ModaLakier, okładka i kilka zdjęć czyli modowe faux pas

Lakier, okładka i kilka zdjęć czyli modowe faux pas

Świat mody to miejsce wielkich interesów, miliardowych zysków i równie wielkich strat, przetasowań na najwyższym szczeblu i zmian warty przybocznej. Czasem jednak branża pokazuje bardziej emocjonalną stronę: mnóstwo tu pretensji, fochów i grymasów różnego rodzaju. Niektóre z nich mają charakter osobisty, inne - globalny.

Lakier, okładka i kilka zdjęć czyli modowe faux pas
Źródło zdjęć: © ONS.pl

20.07.2010 | aktual.: 03.08.2011 09:59

Świat mody to miejsce wielkich interesów, miliardowych zysków i równie wielkich strat, przetasowań na najwyższym szczeblu i zmian warty przybocznej. Czasem jednak branża pokazuje bardziej emocjonalną stronę: mnóstwo tu pretensji, fochów i grymasów różnego rodzaju. Niektóre z nich mają charakter osobisty, inne - globalny.

Wszystkie łączy jednak to, że po kilku dniach niewielu, oprócz samych zainteresowanych, o nich pamięta. Projektant mody i koncern kosmetyczny to duet doskonały, egzystujący na zasadzie symbiozy. Topowy projektant na jeden sezon staje się dobrowolnym zakładnikiem koncernu. Swoją autorską wizję wpompowuje zamiast w ciuchy, w odcienie pomadek i kolory cieni do powiek.

Koncern kosmetyczny cieszy się z zastrzyku świeżej krwi, która gwarantuje dobrą prasę i entuzjastyczne recenzje w modowych magazynach. Pochwalnych peanów jest zwykle co nie miara - bo co można zepsuć w projektach nowych pudrów? Okazuje się jednak, że czasem można.

15 sierpnia na rynek miała wejść nowa kolekcja kosmetycznej firmy MAC, którą współprojektowały siostry Kate i Laura Mulleavy z projektanckiego teamu Rodarte. MAC to kosmetyczna legenda, łącząca wizjonerskie projekty ze świetną jakością - uwielbiają ją wizażyści, gwiazdy filmowe i nastoletnie fashionistki.

Od czasu do czasu marka angażuje się w kampanie społeczne, jak np. ostatnio, kiedy na pniu rozeszły się czerwone pomadki firmowane przez Lady Gagę i Cindi Lauper. Cały dochód ze sprzedaży został przekazany na edukację dzieci dotyczącą HIV i AIDS.

Rodarte to stosunkowo młoda marka modowa, której znakiem rozpoznawczym są poetyckie, lekko odrealnione, a jednak utrzymane w konwencji ready-to-wear, stroje. Rodarte i MAC powołali do życia nową linię kosmetyków inspirowaną folklorem meksykańskim. Produkty „meksykańskiej linii” ochrzczone zostały od nazw miast w Meksyku, jak np. róż do policzków Quinceañera.

Nasycona paleta kolorów i mocne, soczyste barwy miały gwarantować sukces na całej linii. Niestety niefortunna zbieżność nazw lakierów do paznokci spowodowały medialną burzę w modowej i kosmetycznej branży. Poszło o odcienie nazwane „Juarez” i „Factory”. Nie trzeba być znawcą historii Meksyku, żeby wiedzieć, iż w mieście Juarez od roku 1993 masowo giną młode kobiety i dziewczyny. Szacuje się, że do końca lutego 2005 roku zaginęło wg danych oficjalnych bez wieści ponad 400 kobiet. Nieoficjalnie mówi się że ta liczba może być zaniżona nawet dziesięciokrotnie. Ciała kobiet (głównie pracownic miejskich fabryk) porzucane są w opuszczonych budynkach i placach na terenie miasta. W odpowiedzi na liczne protesty firma MAC i projektancki duet sióstr Mulleavy z Rodarte przeprosił wszystkich urażonych niefortunnym zbiegiem okoliczności i zobowiązał się do przekazania części utargu na zbożny cel - prawdopodobnie dla fundacji rodzin zamordowanych w
Juarez. Niesmak jednak pozostanie, a określenie mieć krew na palcach nabierze zupełnie innego wymiaru.

Modowych nieporozumień i dąsów w ostatnim tygodniu było więcej. Dwie diwy modelingu, Kate Moss i Naomi Cambell zaprotestowały, kiedy magazyn i-D (biblia fashionistów) zaprosił je do wspólnej okładki z Lady Gagą. Modelki uznały, że reprezentują zupełnie inny styl i ligę estetyczną (czyt. uzurpatorka Lady Gaga może wielkiej Kate i wielkiej Naomi czyścić buty).

Modowy światek otworzył szeroko oczy ze zdumienia - wszak Gadze nikt jeszcze nie odmówił i wszyscy chcą ją mieć u swojego boku. Czyżby wielka przepowiadaczka trendów, Moss (i jej kumpelka, Cambell) wyczuła nosem koniunkturę, wieszczącą rychły koniec mody na Lady Gagę?

Być może to bardzo odległa przyszłość, gdyż redaktorzy i-D Magazine, postawieni przed koniecznością trudnego wyboru, postawili na Gagę, która samotnie (acz triumfująco) pojawi się na okładce sierpniowego wydania magazynu. Ekstrawagancka piosenkarka, nie chciała komentować okładkowego zamieszania - „Poker face”, wszak zobowiązuje.

Do grona obrażonych w branży modowej w ostatnim czasie dołączyła modelka Crystal Renn. Renn, słynna ze swych posągowych, niemal rubensowskich kształtów, dumnie obnosiła swe krągłości i przy okazji świetnie na nich zarabiała. Crystal obwołana została królową puszystych modelek i prowodyrem kampanii o nowy wizerunek kobiecy.

Wychudzone modelki na serio zaczęły obawiać się o swój byt, kiedy Crystal zmonopolizowała większość sesji modowych w największych magazynach. Pól roku później świat zdziwił się nowym, bardzo odchudzonym, wizerunkiem modelki plus size. Z fotografii kampanii charytatywnej Fashion For Passion wynikało jasno, że Renn zbliżyła się do wyglądu standardowej w świecie mody, bardzo szczupłej sylwetki i tym samym straciła swój największy atut. Fani krągłości Renn i wszystkie panie, które dzięki pięknej modelce zaczęły wierzyć w piękno swego nie zawsze chudego ciała, poczuli się oszukani.

Sprawa szybko się wyjaśniła – okazało się, że fotograf pracujący przy sesji, Nicolas Routzen, samodzielnie odchudził modelkę (która rzeczywiście ostatnio schudła, lecz nie w takim stopniu jak na spornych zdjęciach), ale nie zrobił tego w złej wierze - po prostu chciał upiększyć Renn, jak robił to do tej pory ze wszystkimi modelkami.

Wzburzona całą sytuacją Crystal w wywiadzie dla „Glamour” skomentowała całe nieprzyjemne zamieszanie: „Kiedy zobaczyłam te zdjęcia, zamurowało mnie. Straciłam mowę na dobre pięć minut. Wiem, że każdy używa retuszu, ale nie chcę, żeby zmieniano mnie w kogoś, kim nie jestem”.

Komentarze (0)