Blisko ludzi#KobietyNieZnająGranic: Mieszkam w Kanadzie, ale w sercu mam Polskę

#KobietyNieZnająGranic: Mieszkam w Kanadzie, ale w sercu mam Polskę

Monika w Kanadzie miała zostać tylko rok. Mieszka tu jednak już 6 lat. Znalazła męża, nowy zawód i choć tęskni za Polską, to Kanadę uwielbia. – W dalszym ciągu nasza relacja bywa, niekiedy, dosyć skomplikowana – opowiada w rozmowie z WP Kobieta Monika Grzelak.

#KobietyNieZnająGranic: Mieszkam w Kanadzie, ale w sercu mam Polskę
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magdalena Drozdek

09.02.2017 | aktual.: 06.03.2017 13:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O sobie samej pisze: z wykształcenia mam roztrojenie jaźni. Skończyłam Administrację Rządową i Samorządową i ani jednego dnia nie przepracowałam w urzędzie państwowym. Na studiach wpadłam w sidła marketingu i przez 10 lat miałam okazję pracować w mniejszych i większych agencjach reklamowych w Polsce, jak i w Kanadzie. Po drodze zrobiłam studia podyplomowe z marketingu i strategii marketingowych, żeby do praktyki dołożyć nieco teorii. Po przyjeździe do Kanady, trochę przez przypadek i łut szczęścia, trafiłam do jednej z największych w Kanadzie agencji reklamowych.

Z Polski wyjechała w 2011 roku, ale o wyjeździe myślała już wcześniej. - Cały czas pracowałam, nie miałam żadnego studenckiego życia. Nie dałam sobie oddechu. Byłam osobą, która nie wyobrażała sobie życia na emigracji. Za Kanadą przeważał fakt, że mieszkała tam moja kuzynka. Nie widziałyśmy się ponad 20 lat. Wyjechała do Kanady w latach 80., kiedy w Polsce był komunizm – opowiada.

Monika zdecydowała się wziąć udział w programie dla młodych International Experience Canada. Wypełniła wniosek, wpłaciła wpisowe i… kto pierwszy ten lepszy. Był październik 2010 roku.

- Zrezygnowałam z pracy, sprzedałam niepotrzebne rzeczy. W maju 2011 roku wyjechałam do Edmonton, gdzie mieszka kuzynka. Mogłam wziąć urlop z pracy, ale podeszłam do sprawy konkretnie. Powiedziałam szefowej, że się zwalniam. Absolutnie się nie spodziewałam, że to się tak potoczy.

Na rok może dwa…

- Wiedziałam, że niedługo wrócę do kraju. Jedną nogą byłam cały czas w Polsce. Był taki moment, że chciałam wracać. Pracowałam, chodziłam do szkoły i na kurs językowy. Sytuacja finansowa zmusiła mnie do szukania drugiej pracy. I tak w weekendy pracowałam dodatkowo w restauracji. Przyszedł więc kryzys. Nie dawałam rady fizycznie, ale w którymś momencie wszystko się zmieniło – opowiada.

Monika zaczęła spotykać się z Norbertem – Polakiem, który do Kanady przyjechał jako 10-latek. – Poznałam go krótko po przyjeździe, ale nie dogadywaliśmy się. Może oczekiwałam, że jako Polak będzie zabiegał o rozmowę ze mną? Poznawaliśmy się stopniowo i nagle coś między nami wybuchło. Nie spodziewałam się, że po roku w Kanadzie będę miała męża. A należałam do tych dziewczyn, które nigdy nie zamierzały wyjść za mąż.

Z pracy w agencji reklamowej zrezygnowała w 2015 roku. Od tamtego czasu prowadzi swój biznes. Zajmuje się fotografią ślubną, która w Kanadzie jest bardzo popularna. – To bardzo trudny biznes. Zarejestrowanych jest tu ponad 2 tys. fotografów i trudno się przebić. Pierwszy rok tej pracy był okropnie ciężki. Teraz jest łatwiej – pracuję razem z Norbertem. Uwielbiam kanadyjskie śluby, bo nigdy nie można mówić o nudzie. Można mieć ślub chiński, indyjski, włoski, każdy będzie inny. Wszystko zależy od wyobraźni. W maju mamy ślub pary z Meksyku, będzie też ślub pary z Indii. W czerwcu mamy żydowski. W lipcu będziemy fotografować ślub na polu golfowym.

Obraz
© Archiwum prywatne

Monika mieszka dziś w Toronto, prowadzi bloga „6757km – Oh Kanada”, na którym nie tylko opisuje swoje podróże, ale też opowiada o życiu na emigracji. Jej blog to skarbnica wiedzy dla wszystkich, którzy myślą o emigracji za Ocean.

Bo Kanada dla wielu wydaje się rajem emigrantów. Po wygranych przez Donalda Trumpa wyborach prezydenckich oficjalna strona internetowa Ministerstwa ds. Obywatelstwa Imigracji padła. W 2016 roku do Kanady przybyło ponad 37 tysięcy imigrantów. Około 80 proc. z nich to uchodźcy z Syrii, a następnie Libańczycy i Jordańczycy.

Brexit także miał swój udział w tej fali. Po wpisach na jej blogu widać większe zainteresowanie krajem. Ale jak przyznaje Monika, Ci, którzy przyjadą tu po Brexicie i polityce Trumpa, muszą być bardzo zdeterminowani, by zacząć życie od nowa.

- Są tu warunki, żeby ludzie mogli łatwo się przystosować. Ale trzeba być długodystansowcem. To nie jest kraj, gdzie można przyjechać, zarabiać pieniądze i odsyłać je do rodziny. Nie liczą się tu uzyskane wcześniej dyplomy, więc trzeba liczyć się z tym, że po przyjeździe trzeba cofnąć się o kilka kroków i zacząć od podstaw. Ale jest tu mnóstwo osób w takiej samej sytuacji, bo zjeżdżają do Kanady osoby z całego świata.

Według danych z 2016 roku żyje tu ponad 40 tys. Polaków. Trudno jednak mówić o zorganizowanej polonii. - Ci, którzy przyjeżdżają tu dziś, sami o tym zdecydowali i nie powodowały nimi względy polityczne. To przeważnie otwarci, młodzi ludzie, którzy nawet nie oczekują tego, by się nawzajem wspierać. To zupełnie inny wymiar emigracji. Nie jest tak, jak na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie polonia zbiera się w grupy, organizuje spotkania i wydarzenia.

Raj na ziemi?

Kanadyjskie multi-kulti od lat ma się dobrze. Premier Justin Trudeau odkąd objął urząd, lansuje politykę otwartości na różne kultury. I to się sprawdza. Jak przyznaje Monika, tu nikt nie wstydzi się mówić po polsku.

- Kanada nie narzuca tego, by się na siłę asymilować. Jeśli masz pomysł, na kultywowanie swoich tradycji, to dadzą ci na to pieniądze. Pielęgnuje się tu każdą kulturę, bo przez to łatwiej się żyje. Nikt nie czuje się wyobcowany. Z drugiej strony, nie ma chyba czegoś takiego jak raj emigrantów, bo sama emigracja to cholernie trudny proces. Jest wiele przeciwności. Trzeba mieć na siebie plan, wiedzieć, co chce się robić. Nie jest tu też tanio. Trzeba znaleźć rzeczy, które się lubi, żeby się odnaleźć - opowiada.

Obraz
© Archiwum prywatne

Mówi się, że Kanadyjczycy to najmilszy naród świata, ale potrzeba czasu, by odnaleźć swoje miejsce. - Musi minąć wiele lat, zanim Kanadyjczyk zostanie twoim przyjacielem. Długo trzeba się docierać, by nawiązać bliższą relację, rozmawiać otwarcie o polityce, czy religii – opowiada i dodaje: trudna jest ta moja relacja z Kanadą. Nie od początku zakochałam się w tym miejscu. Owszem, Toronto zrobiło na mnie od razu dobre wrażenie. Może dlatego, że w Polsce mieszkałam w równie tłocznej Warszawie. Pokochałam Kanadę dopiero, gdy zaczęłam po niej podróżować. Jeśli chce się poczuć połączenie z danym państwem, trzeba jeździć do różnych miejsc. Poczuć, jak żyją ludzie.

Czy taki wyjazd zmienia podejście do życia? Monika nie ma wątpliwości, że tak.

- Przewartościowałam swoje podejście do wielu spraw. Na początku nie zwracałam na to uwagi. Robiłam sobie w końcu tylko dłuższe wakacje. Po ślubie stwierdziłam, że skoro zmieniłam kraj, to zmieniam też podejście i zawód. Nie chciałam pracować od 9 do 17, ale nie pomyślałabym wcześniej, że założę własny biznes. Przez pierwsze kilka miesięcy tęskniłam za wszystkim – za pączkami, za znajomymi. Teraz tylko za rodziną. Życie tutaj to codzienne wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Kanada uczy tego, że życie jest krótkie i warto podejmować nowe wyzwania. Nigdy nie jest za późno coś zmienić. Masz 40 lat? Możesz rzucić pracę i zacząć robić coś innego.

W tym roku Monika będzie aplikowała o obywatelstwo. Dziś mówi: mieszkam w Kanadzie, ale w sercu mam Polskę.

Komentarze (393)