Małgorzata Kożuchowska szczerze o macierzyństwie. Zdradza, dlaczego było jej ciężko
"Byłam wyczerpana, napuchnięta, czułam, że we wszystkim wyglądam słabo. Ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, to pokazywać się tak światu" - tak Małgorzata Kożuchowska wspomina pierwsze kroki w roli matki. Choć czasem nie było łatwo, podkreśla, że nie żałuje żadnej nieprzespanej godziny.
24.11.2019 | aktual.: 24.11.2019 11:12
Małgorzata Kożuchowska jest mamą 5-letniego syna, Jana Franciszka. W felietonie dla magazynu "Forbes" opisuje swoje ulubione zdjęcie z serii "mama w akcji": "Pokój jak po wybuchu bomby. Siedzę w dresie na dywanie, na głowie sterczące na wszystkie strony włosy ze świeżo nałożoną farbą. W ręce łyżeczka i starte jabłuszko, którym karmię mojego dwuletniego synka Jasia". Podkreśla, że kocha ten obrazek, chociaż chwilami było bardzo ciężko.
Małgorzata Kożuchowska - dzieci
Małgorzata Kożuchowska podkreśla, że kiedy została mamą, wszystko było dla niej nowe i zaskakująco różne od jej wyobrażeń o macierzyństwie. "Począwszy od spontanicznego pytania, które skierowałam do swojej agentki, pakując torbę do szpitala: jakie ciuchy wziąć na wyjście po porodzie?" - opowiada. Niełatwa była też dla niej nauka karmienia piersią, która, jak mówi, wcale nie była taka "słodka".
Wspomina komentarze typu "Czy ja muszę wciąż patrzeć na tę twoją opuchniętą gębę", które pojawiały się w tamtym okresie w sieci. "Byłam wyczerpana, napuchnięta, czułam, że we wszystkim wyglądam słabo. Ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, to pokazywać się tak światu" - pisze aktorka. Jej złe samopoczucie potęgowała choroba Hashimoto, z którą się zmagała.
"Do pracy musiałam wrócić, kiedy Jaś skończył trzy miesiące. I tak produkcja serialu, w którym wtedy grałam, pauzowała jeden sezon, bo w ciąży musiałam leżeć. Była zima, jeździłam z Jasiem na plan. Mieliśmy pokoik na piętrze, w którym był z nianią, a ja grałam na dole i biegałam na wezwanie karmić go średnio co trzy godziny" - pisze w felietonie aktorka.
zaznacza, że chociaż bywało ciężko, to nie żałuje żadnej minuty poświęconej swojemu synowi i żadnej nieprzespanej godziny. "Warto, żeby usłyszeć takie słowa i mieć poczucie, że nawet jeśli coś zawaliłam i nie jestem chodzącym ideałem, udało mi się nie stracić tego, co dla mnie najważniejsze" - kwituje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl