Marzena ma 47 lat i trenuje taniec brzucha. Na nowo odkryła swoją kobiecość
Po urodzeniu dwóch synów postanowiła zrobić coś dla siebie. Na zajęcia poszła z czterema koleżankami, ale tylko ona pokochała taniec orientalny. "Zawsze byłam szarą myszką, nie potrafiłam funkcjonować w tłumie, wstydziłam się wychodzić do ludzi. Dzięki tańcowi nauczyłam się pewności siebie, otwartości do ludzi, kobiecości i kokieteryjności" - mówi w rozmowie z WP Kobieta Marzena Włodarczyk.
21.06.2020 14:44
Kobieca kobieta, czyli jaka? Pierwsze co przychodzi nam do głowy to inteligentna, zalotna, seksowna, delikatna, ciepła, wyrozumiała, wrażliwa... Można by tak wymieniać bez końca, ponieważ kobiecość to dla każdego coś zupełnie innego. Bardzo trudno to zdefiniować w kilku zdaniach.
Każda z nas wychowuje się w zupełnie innym środowisku i na bazie innych wzorców. W związku z tym zupełnie inaczej postrzega siebie, swoją fizyczność i siłę umysłu. Często nie zdajemy sobie sprawy ze swojej kobiecości, czasami musimy rozbudzić ją na nowo. Prawdziwy urok kryje się gdzieś głębiej niż w naszym wyglądzie, ale każda z nas musi odnaleźć to w sobie.
Wiek nie ma znaczenia
Marzena Włodarczyk ma dzisiaj 47 lat i nie ukrywa, że dzięki tańcowi brzucha odkryła siebie na nowo. - Po urodzeniu i odchowaniu dzieci stwierdziłam, że muszę coś ze sobą zrobić. Bardzo chciałam zająć się tańcem, bo kocham to robić. Długo nie mogłam nic znaleźć i w końcu postanowiłam, że zapiszę się na taniec brzucha. Na pierwsze zajęcia poszłam z czterema koleżankami, ale po roku zostałam tylko ja. W tym tańcu ani wiek, ani sylwetka nie mają znaczenia. Bardzo się wciągnęłam w te zajęcia - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Na pierwsze zajęcia poszła w wieku 35 lat. W tym roku minie 12 lat, odkąd zaczęła trenować. Nie żałuje swojej decyzji, ponieważ dzięki tańcowi przeszła metamorfozę.
- Zawsze byłam szarą myszką, nie potrafiłam funkcjonować w tłumie, wstydziłam się wychodzić do ludzi. Dzięki tańcowi nauczyłam się pewności siebie, otwartości do ludzi, kobiecości i kokieteryjności. Tym tańcem się czaruje, niekoniecznie mężczyzn. W czasie występów zwracamy się głównie do kobiet, żeby nie prowokować niezręcznych sytuacji. Taniec brzucha daje dużo pewności siebie. Dzięki niemu można w pełni zaakceptować swoje ciało - wyznaje.
Taniec brzucha to rodzaj tańca wywodzący się z terenów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Jest bardzo precyzyjny, a jednym z charakterystycznych elementów jest tzw. shimmies, czyli wprowadzanie ciała lub jego części w drżenie. Zazwyczaj tancerki ubrane są w zmysłowe stroje podkreślające ich figury, odsłaniające brzuch i eksponujące biust.
- Na początku było trudno z tymi kostiumami. Najpierw wybierałam takie, które zakrywały więcej ciała i miały sporo frędzelków opadających na brzuch, czy bardziej zabudowane biustonosze. Niektóre panie dalej się wstydzą, pomimo że tańczą wiele lat. Są też tzw. stockingi, czyli siateczki, które zakłada się pod kostium. One pięknie wygładzają ciało i można w ten sposób zamaskować pewne niedoskonałości i poprawić sobie samopoczucie. Na pewno pozbyłam się jakichś kompleksów i zaakceptowałam swoje ciało. Podczas występów myślę sobie, że jestem coś warta, że mogę się pokazać, że są ludzie, którzy patrzą na mnie, na mój taniec i im się to podoba. Kiedy stoję na scenie i dostaję oklaski, mam taką myśl: "Wow, jestem w tym dobra" - zdradza.
- Taniec brzucha mogą tańczyć wszystkie kobiety. Znam dziewczyny, które są świetne w tym, co robią i noszą rozmiar 48, ale też takie, które są drobniutkie. Każda z nas jest inna, ma inną budowę ciała, nikogo nie wykluczamy ze względu na wygląd. Krąglejsze kobiety wyglądają świetnie na scenie. Ich ciało pięknie się układa.
Marzena na przestrzeni kilku lat zaczęła inaczej o sobie myśleć, inaczej się ubierać.
- Początkowo ruszałam się jak robot, wyglądałam śmiesznie. Kiedy zaczęłam dostrzegać te prawidłowe ruchy, czułam się bardzo podbudowana, co wpłynęło na moją świadomość. Wiedziałam jak ciałem, ruchem mogę kokietować mojego męża. Zauważyłam, że nawet jak mam trochę więcej kilogramów, to mogę się fajnie ruszać. Dzięki temu stałam się pewniejsza siebie. Zaczęłam też myśleć o tym, jak się ubierać, jak podkreślać swoje atuty. Zauważyłam, ile mam fajnych rzeczy w swoim ciele.
Obecnie tańczy w zespole pod okiem instruktorki, występuje podczas takich wydarzeń jak "Magia Orientu", a także organizuje lekcje na wieczory panieńskie. Sama zaczęła też uczyć inne kobiety. Przed wybuchem pandemii koronawirusa prowadziła zajęcia dla kobiet 60+.
- Prowadzę zajęcia dla pań w wieku 60+. Najstarsza kursantka miała 84 lata. Te kobiety też chciały zrobić coś dla siebie, wyjść do ludzi. Dzierganie swetrów przed telewizorem nie było zajęciem dla nich. Czasami narzekają, że coś im nie wychodzi, ale kiedy spotykamy się, mówią, że czerpią z tego radość. Są szczęśliwe, że mają chwilę dla siebie. Podkreślają, że zaczęły akceptować siebie bardziej niż robiły to dotychczas.
Marzena Włodarczyk nie ukrywa, że reakcje publiczności czy bliskich na jej występy są niezwykle motywujące i podbudowujące. Cała rodzina mocno wspiera ją w jej pasji.
- Raczej spotykam się z podziwem ze strony kobiet. Po występach mi gratulowały, mówiły, że im się podobało. Większość reaguje bardzo fajnie. Jeśli chodzi o mężczyzn, oni są bardziej wzrokowcami. Rzadko traktują taniec brzucha jako sztukę tańca. Mój mąż jak oglądał pierwsze występy, to zwracał uwagę na ruchy ciała, na wygląd. Dlatego podczas tańca nie wodzimy na nich wzrokiem.
Taniec brzucha jest coraz popularniejszy
Emila Łosiewicz jest jedną z pierwszych certyfikowanych instruktorek tańca brzucha w Polsce. Swoją przygodę z tańcem zaczęła 15 lat temu, kiedy chodziła do gimnazjum. Dzisiaj szkoli inne kobiety, organizuje festiwal taneczny "Magia Orientu" i doskonale widzi, jakie zmiany zachodzą w kobietach, które uczęszczają na jej zajęcia. Nie ma wątpliwości, że taniec pomaga w różnych dziedzinach życia.
- Z pewnością dzięki tańcowi brzucha można odzyskać wiarę w siebie. A z drugiej strony to gracja, wyrzeźbienie własnego ciała, koordynacja ruchowa - mówi w rozmowie z WP Kobieta Emilia Łosiewicz, choreografka i instruktorka tańca orientalnego.
Tancerka wielokrotnie była świadkiem przemian, jakie zachodziły w jej uczennicach.
- Mam przykłady dziewczyn, które dzięki tańcowi się zmieniły. Zaczęły nosić spódnice, obcasy, malować się na scenę. W życiu codziennym też zaczęły o siebie bardziej dbać. Jedna z moich uczennic stała się odważniejsza i zdecydowała się na zmianę pracy. Mam też taką kursantkę, o której myślałam, że ucieknie po pierwszych zajęciach. Pracuje jako księgowa, wszystkim może kojarzyć się więc stereotypowo, nigdy nie ćwiczyła, aż pewnego dnia pomyślała, że zacznie trenować taniec brzucha w wieku 40+. Okazało się, że zaczęła występować z nami na scenie. Jest częścią zespołu. Taniec dał jej siłę, dzięki czemu zmierzyła się też z problemami w życiu codziennym.
Emilia zaczęła tańczyć jeszcze w gimnazjum. Mówi, że to taniec ją ukształtował. - Dojrzałe kobiety często na zajęciach odkrywają w swoim ciele pewne rzeczy i zachowania. To często przekłada się na ich życie prywatne. Są bardziej odważne, inaczej się ubierają - stwierdza.
Emilia Łosiewicz podkreśla, że taniec orientalny jest dziedziną, która zyskuje coraz większą popularność. Pojawia się więcej zajęć, kobiety chętnie uczą się czegoś nowego.
- Taniec brzucha jest coraz popularniejszy w Polsce. Co więcej, profesjonalizuje się zarówno w naszym kraju, jak i w Europie. Ja zaczynałam tańczyć 15 lat temu. Zajęcia zaczęłam prowadzić jakieś 12-13 lat temu. Wtedy było kilka instruktorek tańca. Później pojawiły się konkursy, festiwale, ale też sztywne ramy określające ten rodzaj tańca. Kiedyś taniec brzucha kojarzyło się głównie erotycznie, dzisiaj jest to dyscyplina sportowa.
Zobacz także: Siłaczki odc. 6. Cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują