Magdalena Różczka: zatrudniłam się w sklepie za najniższą krajową pensję
Od lat udowadnia, że popularność można wykorzystać w szczytnym celu. Ale bycie rozpoznawalnym ma też swoje minusy.
Niewiele osób wie, czym zajmowała się w młodości.
- Jako nastolatka sprzedawałam ciuchy. Lubię siebie z tamtego okresu. Patrzyłam na życie przez różowe okulary, wszystko wydawało się łatwe. Byłam beztroską małolatą, a wstawałam o 5.30, żeby zarabiać grosze. Po przerwanych studiach zatrudniłam się w sklepie za najniższą krajową pensję. Na zapleczu miałam swoją półkę, kubek, robiłam sobie kawę i czułam wielkie szczęście – mówi w ostatnim wywiadzie dla „Twojego stylu”.
A to niejedyna praca, jaką wykonywała w młodości Różczka.
Zobacz też:
Podjęły decyzje, które zmieniły ich życie i nie żałują
Ewa Błaszczyk – mimo tragedii trzeba też pamiętać o sobie
Dziewczyna z niewielkiego miasta
Magdalena Różczka pochodzi z Nowej Soli. Jak każde dziecko uwielbiała przyglądać się aktorom z telewizyjnych programów. Jak przyznaje, wydawało się jej, że ona też potrafiłaby tak grać. Ale na początku wybrała dla siebie zupełnie inną drogę.
- Po maturze poszłam na studia informatyczne. Do Zielonej Góry, żeby było blisko. Nie chciałam oddalać się od rodziny, byłam przekonana, że do końca życia będę mieszkać w Nowej Soli, zaopiekuję się babcią Genią, a potem mamą. Chciałam być podporą dla mojej rodziny. Jednak na informatyce wytrzymałam pół roku – dodaje.
Żadnej pracy się nie boi?
Jeszcze zanim zaczęła interesować się aktorstwem na poważnie, dorabiała, gdzie mogła.
- Poszłam pracować do sądu jako protokolantka. Rano zasiadałam w fotelu na kółkach pełna wiary, że zmienię świat. A tam sterty akt do zszycia… Czasem zastępowałam panią w łącznicy telefonicznej i mówiłam poważnym głosem: „tu Sąd Rejonowy Zielona Góra” – opowiada.
Sława ma wiele minusów
Dziś widzowie znają ją m.in. z ról w „Klanie” czy „Lekarzach”. Otwarcie przyznaje, że popularność ma swoje czarne strony. Doświadczyła tego szczególnie wtedy, kiedy rozstawała się z pierwszym mężem. Paparazzi czuwali po jej domem także, kiedy była w ciąży z drugą córeczką. Fala goryczy się przelała.
- Na zdjęciach aktorki z brzuchem świetnie się zarabia. A moja frustracja rosła. Plotki, oczernianie byłego męża, kłamstwa o naszym związku… Gdybym tylko ja płakała z ich powodu. Ale przecież nie jestem znikąd, mam rodzinę. Wiedziałam, że bliscy – mama, babcia, mama byłego męża – też cierpią. Niektórzy radzili: odpuść, przymknij na to oko. Próbowałam, ale to trudne. Przestałam nad sobą panować, słysząc od znajomych o tym, co przeczytali na mój temat. Nie umiałam kryć łez, na planie uciekałam sprzed kamery. To wszystko mnie przerosło – przyznaje Różczka.
Angażuje się charytatywnie
Magdalena Różczka należy do tego niewielkiego grona gwiazd, które potrafią wykorzystać swoją popularność w szczytnym celu. Wielokrotnie angażowała się już w akcje charytatywne, m.in. te organizowane przez Fundację Rodzin Adopcyjnych.
- Kilka lat temu, właściwie przez przypadek, trafiłam do Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku. Przebywają tam niemowlęta zostawione przez matki zaraz po urodzeniu. Tylko z Warszawy setka rocznie. Za pierwszym razem zaskoczyło mnie, że te maleństwa nie płaczą. „To znaczy, że ktoś dobrze się nimi opiekuje” – pomyślałam. A one nie płaczą, bo nie mają odruchu wołania mamy. Ale najważniejsze, że dostają tam szansę na lepsze życie – mówi aktorka.
Jej działania wywołują jednak mieszane reakcje. - Kiedy piszę o tym w internecie, często pojawiają się komentarze: co to za matki, które porzucają swoje dzieci?! Uważam, że lepsze to niż np. skazywanie ich na życie w patologii, bo matka jest alkoholiczką – dodaje.