Macierzyństwo i rak. 18 godzin po porodzie dowiedziała się, że ma raka w trzecim stadium
26.03.2018 15:17, aktual.: 27.03.2018 10:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy Farrah Millar urodziła drugie dziecko, miała 37 lat. Niespełna dobę później zdiagnozowano u niej nowotwór w trzecim stadium. Po dwóch latach i usunięciu piersi, kobieta ma dobre wyniki i nadzieję na to, że doczeka, aż jej dzieci pójdą na studia.
Druga ciąża była dla Australijki zaskoczeniem. O swoje pierwsze dziecko, Lehnae, starała się przez cztery lata, korzystając z metody in vitro. "Pokonanie choroby" jest dla niej jednak pojęciem względnym. Przez najbliższe 5 do 10 lat ma poddawać się immunoterapii. Kombinacja leków nie wpływa na nią dobrze. Jej efekty uboczne to uderzenia gorąca, niepokój, koszmary, migreny i bóle stawowe.
Dodatkowo nie najlepiej zniosła zabieg rekonstrukcji piersi, przez niespełna dwa lata zaliczyła 15 dłuższych pobytów w szpitalu, na stole operacyjnym lądowała już 6 razy. Jej biust nadal wymaga poprawek chirurga. Mimo to Farrah chętnie pozuje z nagą klatką piersiową. Odczarowuje zabieg mastektomii i pokazuje innym kobietom, że nie są same.
39-latka w gabinecie lekarskim musi pojawiać się raz w tygodniu. Lekarze uznają, że ryzyko przerzutów jest w jej przypadku spore i zastanawiają się nad wycięciem Farrah także macicy i jajników.
"Teoretycznie jestem wyleczona, ale w praktyce moje życie to chaos. Często nie jestem w stanie opiekować się dziećmi, ten stan trwa od miesięcy, szczęśliwie pomaga mi rodzina, ale wiem, że to ciężar i dla nich" – powiedziała kobieta w wywiadzie z "Daily Mail".
Farrah często pojawia się w mediach, uważa, że ma misję do spełnienia. Chce pokazać kobietom w podobnej sytuacji, że nie są same.
"Skronfontowanie się z własną śmiertelnością, zwłaszcza w sytuacji, w której jest się mamą dwójki małych dzieci, jest nieskończenie przygnębiające. Czasem wręcz traumatyczne. Rak to ogromne obciążenie psychiczne. Za rzadko się o tym mówi, a strach bywa paraliżujący."
Najtrudniejsze było dla niej łączenie zaleceń lekarza, nieustannie powtarzającego, że przede wszystkim musi odpoczywać z opieką nad dwójką małych dzieci. Z jednej strony towarzyszył jej strach, że to ich ostatnie wspólne chwile, więc muszą je spędzić razem, a z drugiej słowa lekarza z tyłu głowy.
Farrah mówi, że jedną z najgorszych rzeczy w życiu była dla niej utrata zaufania do własnego ciała, nad którym przestała panować. Brak sił momentami obezwładniał ją nie tyle fizycznie, co psychicznie. "Nie rozsypałam się chyba tylko dlatego, że miałam dla kogo walczyć o swoje zdrowie" – wspomina 39-latka.
Na grupie wsparcia dla chorych na raka, na której spotkania uczęszczała Australijka,jedna z kobiet powiedziała, że jest już wykończona oczekiwaniem aż życie wróci do normy. Farrah stara się pogodzić z faktem, że lęk o przerzuty, codzienne końskie dawki leków to jej "nowa normalność", zamiast tęsknić za czymś, co może już nigdy nie wrócić.
"Staram się dawać moim dzieciom przykład, uczyć je wiary w siebie, siły, optymizmu i budowania bliskich relacji, nie użalać się nadmiernie nad sobą"
Musiała też na nowo zdefiniować i znaleźć w sobie kobiecość – straciła włosy, nie do końca akceptuje jeszcze nowy kształt swojego ciała. Pracuje nad tym, między innymi biorąc udział w sesjach zdjęciowych.
W trakcie choroby ulgę odnalazła w pisaniu. Przelewając na papier, czy też raczej arkusz emocje, mogła spojrzeć na nie z boku, przeanalizować. Część swoich przemyśleń publikowała online, szybko zyskując rzesze followersów.
"Byłam zagubiona i osamotniona. Część moich relacji z ludźmi musiałam zakończyć, bali się mojej choroby. Szukałam blogów chorych na raka kobiet, które byłyby też matkami, ale nic takiego nie znalazłam, więc pisałam sama to, co chciałabym przeczytać" – opowiada.
W zeszłym miesiącu kobieta wzięła udział w sesji fotograficznej. Tuż przed kolejną operacją pokazała swój zdeformowany biust. Jednocześnie wstydzi się go, ale i wie, że przypomina jej o tym, co już przeszła.
"Często słyszałam, że jestem silna od obcych osób, ale to nieprawda. Starałam się przetrwać. Jak większość kobiet z dziećmi w mojej sytuacji. Rak zamknął wiele drzwi w moim życiu, ale otworzył sufit, przez który widzę nieskończoną ilość nowym możliwości" – opowiada Farrah.