zgodziła. Jeśli tylko mogłabym w ten sposób pomóc, a mama dziecka by sobie tego życzyła, nawet bym się nie zastanawiała – dodaje.
Przeczytaj także:
Byłam wzruszona, że mogę jej pomóc
Podobna sytuacja zdarzyła się siostrom Derebeckim jeszcze raz. Klaudia była na plaży z niemal dwuletnią już Zosią, Antkiem i trzecią z sióstr. Był straszny upał. Dziewczyny co i rusz nacierały dzieci kremem z filtrem i poiły wodą. A raczej poić próbowały, bo jakkolwiek Antek pił chętnie, Zosia nie chciała przełknąć ani kropelki. Nie chciała też soku, kefiru ani nawet ulubionych owoców. W końcu poszły na ławkę w cieniu, bo bały się o małą i Klaudia zaczęła karmić syna.
- Zosia patrzyła na kuzyna i powtarzała po swojemu, że "Antek din din”, czyli pije mleko. Kiedy skończyłam już karmić, znów zaczęła mówić o "din din” i patrzyła na mnie. Wtedy była już karmiona piersią znacznie rzadziej. Zaczęłam jej tłumaczyć, że potem przyjdzie Ania i dostanie mleko z piersi, ale ona powtarzała ciągle "din din". Zapytałam, czy chce, żebym ją nakarmiła. Powiedziała, że tak. Zdziwiłam się, ale nie widziałam powodów dla których miałabym jej odmówić, tym bardziej że piła tego dnia bardzo mało. Kiedy zaczęła pić, zachciało mi się płakać. Zdałam sobie sprawę, że podarowałam jej coś, czego w tamtej chwili potrzebowała. Chciała mojego mleka świadomie – nie wody, nie soku, nie normalnego jedzenia. Po prostu piersi. Byłam wzruszona, że mogę jej pomóc – wspomina Klaudia.
Kiedy opisały sytuację na swoim blogu spotkały się właściwie z samymi pozytywnymi reakcjami. Dziewczyny z internetowych grup dla matek zwierzały się, że też zdarzyło się im karmić piersią dzieci kuzynek czy przyjaciółek. Ot, matczyny odruch podyktowany instynktem.
Karmienie piersią cudzych dzieci budzi opór
Klaudia i Ania uważają, że karmienie piersią to piękny, ludzki akt. Co z tego, że maluchy formalnie nie były ich dziećmi? Kochają je jak swoje, więc potraktowały jak swoje.
Nie rozumieją dlaczego fakt, że karmiły swoje dzieci miałby być gorszący. W końcu przez lata z powodzeniem funkcjonowała instytucja mamki – kobiety, która karmi dzieci innych kobiet. Nikogo to nie dziwiło. Jednak w czasach przesadnej higieny i unikania dotyku ludzi spoza najbliższej rodziny dla wielu kobiet, a zwłaszcza tych, które nie zostały jeszcze matkami, taka sytuacja jest niewyobrażalna.
Nie trzeba mieć doktoratu z psychologii ewolucyjnej, żeby zrozumieć opór, który może budzić karmienie piersią cudzych dzieci.
Jesteśmy gatunkiem ewolucyjnie młodym i wciąż posiadamy szereg mechanizmów, które w dzisiejszym świecie są umiarkowanie przydatne. Jednym z nich jest wstręt. Pierwotnie służył do ochrony przed spożyciem nieświeżego jedzenia i chorobami, którymi mogliśmy zarazić się od współplemieńców.
Dziś nie tyle przyglądamy się jedzeniu, co szukamy daty na opakowaniu. Mimo to tym, co obrzydza najbardziej jest widok psujących się produktów spożywczych i wydzieliny ciała innych ludzi. A czy brzmi to dostojnie, czy niespecjalnie, mleko jest właśnie wydzieliną. Nie bez powodu olbrzymie kontrowersje wzbudziła kilka lat temu informacja o otwarciu kawiarni serwującej kawę zabielaną mlekiem z piersi.
Karmienie piersią niesie ze sobą olbrzymi ładunek czułości, bliskości i miłości, którą można okazać małemu człowiekowi. Na tym tle dywagacje czysto teoretyczne - czy pana Mariana (52 l.) to aby nie obrzydza i czy Grażynka (39 l.) "dałaby cyca" dziecku sąsiadki - są po prostu małostkowe.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl