"Kupię mieszkanie za gotówkę". Proceder zatacza coraz szersze kręgi
Często w skrzynkach pocztowych pojawiają się domowej roboty ulotki od osób, które chcą kupić mieszkanie za gotówkę. Autorami są rzekomo młode małżeństwa czy studenci. "Powinna być jakaś akcja edukacyjna. Tak jak się edukuje o sposobach na wnuczka" - ocenia te działania ekspertka.
11.11.2023 | aktual.: 12.11.2023 11:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Magdalena Milert, architektka i urbanistka oraz autorka bloga Pieing, w jednym z niedawnych wpisów na Facebooku opisała działania flipperów, czyli osób, które wyszukują na rynku nieruchomości w atrakcyjnej, najlepiej zaniżonej cenie, by sprzedać je później z maksymalnym zyskiem.
Pokazała zdjęcie baneru. "Powinna być jakaś akcja edukacyjna"
Ekspertka opublikowała zdjęcie baneru wywieszonego na jednym z balkonów. "A tego jeszcze nie grali. Ktoś walnął na balkonie banner o tym że SZUKA MIESZKANIA W OKOLICY. W niczyjej głowie nie siedzę, ale mam pewną myśl, że jest to jednak poszukiwanie pod typowego FLIPA" (pisownia oryginalna – przyp. red.) - czytamy we wpisie.
Jak wyjaśnia, baner nie powinien się tam znaleźć nie tylko ze względu na uchwałę krajobrazową, ale też nieuczciwe praktyki flipperów. Komunikują się oni z potencjalnymi klientami za pomocą ulotek, często domowej roboty, z hasłem: "Kupię mieszkanie, może być do remontu". Często pojawia się na nich także odręczny rysunek domku lub pary. Jest to celowe podszywanie się pod np. młodych ludzi, co ma wzbudzić sympatię i zaufanie sprzedających.
"Powinna być jakaś akcja edukacyjna. Tak jak się edukuje o sposobach na wnuczka" - ocenia urbanistka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspertka apeluje. Zwraca uwagę na powszechny problem
Milert wyjaśnia, że flipperzy "często podszywają się pod biednego studenta, młode małżeństwo albo nawet jawnie mówią grubo zaniżone ceny mieszkań". "Serio, nieświadome, często starsze osoby potem podpisują umowy, w których realnie tracą kilkanaście, kilkadziesiąt czy nawet kilkaset tysięcy złotych. Dlatego jeśli mogłabym o coś Was poprosić, to o to, żeby powiedzieć swoim rodzicom, babciom, dziadkom, znajomym z klatki, wujkom i ciociom, że to nie jest tak, że młode małżeństwo serio szuka mieszkania, wrzucając kartkę do skrzynki" - zaapelowała we wpisie na Facebooku.
Zwróciła też uwagę na negatywne skutki społeczne mieszkań od flippera. "Jest wykończone najtańszymi materiałami, które zaraz się rozpadną, często podzielone niezbyt zgodnie z prawem budowlanym i trafić na takie M, to jak wyrzucić kupę kasy na remont" - napisała.
W komentarzach pojawiło się sporo głosów od osób, które również zwróciły uwagę na ten problem. "Mieszkam na osiedlu, gdzie jest dużo starszych ludzi. Takie ogłoszenia pojawiają się bardzo często. Te na drzwiach wejściowych zrywam. Niestety wrzucają też do skrzynek. Kiedyś nakleiłam w klatce (obok innych ogłoszeń) taką ulotkę z własną adnotacją wielkimi literami, że to oszustwo. Zniknęła następnego dnia" - napisała jedna z internautek. "Najlepsze jest to, że nawet młodzi, świadomi ludzie z wielkich miast wciąż nabierają się na te ulotki i nie wierzą, że to scam" - dodała inna.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!