Mamy to ciche bohaterki. Maciej Kot opowiada o swojej drodze na szczyt
Medal olimpijski nie przychodzi od zaraz. Jest rezultatem żmudnych przygotowań, porażek i sukcesów. Maciej Kot opowiada, jak ważna rolę w pokonywaniu przeciwności przez sportowców pełnią ich mamy.
27.02.2018 | aktual.: 27.02.2018 11:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jaki jest Twój nastrój po Igrzyskach Olimpijskich PyeongChang 2018?
Maciej Kot: Wspaniały! Zdobycie brązowego medalu dla Polski było czymś wyjątkowym.
A jak wygląda sytuacja przed każdym skokiem, co wtedy czujesz – stres, ekscytację? A może jedno i drugie?
Najważniejsze, by idąc na górę skoczni mieć pomysł. Koncentruję się tylko na swoim zadaniu, a wszystko co dzieje się wokół schodzi na drugi plan. Podczas każdych zawodów pojawiają się emocje, ekscytacja i stres, ale można to wszystko wykorzystać pozytywnie. Lubię tę atmosferę, rywalizację i wyzwania, dlatego wykorzystuję to wszystko jako pozytywną energię.
Co daje sportowcowi wsparcie bliskich? Kiedy są najbardziej potrzebni? W jaki sposób mama wspiera cię w chwilach zwątpienia?
Często powtarzam, że mamy to ciche bohaterki. Wykonują wielką pracę, o której łatwo zapomnieć. Od codziennego prowadzenia domu, po wożenie na trening. Po prostu ułatwianie nam życia. Do tego zawsze są bezcennym wsparciem dla swoich dzieci, nie tylko w gorszych chwilach. Ale w moim przypadku to było coś więcej. Mama jest sportowcem, instruktorką narciarstwa, dzięki czemu potrafiła nam wiele doradzić. Jak przeprowadzić rozgrzewkę, jak się odżywiać, jak regenerować. Jej obecność podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pyeongchang 2018 była dla mnie bardzo ważna. Nie widziałem jej w tłumie pod skocznią, ale wiedziałem, że tam jest i mocno trzyma za mnie kciuki.
Lubisz, jak Mama ogląda Twoje zmagania? Czy czujesz większą tremę?
Moja mama zawsze ogląda, śledzi moje zawody. Czasem z trybun, czasem w mediach. Nie czuje większej tremy, wręcz odwrotnie czuję jej ogromne wsparcie
Jaka jest Twoim zdaniem najważniejsza rola rodzica dziecka, które marzy o karierze w sporcie?
Moim zdaniem ważne jest to, by pokazać dziecku kilka dyscyplin oraz zachęcić do aktywności fizycznej. Moja mama, jak i cała rodzina Kotów, jest bardzo sportowa. Z bratem zawsze uprawialiśmy sport, w zimie, narciarstwo czy graliśmy w hokej, natomiast w lecie wygrywała piłka nożna. Wydaje mi się, że jedną z najważniejszych kwestii jest wsparcie jakie rodzice mogą dać oraz wiara, że każdy trening czy ćwiczenie da efekty i przybliży do sukcesu. Dla mnie wsparcie mamy jest niezwykle istotne, gdyż zawsze potrafiła wyciągnąć wnioski i znaleźć pozytywny w najtrudniejszych dla mnie chwilach.
Pierwszy sukces, który zawsze wspominasz to…?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ rzadko myślę o przeszłych sukcesach. Koncentruję się głównie na przyszłości i czekających mnie zawodach i wyzwaniach.
Co chciałbyś przekazać młodym sportowcom poprzez swój udział w akcji P&G pt. "Dziękuję Ci, Mamo"?
By zawsze pamiętali dzięki komu odnoszą sukcesy i potrafili dziękować za to rodzicom. Oczywiście, mamy za co dziękować trenerom czy fizjoterapeutom, ale na samym początku, kiedy treningi są bardzo ciężkie, bo nie jest się przyzwyczajonym do takiego wysiłku, to mama jest tą osobą, która zawsze jest, wie co powiedzieć, czy wie jak zareagować. To właśnie mama widzi w swoim dziecku przyszłego olimpijczyka, czy mistrza, wbrew temu co sądzi otoczenie. Moja mama taka była, jak zaczynałem skakać zawoziła i odbierała mnie z treningów, przygotowywała wszystko, strój, buty, narty, teraz robię to sam, ale wtedy bez jej pomocy i wsparcia ciężko byłoby to ogarnąć. Dzięki akcji „Dziękuję Ci, Mamo” chciałbym, by większe grono kibiców wiedziało, że za sukcesami stoją też nasze ciche bohaterki.