Kosmetyki mają uchronić cię przed „miejskim stresem”. Czyli przed czym?
Na półkach drogerii coraz częściej widać kosmetyki, które obiecują uchronić naszą skórę przed szkodliwymi skutkami życia w mieście: smogiem, szeregiem zanieczyszczeń, wolnymi rodnikami, a przede wszystkim promieniami UV.
Jest się przed czym bronić…
Polska od dłuższego czasu zmaga się z silnym zanieczyszczeniem. Nierzadko mamy do czynienia z sytuacją, gdy aplikacja w telefonie informuje nas, że panujące na zewnątrz warunki nie sprzyjają nawet krótkiemu spacerowi. Normy stężenia szkodliwych pyłów przekroczone o kilkaset procent na nikim nie robią już wrażenia. Choć taka sytuacja może prowadzić do znacznie gorszych konsekwencji dla naszego zdrowia niż poszarzała cera, o nią też warto zadbać. Jakie zadanie stoi więc przed produktami pod nazwą anti-pollution? Naturalnie mają one w swoim składzie antyoksydanty, jak np. witamina Ci E, które w wielkim skrócie wspomagają proces regeneracji naszej skóry, a co za tym idzie, mają jednocześnie działanie przeciwstarzeniowe. Kosmetyk z przeciwutleniaczami działa na zasadzie „maski ochronnej” dla naszej skóry przed wolnymi rodnikami, które niestety „lubią się też” z częstą ekspozycją na słońce.
…i jest w czym wybierać.
Kosmetyki „miejskie” robią się coraz bardziej popularne. Można powiedzieć, że drogę utorowała im w pewnym sensie pielęgnacja azjatycka, która akcent kładzie na pielęgnację skóry na wielu płaszczyznach, zaś jej ochronny wariant nie podlega dyskusji. Kremy anti-pollution zwykle mają więc też także filtr SPF. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to zwykle wysoka ochrona (popularny jest np. faktor 15), dlatego gdy zamierzasz długo przebywać na słońcu, nie zapominaj o kosmetyku, którym głównym zadaniem jest właśnie ochrona przeciwsłoneczna (z wysokim faktorem, np. 50).
Warto wspomnieć, że także polskie marki kosmetyczne oferują nam już pewien wybór produktów mających zminimalizować szkodliwe skutki życia w mieście. Niedroga marka Floslek jest ceniona przez internautki za naturalne składy i dobrą dostępność. Za krem z miejskiej serii tej marki zapłacimy już mniej niż 30 zł. Zyskująca ostatnio popularność marka Hagi oferuje produkt droższy, ale z bardzo ciekawym i obiecującym składem – za krem rewitalizujący z roślinnym kompleksem detoksyzującym zapłacimy już ponad 70 zł za 50 ml. Podobnie zapłacimy za krem miejski polskiej marki Resibo.
Już dziś możemy założyć, że trend na „miejskie” kosmetyki się utrzyma. Czy rzeczywiście warto w nie zainwestować? Oczywiście indywidualne działanie może być różne. Cóż – zawsze lepiej jest zapobiegać niż mierzyć się z ewentualnymi negatywnymi skutkami dla naszej cery.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl