GwiazdyKombii - powrót w wielkim stylu

Kombii - powrót w wielkim stylu

Powrócili w wielkim stylu, powołując do życia formację pod nazwą Kombii. Czy Grzegorz Skawiński, Waldemar Tkaczyk i Jan Pluta wciąż wiodą rock'n'rollowe życie?

Kombii - powrót w wielkim stylu

26.06.2006 | aktual.: 30.06.2006 15:54

Powrócili w wielkim stylu. Wiosną 2003 roku, trzech członków legendarnej grupy Kombi: Grzegorz Skawiński, Waldemar Tkaczyk i Jan Pluta postanowiło powołać do życia formację pod nazwą KOMBII. W tym roku artyści obchodzą 30-lecie pracy twórczej. Czy wciąż wiodą rock'n'rollowe życie? Nam opowiadają o marzeniach, planach na przyszłość i nowej płycie.

Jak Kombii traktuje występ na festiwalu TopTrendy? W zeszłym roku otrzymali Panowie podczas festiwalu platynową płytę, teraz wystąpicie na koncercie Top...
Grzegorz Skawiński: To dla nas bardzo ważna sprawa. W zeszłym roku występowaliśmy na festiwalu jako gwiazda trendy. Płyta „C.D.” nie była jeszcze tak „rozhulana”. Choć platyna była już wręczona, wylądowaliśmy na 11 miejscu. Wiem, że w tym roku jesteśmy w czołówce. Dla nas to potwierdzenie pozycji, jaką zespół zajmuje na rynku. Takie rankingi zawsze są potrzebne. Tym bardziej, że to ranking najbardziej autentyczny, gdyż ważna jest ilość sprzedanych płyt. To popularność, na której każdemu zespołowi czy wykonawcy najbardziej zależy. Oczywiście nie neguję tutaj nagród pochodzących z różnego rodzaju głosowań, jednak wyróżnienie na festiwalu TopTrendy oddaje prawdziwe relacje i tendencje, jakie panują na rynku.
Na koncerty przychodzi bardzo różna publiczność, a do jakiej grupy odbiorców Panowie kierują swoje piosenki?
Grzegorz Skawiński: Kiedy decydowaliśmy o powrocie zespołu Kombii myśleliśmy, że głównym adresatem naszej twórczości będzie grupa wiekowa zbliżona do nas. Zaczęliśmy grać, wyszła płyta i okazało się, że ten krąg jest dużo szerszy. Bardzo silną grupę na koncertach stanowi młodzież. Dla nas, dla muzyków grających już tyle lat, to bardzo ważne. Oczywiście mamy ogromny szacunek dla naszej starej publiczności, ale z drugiej strony nagrywamy w tej chwili zupełnie nowe płyty - to dawne Kombi, ale i zupełnie nowe Kombii. Działamy dziś, w dzisiejszych realiach rynku i bardzo nas cieszy, że przybyli nam nowi słuchacze. To dobry prognostyk dla zespołu, bo będziemy mogli się rozwijać, a nasza muzyka - ewoluować. Płyta „C.D”, którą nagraliśmy półtora roku temu, jest jeszcze na „rozdrożu”, bo chcieliśmy zachować stary klimat i wprowadzić coś nowego. Teraz będziemy nieco odważniejsi. Gramy bardzo wiele koncertów, mamy okazję do spotkań z ludźmi, więc poznajemy naszego słuchacza. Mamy też licznych fanów zrzeszonych w
fan-klubie. Nasza popularność to nie popularność ludzi z okładek pism, bronimy się muzyką, a nie pięknym wyglądem czy wymyślnymi strojami.

Czy ta młoda publiczność równie żywiołowo reaguje na stare przeboje?
Waldemar Tkaczyk: Ostatnio graliśmy koncert na Ursynowie, na który przyszło wielu ludzi, a pierwsze rzędy stanowiła w większości młodzież, wręcz dzieci. Ci młodzi słuchacze nie dość, że śpiewają nasze nowe utwory, co nie może dziwić, bo wszystkie mają po 1,5 roku, ale znają też wszystkie stare piosenki. W takich chwilach odczuwamy wewnętrzną radość, bo na naszej muzyce wychowały się pokolenia. Ludzie pamiętają nasze przeboje, a to znaczy, że musiały być wartościowe.

Jan Pluta: Udało nam się szczęśliwą ręką napisać przeboje, które trafiają do różnych kategorii wiekowych. Piosenka z ostatniej płyty, „Pokolenie”, znalazła odbiorców wśród młodych ludzi, bo ma tempo zbliżone do kawałków hiphopowych. Z kolei „Słodkiego, miłego życia” znają starsi fani i ich dzieci. Widać, że udaje nam się łączenie różnych stylów muzycznych i łączenie pokoleń. Nazwa zespołu - Kombii to nie kombinacja, przekręt, handel, oszustwo, ale właśnie kombinacja różnych stylów muzycznych.

Grzegorz Skawiński: Tworzymy muzykę z pogranicza, są w niej elementy rocka, a na ostatniej płycie nawet akcenty hiphopowe. Nie chodzi mi tutaj o rap, gadkę, ale raczej rytm. Wcześniej mieliśmy krótki „flirt” z hiphopem programie „Muzyka łączy pokolenia”. Z Doniem i Liberem z Ascetoholix nagraliśmy „Skarby”, potem oni wylansowali na nowo „Nasze rendez-vous”. Takie działania są fajne, to takie małe kroczki – nie nakładam szerokich spodni, czapki do tyłu i nie zaczynam rapować. Czegoś takiego nigdy nie będę robić, chyba że dla żartu (śmiech). Wymieniliśmy się utworami, każdy był sobą. Nawet ci, którzy oskarżali nas, że się podłączamy pod hiphop musieli skapitulować, bo okazało się, że „Nasze rendez-vous” z naszym udziałem znów było wielkim przebojem. A w hiphopie często przerabia się stare utwory, dodając do nich gadkę.
A co Panowie sądzą o polskim hiphopie?
Waldemar Tkaczyk: Szanujemy każdy gatunek muzyczny. Hiphop również. Nie wyróżniałbym go jednak szczególnie, bo szczerze mówiąc nie pasjonuję się nim. Nie mogę wypowiadać się autorytatywnie. Na pewno od jakiegoś czasu to bardzo modny gatunek. Gatunki muzyczne zyskują popularność falami, w tym momencie popularny jest hiphop, a nie na przykład blues, ale być może za moment zamienią się miejscami.

Rozumiem, że prywatnie nie słuchają Panowie takiej muzyki?
W. T.: Nie. Ewentualnie, jeśli leci w radiu. G. S.: Słuchamy różnej muzyki i orientujemy się, mamy też okazję spotykać ludzi z różnych kręgów na imprezach, w których bierzemy udział. Hiphop jest specyficznym gatunkiem muzycznym, bo jest elementem całej subkultury, można powiedzieć, że zastąpił rock’n’rolla, hardrocka czy ogólnie pojętą muzykę rockową, która w latach 80. była wyrazem buntu. Dzisiaj młodzi ludzie przemawiają językiem hiphopu, to ich bunt i alternatywa. Ale takie zjawiska subkulturowe niosą ze sobą niestety również zjawiska niefajne.

Czasami muzyka Kombii jest klasyfikowana jako „pop”, czy to nie jest dla Panów krzywdzące?
W. T.: „Pop” jest bardzo szerokim pojęciem, absolutnie nas taka klasyfikacja nie obraża. Poza tym naprawdę gramy popularne piosenki - świadczy o tym sprzedaż płyt. Wszyscy artyści pragną trafić do jak największej grupy odbiorców, wielu chciałoby być na naszym miejscu. Muzyk nie gra dla siebie, nie pisze do szuflady, chce być oceniany, a najlepiej doceniany. Tak, gramy pop czy pop-rock, jak też można określić naszą muzykę. Jest w niej dużo elementów rocka, część starych numerów była typowo rockowa, ale generalnie to pop. Do kategorii „pop” można wrzucić wszystkie gatunki, które się sprzedają. G. S.: Pop to popkultura. Nasza muzyka jest eklektyczna, ma w sobie elementy rocka, funku, r’n’b, nawet klasyczne. W żadnym razie to określenie nas nie uraża i nie obraża. Sting gra muzykę typowo popową i Depeche Mode również.

Myślałam, że prawdziwych rock’n’rollowców taka klasyfikacja może obrażać...
G. S.: To kwestia nomenklatury, szczególnie dziennikarze lubią takie podziały i szufladki. Oczywiście graliśmy w Skawalkerze, w O.N.A. i to były ostrzejsze brzmienia. Ale to też był element popkultury, tworzonej również przez muzykę alternatywną, czy rockową. Artyści z różnych kręgów lubią deklarować, że nie zależy im na sukcesach komercyjnych. Niech więc rozdają swoje płyty na koncertach i grają je za darmo, bez biletów...

W. T.: Albo najlepiej niech się nie ogłaszają, tylko grają. A publiczność przyjdzie albo nie. To jest showbiznes, nawet jeśli artyści sprzedają płyty z najbardziej zakręconą muzyką.

J. P.: Jeśli ktoś jest właścicielem kancelarii prawnej, a w piwnicy ma perkusję, wtedy nie dziwię się, że mu nie zależy na sukcesie. Inaczej sprawa wygląda, jeśli ma się tylko tę perkusję...

G. S.: Każdy muzyk, nawet najbardziej ambitny i zakręcony, chciałby żyć ze swojej muzyki. My mamy ten przywilej i szczęście, że możemy utrzymywać się z grania. To było nasze marzenie od dziecka, by grać i cieszyć się życiem. I tak już zostanie do końca.
Mają Panowie to szczęście, że odnoszą sukces od 30 lat. Jak się utrzymać na topie przez tyle lat?
W. T.: Nie ma gotowej recepty. Wszystko rodzi się w nas, w danym momencie robimy to, co uważamy za stosowne, najlepiej jak umiemy. A że to się sprawdza, to znaczy, że jesteśmy autentyczni i trafiamy do ludzi.

G. S.: To zabrzmi jak oczywistość, ale naprawdę nie robimy nic specjalnego. Nie mamy mega marketingu w głowie. Niektórzy myślą, że jesteśmy grupą cwaniaków, którzy mają patent, foremkę, lata mijają, a im i tak zawsze wychodzi. Wydaje nam się, że robiąc swoje przeboje, jesteśmy w danym momencie autentyczni, wkładamy w nie całe serce, głowę, doświadczenie. Nie ma w tym żadnego kombi-nowania. Gramy tylko własne utwory, które napisaliśmy w większości sami. Nie mamy żadnego czarodziejskiego zaklęcia. Na pewno jest to też kwestia doświadczenia, na pewno wiemy, czego nie robić. Być może mamy dziecinno-naiwny stosunek do świata, ale zawsze wierzymy, że nam się uda.

Mogliby Panowie udzielać rad młodym muzykom i wykonawcom...
W. T.: Czasami udzielamy takich rad, ale potem mamy wrogów. Na ogół mówię raczej, czego nie robić.

J. P.: Jest dużo młodych, zdolnych kapel, jak Sistars, Monika Brodka. Ci młodzi wykonawcy udowodnili, że można robić dobrą muzykę. Ale na polskim rynku muzycznym jest też kupa złomu, który czeka na to, by stać się mercedesem. Nie ma patentu na zrobienie kariery. Trzeba ćwiczyć, poznać historię muzyki i dużo słuchać. Wielu z tych młodych ludzi niestety nie zna podstawowych nazwisk z historii muzyki.

G. S.: Jesteśmy od 30 lat w branży, mamy doświadczenie i zupełnie inną perspektywę. Zespołowi X czy piosenkarce Z wydaje się, że jest teraz numer 1, że świat oszalał, bo jest na okładkach wszystkich pism. My przeżyliśmy dziesiątki, a nawet setki takich karier, ludzi, o których nikt już dzisiaj nie pamięta.

Co robić, by kariera nie była chwilowa, by nie odejść w niepamięć?
G. S.: Dla nas podstawową rzeczą jest przyjaźń. Bardzo dbamy o siebie, możemy na sobie polegać w sprawach zasadniczych. Co prawda, kiedy po trasie wracamy do domu, nie umawiamy się następnego dnia na kolację, a raczej odpoczywamy od siebie. Ale trzymamy się razem od wielu lat i dzięki temu oparliśmy się wszelkim zawirowaniom. Żaden z nas nie poszedł w innym kierunku, nie zaczął robić czegoś innego, nie zostaliśmy solistami...

To wspaniałe, bo wydaje się, że świat showbiznesu nie jest sprzyjającym środowiskiem dla rozwoju przyjaźni...
W. T.: Światem rządzi pieniądz, nic się nie zmienia od tysięcy lat. A to, jak ktoś reaguje na sukces zależy od charakteru. Zdarza się, że ludziom uderza woda sodowa do głowy, zmieniają się. Niektórzy po prostu nie wytrzymują presji sukcesu. Nam udało się przetrwać w świecie showbiznesu. Na topie nie jest się przez cały czas, bywają bolesne spadki popularności. Teraz udało nam się nagrać bardzo dobrą płytę, która świetnie się sprzedaje, można powiedzieć, że w tym momencie jesteśmy na szczycie. Ale w ciągu 30 lat naszej kariery były różne momenty, raz byliśmy na górze, raz na dole. Trzeba mieć dobrą perspektywę, trzeźwo patrzeć na siebie, nie zrażać się spadkami popularności, dołkami, ale też nie popadać w euforię. Wokaliści, którzy w zespole naturalnie są na pierwszym planie, często decydują się na karierę solową pod wpływem życzliwych, którzy powtarzają im, że są najlepsi, powinni działać na własną rękę, bo reszta zespołu to palanty. To psychologia - ludzie zawsze wierzą, kiedy się ich chwali. A potem
ponoszą klęskę. Nam się udało, bo jesteśmy na takie rzeczy odporni.

G. S.: Mogę powiedzieć oficjalnie, że pieniędzmi dzielimy się po równo. Wbrew pozorom to bardzo istotna sprawa, w zespołach często powstają podziały na tle nierównego podziału kasy. U nas wszystko odbywa się w sposób naturalny, żaden z nas się nie wywyższa. Oczywiście na mnie jako frontmanie skupia się duża część uwagi, ale finansowo nic z tego nie wynika. Taki układ gwarantuje zdrowe relacje w zespole.

J. P.: Kiedy reaktywowaliśmy zespół Kombii, spotkaliśmy się we trzech i podjęliśmy wspólną decyzję. Razem stwierdziliśmy, że to robimy. A to czy ktoś śpiewa, gra na gitarze czy na flecie nie ma znaczenia. Na pewno ten, kto gra na flecie ma mniej do noszenia (śmiech).

W. T.: To są głupie podziały, ale one są w zespołach. Większość kapel, które się rozpadły, rozpadło się z powodu kasy.
Czy wciąż wiodą Panowie rock’n’rollowe życie – Sex, drugs and rock’n’roll?
G. S.: Mamy wesołe życie, ale zawsze „ogarniamy całość”. Wiemy, kiedy się zatrzymać, by nie upaść. Lubimy się bawić, napić i robić różne inne rzeczy (śmiech). Wbrew temu, co mówią o nas niektórzy, nie jesteśmy smutni i zamknięci w sobie.

J. P.: Obchodzimy już 30 lecie zespołu, a jak dotąd żaden z nas publicznie nie zdjął spodni, nie dał nikomu w mordę, nie wyzywał publiczności. Wiemy co nam wolno, a czego nie.

G. S.: To kwestia ogólnej ogłady i kultury. Nie ograniczamy się, nie jest tak, że naprawdę chcielibyśmy powiedzieć, że wszyscy są „teges”. Po prostu nie mamy chęci tak się zachowywać.

A jak wygląda sytuacja z następną płytą, kiedy będziemy mogli jej posłuchać?
G. S.: Zaczęliśmy już nad nią pracować. Zrobiliśmy demo, które zaakceptowała wytwórnia. Fizycznie do nagrań przystępujemy w lipcu, nasz nowy album ukaże się jesienią. Mam nadzieję, że do tego czasu zdążymy zrobić wszystko tak, jak byśmy chcieli. To bardzo ważny moment w naszej karierze. Na pewno są ludzie, którzy uważają, że powrót Kombii w wielkim stylu to przypadek. Mocno pracujemy nad tym, by pokazać, że przypadek to nie był. Wobec tak długiej kariery, jak nasza, ruchy tego typu nie są rzeczą przypadkową. Następną płytę planujemy bardzo spokojnie, o terminie jej ukazania się mówię bardzo ostrożnie, bo może się przesunąć. Nie chcielibyśmy tego, ale wszystko musi być zrobione najlepiej jak tylko jest to możliwe w naszym kraju – taką wyznajemy zasadę. Płyta „C.D.” powstawała przez wiele miesięcy, ciągle coś zmienialiśmy, ulepszaliśmy. Jesteśmy z natury perfekcjonistami, sami sobie wyznaczamy standardy. Nigdy się nie rozglądamy, bo nasz rynek, powiedzmy sobie szczerze, w większości jest amatorski. Oczywiście
jest też wielu znakomitych wykonawców, ale nawet do nich się nie porównujemy. Realizujemy swoją wizję od początku do końca. Nie sugerowaliśmy się nikim i niczym nagrywając poprzednią płytę, mamy swoją własną dróżkę, którą idziemy i robimy po swojemu. Tak będzie zawsze.

Jakiego rodzaju piosenki trafią na nową płytę?
G. S.: Na razie trudno o tym mówić. Generalnej rewolucji nie przewidujemy. Na pewno dalej będziemy podążać w kierunku, który wybraliśmy przy płycie „C.D.”. Być może w niektórych momentach zagramy odważniej. Już wiemy, że zajawki nowego stylu, które pojawiły się na poprzedniej płycie to właściwa droga, rozwijamy tę formułę. Liczę na to, że powstanie kilka fajnych piosenek i naszej publiczności też się spodobają. W przeciwieństwie do płyty „C.D.” pojawi się też kilka utworów w stylu r’n’b. Jako Kombi też kiedyś tak graliśmy, te klimaty to m.in. kawałek „Przytul mnie”.
Zaproszą Panowie kogoś do współpracy?
W. T.: Wyznajemy taką zasadę, że nie podpieramy się nazwiskami. Jak już wspomniałem, mieliśmy tylko jeden epizod w postaci występu w programie „Muzyka łączy pokolenia”, kiedy zaśpiewaliśmy z Doniem i Liberem. Wtedy inicjatywa też nie wyszła od nas, taka jest formuła tego programu. Udało się bardzo fajnie, bardzo mile to wspominamy.

G. S.: Z takich zaproszeń wynikają potem nieoczekiwane problemy na koncertach. Kiedy na przykład wykonuje się piosenkę z raperem, potem wyrusza w trasę i gra kilkadziesiąt koncertów z tym repertuarem, współwykonawcy nie można zabrać ze sobą. Co wtedy? Miałbym sam rapować? A powiedziałem, że tego robić nie będę.

To dla Panów bardzo szczególny rok...
G. S.: W tym roku przypada 30 lat naszej wspólnej pracy twórczej. W tym okresie było Kombi, Skawalker, i O.N.A.… To dla nas bardzo ważny moment. Przez te wszystkie lata wiele się wydarzyło, przy naszej muzyce rodziły się dzieci, pary się zaręczały, nasze piosenki odegrały ważną rolę w życiu wielu osób. Nie chcemy podsumowywać dotychczasowej kariery, bo podsumowania są dobre, jak się karierę kończy, ale chcemy zaakcentować ten szczególny dla nas moment. Zagramy recital na Festiwalu Jedynki w Sopocie, koncerty na trasie Lata z Radiem - tak będziemy obchodzić nasze 30-lecie. Chcielibyśmy spotkać się z jak największą rzeszą naszych fanów, którzy towarzyszyli nam przez lata, z tymi młodymi i starszymi. Lata na scenie minęły nam bardzo szybko. Wciąż naszym celem jest granie i nagrywanie nowych płyt. Tę najnowszą bardzo chcemy wydać jeszcze w tym roku, by podkreślić jego wyjątkowość. Mamy nadzieję na jeszcze parę lat efektywnego grania i bycia z publicznością. Idziemy ciągle do przodu i okazuje się, że wciąż
jesteśmy w świetnej formie!

Informacje na temat innych gwiazd festiwalu TOPtrendy znajdziesz w serwisie TOPtrendy.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)