Mija rok od tragedii w Szczyrku. Pod gruzami zginęło osiem osób
Wybuch gazu zabił wielopokoleniową rodzinę mieszkającą w jednym domu. Zginął Wojciech i jego żona Anna, ich dzieci - Michalinka, Marcelinka i Staś oraz seniorzy Józef z żoną Jolantą i wnukiem Szymonem. Jak wykazało śledztwo, tragedii można było uniknąć.
Tą tragedią żyła cała Polska. Szczególnie dotknęła lokalną społeczność. Rodzinę Kaimów w Szczyrku znali wszyscy. Od pokoleń byli związani z górami, narciarstwem.
Tragedii można było uniknąć
Do dramatycznych wydarzeń doszło 4 grudnia 2019 roku. Wybuch gazu zabił osiem osób. Maria Kaim straciła syna, synową, wnuczęta i brata z żoną. Mieszkali bardzo blisko siebie. Do dziś nie może się pozbierać po stracie. Wyprowadziła się z domu, ale cmentarz odwiedza regularnie. – Ten huk mam wciąż w uszach. Trzy piętra domu, który stał 50 metrów od mojego, zapadły się pod ziemię – opowiadała pani Maria w rozmowie z Faktem. Kobieta cały czas zadaje sobie pytanie, czy tragedii można było uniknąć. Już dziś wiadomo, że tak - gdyby prace ekipy, która pod ulicą Leszczynową kładła kable do pobliskich domów, były prowadzone zgodnie z przepisami.
Ofiary żegnały tłumy
Dwa tygodnie po tragicznych wydarzeniach odbył się pogrzeb ofiar. Podczas mszy świętej odczytano list od prezydenta Andrzeja Dudy. Zmarłych wspominali w listach przyjaciele i rodzina, odczytał je burmistrz miasta.
Burmistrz na mszy świętej w intencji ofiar: "niestety, to nie był koszmarny sen, to była rzeczywistość"
W Szczyrku odbyła się msza święta rok po tragedii. - Jesteśmy tutaj, żeby przypomnieć sobie wspaniałych ludzi. Minął już rok. Niestety, to nie był koszmarny sen, to była rzeczywistość. Legły w gruzach marzenia, plany – powiedział podczas nabożeństwa w intencji ofiar katastrofy budowlanej Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku. Powiedział też, że w wymiarze czysto ludzkim trudno zrozumieć tę katastrofę.
Źródło: Polsat News, Fakt