Gwiazdy„Mógł mieć każdą dziewczynę, którą tylko chciał”. Kobiety Franka Sinatry

„Mógł mieć każdą dziewczynę, którą tylko chciał”. Kobiety Franka Sinatry

„Mógł mieć każdą dziewczynę, którą tylko chciał”. Kobiety Franka Sinatry
Źródło zdjęć: © AFP
12.12.2015 14:25, aktualizacja: 17.12.2015 09:52

12 grudnia minęła setna rocznica urodzin Franka Sinatry: piosenkarza, aktora, miłośnika hazardu i Jacka Daniel’sa. I nieprzeciętnego uwodziciela kobiet.

12 grudnia minęła setna rocznica urodzin Franka Sinatry: piosenkarza, aktora, miłośnika hazardu i Jacka Daniel’sa. I nieprzeciętnego uwodziciela kobiet.

„Mógł mieć każdą dziewczynę, którą tylko chciał” – wspominał jeden z przyjaciół Franka Sinatry z czasów dzieciństwa. – „Jeśli znajdował z nią wspólny język, była jego na zawsze, a przynajmniej na tyle ile on sam był nią zainteresowany”. Zwalał damy z nóg i doskonale o tym wiedział. Niebieskie oczy, szczupła sylwetka, piękne piosenki i pokaźne konto w banku, które przydawało mu się za każdym razem, kiedy któryś z przyjaciół był w potrzebie. Już sam rachunek bankowy sprawiał, że jego serce było większe. Pomagał biednym, gdy czytał o ich problemach w prasie. Grał za darmo dla dzieci, wynagradzając z własnej kieszeni orkiestrę. Płacił znajomym rachunki, prezentował im Cadillaki. A czasem podbierał kobiety.

Bezczelny bóg

Kiedy Frank Sinatra poznał Nancy Barbato miał 19 lat, ona zaledwie 14. Pobrali się w 1939 roku w New Jersey. Nancy okazała się perfekcyjną panią domu, idealną matką i kochającą żoną. Sam gwiazdor w udzielonych później wywiadach twierdził, że pomylił nastoletnią przyjaźń z miłością. Cóż, Nancy zdecydowanie nie miała łatwego życia u boku Sinatry, który był otwarty na wszystkie smaki żywota. Dwójka dzieci, które urodziły się w 1940 i 1944 roku (Nancy i Frank Junior), mimo że zawróciły tatusiowi w głowie, nie zmieniły go w mężczyznę oddanego rodzinnej sielance. Frank rozpieszczał swoje pociechy, ale też nie zapominał o swoich zachciankach i pokusach. Krew w żyłach wokalisty (skądinąd o włoskich korzeniach i takim też temperamencie) była bardzo gorąca – topiła każde kobiece serce. O jego miłościach było głośno, chociaż sam za wiele nie mówił dziennikarzom. Prasa radziła sobie jednak z tym tematem sama. Miała czym się żywić, natomiast Nancy nie wiedziała, gdzie się schować z zażenowania. Wstydziła się być żoną
niewiernego, bawiącego się nią męża. Żoną będącą na ustach wszystkich.

Gdy Nancy odkryła, że jest w kolejnej ciąży z Frankiem, poddała się aborcji. Po głowie chodził jej rozwód, jednak decyzja wcale nie była łatwa. W 1948 roku na świat przyszło trzecie dziecko pary, dziewczynka Christina. Dwa lata później, w dzień św. Walentego, Frank i Nancy ogłosili publicznie, że się rozwodzą. Uwielbiany przez tłumy wokalista od jakiegoś czasu spotykał sie z aktorką, Avą Gardner. Prasa lubiła ten związek, w końcu głównymi bohaterami byli ludzie o gorących temperamentach, piękni, znani i bogaci, chociaż trzeba przyznać, że kariera Franka przechodziła w tamtym czasie kryzys.

Podobno Sinatra, gdy tylko zobaczył podobiznę Avy na jakimś plakacie, powiedział swojemu koledze, że ta dziewczyna kiedyś zostanie jego żoną. Poznali się na początku lat 40. XX wieku, kiedy Ava była tuż po ślubie z Mickeyem Rooneyem. „Frank podszedł do naszego stolika… był wtedy jak bóg, o ile bogowie mogą być seksowni” – wspominała Ava w rozmowie z Peterem Evansem. – „Taki bezczelny bóg. Wręcz emanował seksem. Rzucił jakiś banał w rodzaju: »Gdybym cię pierwszy zobaczył, skarbie, sam bym się z tobą ożenił«. Puściłam to mimo uszu. Wiedziałam, że miał żonę i dziecko.”.

Zanim flirt Avy i Franka osiągnął zawrotnie wysoką temperaturę, artysta oddawał się przyjemnością z innymi kobietami, m.in. aktorką Marilyn Maxwell. Spotykał się z nią regularnie, o czym Nancy wiedziała z prasy. Jednak po kilku bardziej lub mniej upojnych spotkaniach to Ava usidliła Franka. W jego życiu panował właśnie impas. Skończył mu się kontrakt z wytwórnią filmową MGM, a wieść o zdradach małżeńskich trafiła do kościoła, który nakazał bojkotu wydawnictw artysty. Na koncerty nie przychodziły tłumy. Frank ostro poił się alkoholem. „Pojechaliśmy na pustynię się poprzytulać i nieźle się tam napraliśmy” – wspominała Gardner. – „Pijani w sztok zaczęliśmy ostrzeliwać jakieś małe miasteczko z dwóch pistoletów kaliber 38, które Frank miał w schowku w samochodzie. Grzmociliśmy w lampy, w witryny sklepowe. Bóg jeden wie, jakim cudem uszło nam to na sucho. Najpewniej Frank znał tam kogoś z odznaką.”.

Miłość Franka i Avy (na zdjęciu powyżej) już na początku została wystawiona na ciężką próbę. Nie mieli zielonego światła od Nancy, która nie chciała zgodzić się na rozwód z Sinatrą, dopóki ten nie ureguluje zaległości finansowych wobec niej i dzieci. Był winien rodzinie około czterdziestu tysięcy dolarów. „Ostro grała, ale trudno ją winić” – wyznała Ava. – „Była dobrą żoną i matką jego dzieci. Miała prawo walczyć o niego, o ich małżeństwo.”.
O powrót do domu błagały też dzieci Franka. Kochał je, ale kochał też żyć własnym życiem. Nie dzielił się nim, zwłaszcza nie cierpiał wścibskich dziennikarzy. Na większości zdjęć robionych przez paparazzich widać, że się wścieka na fotoreporterów. Ava i Frank byli jednak zbyt łakomym kąskiem, by ot tak odpuścić. Niejeden fotograf musiał ucierpieć – gniew Sinatry był znany tak samo jak hity pokroju „As Time Goes By” czy „I’ll Walk Alone”. Sam Robert Mitchum mówił, że w życiu boi się dwóch rzeczy, a jedną z nich jest właśnie rozgniewany Frank.
Był mężczyzną, któremu nie należało wchodzić w drogę. Ava i Frank często się kłócili. Awantury były tak głośne, że musiały odbić się echem w prasie. Nie udało się też zachować tajemnicy o aborcji, której zażyczyła sobie Gardner gdy odkryła, że nosi w sobie kolejne dziecko Sinatry. Nie chciała przerywać fantastycznej kariery. Jej pozycja była tak silna, że Ava zdołała pomóc Sinatrze wrócić na szczyt. Film „Stąd do wieczności”, w którym zagrał po jej rekomendacji, przyniósł artyście statuetkę Oskara w kategorii najlepszego aktora drugoplanowego.

Pod koniec związku z Avą Sinatrę widywano już z Judy Garland. Chociaż o miłości nikt z zainteresowanych głośno nie mówił, prawdopodobnie zbliżyli się oni dwukrotnie podczas swojej wieloletniej przyjaźni – najpierw w 1949 roku, kiedy Garland przeżywała załamanie nerwowe, a potem właśnie w 1955, gdy aktorka szukała pocieszenia po separacji ze swoim ówczesnym mężem. Frankowi jakiś powód do radości też przecież był potrzebny. Na liście „więcej niż przyjaciółek” Sinatry pojawiły się też Marylin Monroe, którą piosenkarz miał tulić w ramionach, gdy rozstała się z Joe DiMaggio (prywatnie przyjacielem Sinatry), a także Lauren Bacall – żona Humphreya Bogarta (również bliskiego kumpla wokalisty).
Ci podobno nawet się zaręczyli, do ślubu nigdy nie doszło. Natomiast o romansie z Monroe krążą różne wersje: według jednej to aktorka marzyła o ślubie z boskim Frankiem i bardzo chciała go posiąść, a on trzymał dystans. Inni twierdzą, że to Marilyn nie dała piosenkarzowi zbliżyć się do siebie. Ile w tym prawdy, nie wiadomo, jednak pewne jest, że ich drogi krzyżowały się jeszcze wiele razy. Para spędziła wspólny weekend nad jeziorem Tahoe. Był to czas, kiedy Monroe borykała się z wieloma problemami. Frank chciał ją przed nimi uchronić. Jeśli oferował wtedy aktorce pomoc lub wspólne życie, dostał kosza. Nie wiedział, że na tapetę powrócił Joe DiMaggio.

U boku Sinatry widywano również Juliet Prowse, Angie Dickinson i Lanę Turner. Zanim Sinatra stał się sławny, został oskarżony o uwodzenie szesnastoletniej Rity Maritt. Podobno ojciec Franka, Anthony Martin Sinatra, wcześnie uświadomił syna w kwestiach damsko-męskich i nie wahał się przekazać mu instrukcji „szybkiej obsługi” kobiet.

Serce i sentyment

Ava Gardner i Frank Sinatra pobrali się tuż po zakończeniu się sprawy rozwodowej z Nancy, w 1951 roku. Ich małżeństwo przetrwało na papierze sześć lat, ale para rozstała się już w 1953 roku. Bez względu z kim każdy z tych dwojga niespokojnych artystów dzielił łóżko, iskierka miłości tliła się między nimi aż do śmierci Avy. Dzwonili do siebie często: Frank zawsze pamiętał o urodzinach swojej eksżony, a ona z kolei lubiła porozmawiać z nim, ilekroć coś złego działo się w jej życiu. Sinatra wspomagał ją finansowo: opłacał jej pobyty w szpitalu i pokrywał inne wydatki, łącznie z leczeniem zapalenia płuc na Barbados. Zafundował jej kort do tenisa (miała na nim grywać z Barbarą Sinatrą). „Podobną wspaniałomyślnością wykazywał się wobec swoich pozostałych byłych żon, Nancy i Mii, ilekroć czegoś potrzebowały” – wspominała na łamach autobiografii Barbara, ostatnia żona artysty. – „Miał mnóstwo pieniędzy, a co z nimi robił, nie było moją sprawą. W rzeczywistości podziwiałam skrycie jego troskę o kobiety, które kiedyś
były dla niego ważne, nawet po rozstaniu z nimi.”. Barbara czuła, że żadna z przeszłych dam serca jej męża nie stanowi dla niej zagrożenia. Nie do końca ze smakiem obeszła się z portretem Mii Farrow, który wisiał nad łóżkiem jej i Franka, ale gdy powiesiła obok zdjęcie swojego byłego męża (a zarazem przyjaciela Sinatry), Zeppo Marxa, podobizna Farrow nagle zniknęła. (Zeppa zresztą też).

„Zawsze wiedziałam, że Frank w końcu przeleci chłopca” – powiedziała Gardner o związku Sinatry z oryginalnej urody Mią Farrow. Z tą krótkowłosą i młodszą od siebie o dwadzieścia dziewięć lat aktorką zaczął spotykać się w połowie lat 60.

Jego piosenka „Strangers in the Night” święciła triumfy na międzynarodowych listach przebojów. Miał pięćdziesiąt lat i świat u swoich stóp. Niejedna kobieta marzyła, by być jego żoną. Wraz z Farrow chciał zagrać w filmie „Detektyw”, jednak aktorka nie dotrzymała zobowiązania i załapała się do obsady „Dziecka Rosemary”. Pewnego dnia Sinatra wpadł na plan filmowy, gdzie pracowała i ot tak, wręczył jej papiery rozwodowe, nie zwracając uwagi na licznych gapiów.
Romans nie zdążył opleść się w pikantne historie, chociaż jeden z lokai Franka twierdził, że para spędzała dużo czasu w sypialni, a gdy tylko mężczyzna ją opuszczał, biegł do kolejnych dam swojego serca, które nie raz pomieszkiwały w jego licznych posiadłościach. Gardner zdążyła rozpowszechnić wiadomość o jego przyrodzeniu, które było ponoć pokaźnych rozmiarów… Sama Farrow przyznała wiele lat później, że kochali się do końca życia Franka. W jednym z wywiadów udzielonych już po śmierci artysty powiedziała, że jej syn Ronan może być dzieckiem Sinatry.
Data narodzin chłopaka (19 grudnia 1987 roku) wskazywałaby jednak na poczęcie w czasie, kiedy przeszło siedemdziesięcioletni piosenkarz przechodził rekonwalescencję po operacji. Zresztą była to już epoka, w której miał być w pełni oddany jednej kobiecie – czujnej Barbarze Blakeley.

Będziesz moją piosenką

Kiedy Blakeley usłyszała po raz pierwszy głos Franka Sinatry, miała piętnaście lat. Znudzona siedziała w przydrożnym barze w Wichita. „Cały kraj ogarnęła sinatromania, a fotografie piosenkarza można było znaleźć w niezliczonych czasopismach dla nastolatek i magazynach poświęconych kinu” – wspominała w autobiografii. – „Och, jak wszystkie wtedy do niego wzdychałyśmy! (…) Ten szczupły chłopak z dużymi uszami, wcale nie najwyższy ani nie najbardziej przystojny, zdobył serce każdej kobiety w Hollywood.”. Jednak nawet, jeśli był jej muzycznym czy filmowym idolem, Barbara nie była zachwycona jego życiem osobistym, które z namiętnością śledziła prasa.

„Gdy oglądałam go w roli szeregowca Angela Maggio w »Stąd do wieczności«, czułam ciarki na plecach, ale nawet wówczas nie był osobą, którą chciałabym poznać bliżej.”. Kiedy czterdziestodwuletni Sinatra popijający z kolegami w Las Vegas Jacka Daniel’sa próbował ją zaczepić, przyspieszyła kroku. Była wówczas tancerką rewiową w jednym z resortów stolicy hazardu, a po spektaklu spieszyła się do domu, w którym czekał na nią syn i jej ówczesny partner. „Jego (Sinatry) głos, choć rzeczywiście niezwykły, nie był w stanie skusić mnie do zawarcia znajomości. Wymyślony przez Franka »szczyt luzu« gromadził wokół niego mężczyzn, którzy później mieli stać się znani jako »Rat Pack«, i chociaż byli najmodniejszą paczką przyjaciół w Vegas, nie było to towarzystwo dla mnie. Musiało upłynąć trochę czasu, nim przekonałam się, jak pociągającym i niebezpiecznym jest mężczyzną.”.

Ich drogi splatały się kilkakrotnie. Kiedy Barbara poślubiła Zeppo, jednego ze słynnych Braci Marx, została sąsiadką Franka Sinatry. Widywała go niemal codziennie na polu golfowym w Palm Springs lub rozgrywającego partyjkę kart z Zeppo. Sinatra miał gest. Przekonała się o tym już wcześniej: gry piosenkarz zapraszał przyjaciół na pokera czy ruletkę (uwielbiał hazard), aby ich żony się nie nudziły, dawał im żetony do kasyna. Czarował i uwodził wszystkie kobiety, które spotykał na swojej drodze. Barbara też się poddała. Była wtedy jeszcze mężatką, ale jak sama twierdziła, był to czas, kiedy miłość między nią a Zeppo wypaliła się. Byli i tacy, którzy twierdzili, że Marx, starzejąca się legenda komedii, nie mógł zapewnić jej bezpieczeństwa finansowego, o które walczyła całe życie. Frank w tej kwestii wydawał się ideałem.

„Wciągnął mnie na swoją orbitę i jedynie kwestią czasu pozostawało to, kiedy siła jego przyciągania miała mnie nieuchronnie do niego przybliżyć”. Długo prowadził swoją grę. Flirtowali cztery lata. W końcu Barbara postawiła sprawę jasno: ślub, albo koniec. Dla Sinatry była gotowa zmienić religię – przejść na katolicyzm. Para pobrała się w takim obrządku w lipcu 1976 roku. Barbara trzymała swoją wielką zdobycz krótko, ale była też jedyną osobą, która potrafiła przywrócić swojego mężczyznę do pionu, gdy ten upijał się w hotelowych barach. „Słuchał tylko jej” – mówili przyjaciele pary, która spędziła ze sobą upojne i wystawne dwadzieścia sześć lat życia, w tym rekordowo długie (jak na Franka) małżeństwo trwające dwadzieścia dwa lata. „Ta kobieta nie da ci szczęścia” – krzyczały dorosłe już dzieci piosenkarza, które zostały przez jego żonę odsunięte na dalszy plan. Nie słuchał. Patrzył Barbarze w oczy i śpiewał „You Will Be My Music”. „To właśnie jest nasza historia, kochanie” – tłumaczył tekst piosenki i
zabierał żonę w podróże prywatnymi odrzutowcami lub obsypywał ją diamentowo-szmaragdową biżuterią od Cartiera. „Pytał mnie czy jest na świecie coś, czego nie mam, a chciałabym” – wspominała pani Sinatra. – „Spojrzał na góry, mieszkaliśmy u ich podnóża, i na gwiazdy. »Jeśli chcesz gwiazdkę, zdobędę ją dla ciebie. A jeśli chcesz szczyt tej góry, też go dostaniesz«.”.

Bywali na przyjęciach dworskich w Monako i na kolacjach z prezydentami USA. Oddawali się rozrywkom do połowy lat 90., kiedy Frank poważnie podupadł na zdrowiu. 14 maja 1998 roku wylądował w szpitalu z powodu ataku serca. Barbara nie zawiadomiła o tym jego dzieci. Sama wysłuchała ostatnich słów niepokonanego dotąd Sinatry. „Już nie mogę” – miał powiedzieć tuż przed tym, gdy zawsze zamknął swoje niebieskie oczy. Te same, którymi uwiódł kilka pokoleń kobiet.

Karolina Karbownik

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3)
Zobacz także