Kolejna po Gillette reklama wychowująca mężczyzn. A raczej ucząca tego kobiety
"Czy uczymy naszych synów tego, czego nauczylibyśmy nasze córki?" – pyta retorycznie Procter&Gamble. To kolejna, obok szeroko komentowanego spotu Gillette, feministyczna reklama koncernu. Czy i tym razem wywoła skandal?
Nastoletni syn leży na łóżku i słucha muzyki. Matka przynosi mu jedzenie, po czym zabiera się do uporządkowania porozrzucanych na podłodze ubrań. W międzyczasie dzwoni telefon. To jej starsza córka. Potrzebuje rozmowy, często myśli ostatnio o rzuceniu wymarzonej pracy. Nie jest w stanie pogodzić obowiązków domowych z zawodowymi.
Matka jest zdziwiona. Zapewnia, że zadzwoni wieczorem. Chwilę milczy i patrzy na syna. W końcu wręcza mu kosz z brudami i pokazuje mu, jak nastawić pranie. Na ekranie pojawia się hasło: "Czy uczymy naszych synów tego, czego nauczyliśmy nasze córki?".
Tak wygląda reklama płynu do prania Ariel, jednej z marek należących do Procter&Gamble. Najnowszy spot powstał bowiem z myślą o rynku indyjskim. To część większej kampanii "Share the load", czyli po prostu "Podziel się praniem", mającej zachęcać hinduskich mężczyzn do wspierania kobiet w pracach domowych.
Do stworzenia kampanii, markę zainspirowały badania pokazujące, że 70 proc. dzieci uznaje pranie i sprzątanie za zajęcia wyłącznie kobiece. Pierwsza reklama z tej serii została wypuszczona już 4 lata temu i okazała się ogromnym sukcesem – sprzedaż proszku podskoczyła w Indiach o 60 proc., a spot stał się zarzewiem ogólnonarodowej dyskusji o drugim, domowym, etacie Hindusek.
Mimo to, to właśnie najnowsza odsłona kampanii ma szanse na większy odzew. Po źle przyjętej przez cześć odbiorcówreklamie Gillette piętnującej toksyczną męskość, można przypuszczać, że najbliższe spoty będą cieszyć się sporym zainteresowaniem. A już zwłaszcza te pokazujące konieczność zmian – czy to męskich postaw, czy sposoby wychowania chłopców.
Kampanię trudno ocenić z naszej perspektywy, tym bardziej, że Indie są krajem jeszcze silniej patriarchalnym niż Polska. Jest w niej jednak pewna prawidłowość – mężczyźni, którzy mają dwie lewe ręce do sprzątania i irytują tym partnerki, które chciałyby podzielić się przynajmniej częścią obowiązków, nie robią tego złośliwie. Oporządzania swojego najbliższego otoczenia nie nauczyły ich matki.
Przeczytaj także:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl