"Miałem dosyć tego, co robiłem". Od konserwatora zabytków do specjalisty w branży beauty
Mariusz Osiński czuje się dziś spełniony i zupełnie na miejscu. Jak się okazało, wyuczony zawód konserwatora zabytków nie był dla niego i … zajmuje się teraz upiększaniem brwi. Stworzył silną markę MO's Beauty Academy, ale nie odżegnuje się od kolejnej zmiany.
15.03.2019 | aktual.: 15.03.2019 13:19
Julia Wiśniewska, Wirtualna Polska: Zajmował się pan konserwacją zabytków, a teraz microbladingiem. Skąd ten skok w mniej znane rewiry?
Mariusz Osiński, założyciel MO's Beauty Academy: Myślę, że wiele osób dochodzi do takiego momentu w życiu, że ma zwyczajnie dosyć tego, co robi i to zwykle spowodowane jest co najmniej kilkoma czynnikami. Z konserwacją było dokładnie tak samo. Doszedłem do ściany, przestało mi to sprawiać radość i miałem poczucie ogromnej zawodowej frustracji.
Zawsze lubiłem prace manualne wiążące się z precyzją. Wiele znajomych dziewczyn przedłużało i zagęszczało rzęsy, więc pomyślałem, że może to coś dla mnie i zapisałem się na szkolenie. Mówiąc krótko: "kliknęło", sprawiało mi to przyjemność, a pierwsze klientki były zadowolone i wracały. Po chwili zrobiło się ich bardzo dużo, a ja nie działałem już sam, a z trzema innymi stylistkami, a dwie z nich nadal pracują w MO's.
Co było dalej?
Jak już zadomowiłem się w branży beauty, to zacząłem interesować się innymi zabiegami dla kobiet. Znalazłem microblading, który dawał piękne, naturalnie wyglądające możliwości rekonstrukcji brwi. Zwykle nie zastanawiam się zbyt długo, więc zapisałem się na szkolenie. To bardzo wymagające technika, więc szybko zdałem sobie sprawę, że jeśli chcę osiągnąć perfekcję muszę zrezygnować z rzęs i cały swój czas poświęcić trenowaniu techniki.
Jestem w takim miejscu w jakim jestem, zajmuję się tylko brwiami przez 5 dni w tygodniu, w weekendy szkolę. Uważam że tylko specjalizacja jest w stanie pozwolić nam na osiągnięcie najlepszych efektów.
W zasadzie obydwa te kierunki związane są z pięknem. Tylko trochę inaczej, prawda?
Tak, jednym słowem zawsze dążę do tego by ktoś czy coś wyglądało lepiej (śmiech).
Kiedy powstała marka MO's Beauty Academy?
W 2014 r., więc wcale nie tak dawno. Biorąc pod uwagę że zaczynałem w pojedynkę, a obecnie MO's to zespół 16 osób, jestem bardzo dumny i wdzięczny za to, że otaczają mnie ludzie, dzięki którym tak fantastycznie się rozwijamy!
Co oprócz upiększenia brwi można zrobić u pana w salonie?
Ideą stworzenia MO's było zebranie najlepszych specjalistów w jednym miejscu i ta specjalizacja jest kluczem. Ja w salonie zajmuję się tylko makijażem permanentnym brwi i pozwoliło mi to osiągnąć wysoki poziom wykonania usługi. Zajmujemy się także stylizacją rzęs czyli ich przedłużaniem, zagęszczaniem czy laminowaniem. Specjalistki, które się tym zajmują, wykonują tylko tę usługę - dzięki czemu osiągają perfekcję. W salonie mamy także specjalistki zajmujące się manicure, podologią, kosmetologią, makijażem permanentnym oczu oraz ust. W zespole mamy także lekarza medycyny estetycznej.
Jak już pan wspominał zajmuje się też szkoleniem, a nawet ma sale szkoleniowe w Akademii.
W weekendy organizujemy szkolenia z makijażu permanentnego, stylizacji rzęs, stylizacji brwi, manicure hybrydowego. Szkoleniowcami są osoby które na co dzień wykonują w MO's te zabiegi. Uważam, że szkoleniowiec który nie ma kontaktu z klientem, bo zajmuje się już tylko szkoleniami, to słaby szkoleniowiec.
Na czym w ogóle polega dobry microblading. Opracował pan własną technikę?
Dla mnie dobry microblading to taki efekt, przy którym ciężko na pierwszy rzut oka zauważyć, że to w ogóle makijaż permanentny. Uważam, że właśnie po to ta technika powstała, by osiągać ekstremalnie naturalne efekty końcowe.
Technik obecnie jest całe mnóstwo. Wyznaję zasadę, by jak najbardziej wpasować się w naturalny kształt łuku i układ włosa.
Długo szukał pan zgranego zespołu?
Mam ogromne szczęście do ludzi, którzy podejmują współpracę z MO's Beauty Academy. Pracowały i pracują z nami osoby niesamowicie zdolne, kreatywne, ambitne i kochające swoją profesję. W takich salonach jak nasz zwykle rotacja pracowników jest dość duża, a nasz zespół jest bardzo stały. Większość to osoby, które są w MO's od samego początku. Wierzę w to, że jeśli w pracy ma się swobodę działania, rozwijania i wprowadzania własnych pomysłów, ma się wpływ na to jak dane miejsce funkcjonuje. Ma się większe poczucie przynależności i taką pracę "lubi się" po prostu bardziej.
Idealnie! To jest właśnie to, co chce pan robić dalej, czy raczej myśli pan o kolejnych zmianach w życiu?
MO's obecnie to całe moje i mojej partnerki życie, zawodowo pełne wyzwań, planów rozwoju i dające ogromną satysfakcję. Pracują z nami fantastyczni ludzie, bez których nie wyobrażam sobie codzienności.
Ale … Za kilkanaście lat spotkacie mnie pewnie w jakimś food tracku, bo takie mamy z Martą marzenie. Zjedziemy Europę poznając lokalnych producentów i gotując. Gotowanie to moja ogromna pasja i, jeśli znajomi nie kłamią (śmiech), podobno całkiem mi wychodzi.