Kupują, remontują i sprzedają. Z flippowania zrobiły sposób na życie
- Zauważyłam, że na tym można zarobić, stawki mnie satysfakcjonowały, a początkowe trudności nie zniechęciły. Teraz obracam 40 lokalami rocznie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Joanna Piotrowska. Niestety, nie wszyscy flipperzy stosują etyczne sposoby pozyskiwania tanich nieruchomości.
15.07.2023 06:00
Praca w agencji reklamowej nie przynosiła Joannie Piotrowskiej finansowego spełnienia. Pewnego razu, podczas szkoleń z mentorem z branży, usłyszała o flippowaniu. Nie zastanawiała się długo. Postanowiła spróbować sił w nowym zawodzie.
- Wyremontowałam pierwsze mieszkanie i zauważyłam, że na sprzedaży mogę zarobić ok. 40 tys. zł. Od początku nie interesowały mnie pojedyncze flippy. Chciałam robić je na większą skalę i w taki sposób zbudować majątek - wyjaśnia.
Piotrowska w branży działa już od ośmiu lat. Ma doświadczenie w szukaniu mieszkaniowych "perełek", które idealnie nadają się na flippa. Wskazuje, że im bardziej zaniedbane mieszkanie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że kupi je ktoś spoza kręgu nieruchomościowego.
- Wtedy do akcji wkraczają flipperzy. Remontujemy je szybciej i taniej, a potem wrzucamy z powrotem do obiegu - podkreśla. Niektórzy twierdzą, że flipping to nie do końca etyczny sposób na zarobek. Joanna ma inne zdanie na ten temat.
- Zwykły Kowalski nie jest w stanie wyobrazić sobie, ile pracy trzeba włożyć w wyremontowanie zagraconego, zarobaczonego mieszkania, w którym unosi się zapach moczu, pleśń i wilgoć. Dla flippera to często chleb powszedni. Dzięki nam wiele lokali może wrócić na rynek w lepszej, gruntownie wyremontowanej wersji - komentuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wymagający biznes
Joanna Piotrowska zmaga się w codziennej pracy z wieloma wyzwaniami. Każde mieszkanie przynosi kolejne zaskoczenia. Najgorsze wspomnienia flipperki wiążą się z lokalem na warszawskiej Pradze Północ.
- Mieszkanie znajdowało się w pięknie wyremontowanej kamienicy. Miało zaledwie 35 mkw, ale było bardzo wysokie. Właściciel wypełnił je od podłogi do sufitu śmieciami. Był typowym zbieraczem. W jednym z kątów zrobił sobie prowizoryczną toaletę i załatwiał potrzeby na podłogę. Robotnicy podczas zbijania tynków wymiotowali, bo nie mogli znieść tego smrodu. Mieszkańcy byli wdzięczni, że zajęliśmy się remontem. Sami walczyli z robactwem, które rozeszło się po całej kamienicy przez problematycznego lokatora - opowiada.
O tym, jak wymagającą profesją jest flippowanie, wie też Katarzyna Jałowiec. W branży nieruchomości pracuje od 10 lat. Pierwszego flippa zrobiła samodzielnie tuż po studiach. Podkreśla, że brak pokaźnego kapitału na koncie nie dyskwalifikuje z realizacji takich przedsięwzięć.
- Doskonale pamiętam moje pierwsze mieszkanie. Kupiłam je za 48 tys. zł w przetargu organizowanym przez PKP. Była to malutka kawalerka w miejscowości, która liczy około 35 tys. mieszkańców. Część prac remontowych wykonałam sama, m.in. malując ściany czy demontując stary parkiet - wspomina.
Katarzyna Jałowiec finansowała mieszkanie z kredytu gotówkowego. Na pierwszej sprzedaży zarobiła 25 tys. zł. Po kilku latach praktyki zyski oczywiście się zwiększyły. Zmieniło się też podejście do pozyskiwania kapitału. - W branży jest wielu inwestorów pasywnych, którzy chętnie inwestują swój wkład finansowy w takie projekty - wskazuje.
- Moje początki były nieudolne, niedoskonałe. Dzisiaj mogę dzięki temu działać inaczej i sprawniej - mówi Katarzyna Słobodzian, która również zajmuje się flippowaniem. - W moje ręce wpadło nieatrakcyjne mieszkanie palacza. Nikt nie chciał do niego wchodzić. Gdy tylko klienci czuli zapach papierosów, rezygnowali z zakupu. Odświeżyłam je tak skutecznie, że sprzedało się nawet bez wystawienia ogłoszenia - wspomina z uśmiechem swojego drugiego flippa.
- Koleżanka powiedziała mi, że flippowanie wygląda na takie lekkie, przyjemne i kreatywne zajęcie. Po tym, jak opowiedziałam jej, z czym naprawdę się to je, zmieniła zdanie. Stwierdziła, że to igranie z losem i życie na krawędzi. Żeby być flipperką, trzeba być też ryzykantką, nie bać się wyzwań, mieć ogromny zapał i sporo szczęścia - zauważa kobieta.
W zgodzie z własnym sumieniem
- Pracujemy na niechlubnym rynku, ale każda z nas może sobie na nim ustalić własne zasady - mówi Katarzyna Jałowiec. Ekspertka od nieruchomości nie kupuje mieszkań z licytacji komorniczych, gdy lokal jest zamieszkiwany przez rodziny z dziećmi czy seniorów. Skupia się na przetargach publicznych lub zakupach od osób, które samodzielnie wystawiają swoje nieruchomości. Chce prowadzić biznes etycznie, więc stara się przy każdej transakcji sprawdzić, w jakiej sytuacji materialnej jest sprzedający. Dba też o to, aby remontowane mieszkanie długo służyło nowym nabywcom.
- Często zarzuca się tej profesji spore zarobki kosztem nie najlepszej jakości. Owszem, wynik w Excelu musi się zgadzać, bo nie zajmujemy się flippowaniem charytatywnie, ale nie zgodzę się z tym, że w moich nieruchomościach tracę na jakości. Uważam, że jak w każdym zawodzie wiedzę, kontakty i doświadczenie również trzeba odpowiednio wycenić. Już sama systematyczna współpraca z ekipami remontowymi, składami budowlanymi czy też outletami glazury daje wymierne korzyści - wskazuje Katarzyna Jałowiec.
Podobnie o remontowaniu mieszkań mówi Katarzyna Słobodzian. - Zawsze staram się, żeby mieszkania były wykończone w jak najlepszej sztuce budowlanej. Sprzedaję mieszkania po rynkowych cenach i chcę, żeby klienci byli zadowoleni. Muszę jednak doliczyć dla siebie jakiś zysk. Można powiedzieć, że zarabiam na zwiększeniu wartości konkretnego mieszkania. Jest grono ludzi, którzy to doceniają. Nie chcą sami zabierać się za remont, bo nie mają na to czasu, siły i zwyczajnie nie chcą się stresować - podkreśla.
"Forma okrutnej manipulacji"
Dariusz Winiarski, ekspert rynku nieruchomości zauważa, że flipping jest najczęściej pozytywnym zjawiskiem dla nabywców nieruchomości.
- Flipper, jako przedsiębiorca, posługuje się własną lub sprawdzoną, stałą ekipą budowlaną. Taki remont jest najczęściej znacznie lepiej zrobiony, niż ten prowadzony przez osobę prywatną. Szacuje się, że planując remont własnego mieszkania, przeciętny Kowalski nie doszacowuje jego kosztów o ok. 20 proc. Ponadto flipper daje zarówno pięcioletnią rękojmię na nowe mieszkanie z rynku pierwotnego, jak i gwarancję na przeprowadzone roboty remontowe - zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską.
Winiarski wskazuje też minusy współpracy z flipperami. Jednym z nich jest powtarzalność stylu wykańczania wnętrz. - Ma to sens ekonomiczny, natomiast mieszkania te rzadko wyróżniają się stylistycznie. Również jakość wyposażenia i materiałów wykończeniowych jest najczęściej na poziomie nie wyższym niż dobry - wyjaśnia.
Niektórzy flipperzy działający na rynku wtórnym stosują nieetyczne sposoby pozyskiwania tanich nieruchomości, posuwając się do wykorzystywania ludzi, często starszych, chorych, pozostawionych bez opieki i niezorientowanych w cenach. Winiarski podkreśla, że takich nieszczerych flipperów nietrudno rozpoznać.
- Na osiedlu codziennie wrzucane są do skrzynek pocztowych setki tysięcy karteczek pisanych odręcznie o podobnej formie i treści: "Młoda para kupi mieszkanie w tej okolicy, płacimy gotówką", "Pilnie kupimy mieszkanie w tym bloku, może być do remontu. Płacimy gotówką, Jacek i Kasia" albo moje ulubione: "Młoda katolicka para kupi za gotówkę…". Kiedy już starszy człowiek zadzwoni na telefon podany na kartce, to flipperzy kontynuują budowę sympatii i zaufania, aż "ofiara" zgodzi się sprzedać mieszkanie o kilkadziesiąt tysięcy złotych taniej - podsumowuje.
Zdobyte w ten sposób mieszkanie kupiła od flippera Martyna. Dopiero po kilku rozmowach z sąsiadami okazało się, że poprzednią lokatorką była seniorka. Sprzedała trzypokojowe lokum w kamienicy niedaleko krakowskiego Kazimierza za bezcen i zamieszkała w kawalerce.
- Sąsiadka odwodziła ją od tego pomysłu, ale ona była przekonana, że robi coś dobrego dla młodej pary, która chce założyć rodzinę i mieć godne warunki do życia. Twierdziła, że ona już przecież tego nie potrzebuje - opowiada Martyna.
Klientka flippera była zaskoczona zasłyszaną od sąsiadki historią. - Gdybym wiedziała, w jaki sposób zostało pozyskane mieszkanie, dłużej zastanowiłabym się przed kupnem. Żerowanie na empatii i dobroci osób starszych jest dla mnie formą okrutnej manipulacji - dodaje.
Dla Wirtualnej Polski Sara Przepióra