Nagrywają dziewczyny z ukrycia. Potem wrzucają to do sieci
– Rozmawiałam z kilkoma osobami. Młode dziewczyny, licealistki, nie poszły na rozpoczęcie roku szkolnego. Od słowa do słowa okazało się, że wylądowały na grupach tych pseudopatroli na Instagramie – wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską psycholożka Dorota Minta, poruszając zjawisko "szon patroli".
Na początku był jeden filmik wrzucony dla żartu na TikToka. Kilkoro nastolatków chwyciło za telefon i zaczęło nagrywać koleżanki, które, w ich oczach, były ubrane wyzywająco. "Zabawę" szybko podłapały inne dzieci. "Szon patrole" niosą się po mediach społecznościowych. "Szon", jak są określane dziewczynki, w slangu młodzieżowym oznacza kobietę wykonującą "najstarszy zawód świata".
– Potępiam takie zachowania. Trend "szon patroli" pokazuje, jak łatwo młodzież może przekroczyć granice szacunku w sieci. To ogromne wyzwanie i odpowiedzialność rodziców, by przez rozmowę i konkretne wskazówki uczyć dzieci, jak poruszać się z szacunkiem, online i offline, bo sama kontrola lub ograniczanie dostępu do internetu nie wystarczą. Szczególnie że dostęp młodych ludzi do sieci jest dziś praktycznie nieograniczony – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Ela, mama 12-letniej Elizy i 10-letniego Leona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cyberbezpieczeństwo dzieci w sieci: reportaż wideo z lekcji pokazowej
"Natychmiast potrzebujemy regulacji"
Kinga Szostko, ekspertka z fundacji prospoleczna.org, od czterech lat tropi te zjawiska wraz z zespołem KidsAlert - aplikacji wspierającej bezpieczeństwo dzieci w internecie. Zaznacza, że choć nie jest psychologiem, widzi nasilenie różnych groźnych "trendów", które pojawiają się w sieci. Jej zdaniem, eskalacja jest spowodowana brakiem jakiegokolwiek nadzoru.
– Proszę mi wierzyć, że pracując w tych cyfrowych przestrzeniach od kilku lat, za każdym razem mam już nadzieję, że już nic mnie nie zaskoczy i przychodzi coś takiego, co jednak powoduje zaskoczenie – mówi.
Na ten moment przede wszystkim brakuje najważniejszego - rozwiązań systemowych. - Natychmiast potrzebujemy regulacji w przestrzeni cyfrowej. Były obietnice, zapewnienia. Wybory się odbyły, a podjęcia działań jak nie było, tak nie ma. Więc gdzie jest ta ochrona najmłodszego obywatela? - zaznacza.
Dla Kingi Szostko szczególnie niepokojące jest kupowanie smartfonów dla coraz młodszych dzieci. – Na ostatnim szkoleniu, kim są sprawcy przestępstw seksualnych w cyberprzestrzeni, mieliśmy nową kategorię wiekową: dzieci pokrzywdzonych w przestrzeni cyfrowej w wieku od 3 do 6 lat, a już nawet niemowlaki ze smartfonami możemy coraz częściej zaobserwować na ulicach - mówi ekspertka.
W przypadku "szon patroli" zostały już podjęte wspólne działania z Metą (Facebook i Instagram), aby zatrzymać rozprzestrzeniający się "trend".
– Udało nam się wspólnie przez weekend usunąć ponad 300 "szonowych" profili, na których potrafiło być po 100 upublicznionych profili instagramowych dzieci i młodzieży, więc jeśli sobie to pomnożymy, wyciągniemy średnią, to zablokowaliśmy publikacje dotyczące kilkudziesięciu tysięcy dzieci. Niestety strony nadal powstają. Mamy też grupę rodziców, gdzie jest prawie tysiąc osób i tam mamy piszą do nas prywatnie po pomoc – relacjonuje ekspertka.
Wraz ze swoim zespołem ekspertka radzi rodzicom, co zrobić, jeżeli dziecko wzięło udział w challenge’u czy też jest jego ofiarą.
– Jak wspierać? Nie oceniać, nie obwiniać. To są bardzo "krótkie piłki", jeżeli chodzi o wychowanie. Mam wrażenie, że jako rodzice trochę się pogubiliśmy. Tworzenie relacji z dzieckiem nie jest dla nas, opiekunów, priorytetowe, co jest bardzo przykrym zjawiskiem, ale też ma bezpośredni związek z mediami społecznościowymi. Skoro dorośli sami w nich siedzą, korzystanie ze smartfony stanowi dla nas większą część dnia, to czego wymagać od dzieci? One nas naśladują – zauważa.
Nie chciały pójść do szkoły. Znalazły się na hejterskich profilach
Psycholożka Dorota Minta zaznacza, że od samego początku powstania "szon patrolu" na TikToku mamy do czynienia z naruszaniem prywatności i wyśmiewaniem dzieci. Zjawisko dotyczy głównie dziewcząt, ale nie tylko - ofiarami są też chłopcy, mniej "standardowi", którzy na przykład ubierają się bardziej awangardowo.
– Rozmawiałam z kilkoma osobami. Młode dziewczyny, licealistki, nie poszły na rozpoczęcie roku szkolnego. Od słowa do słowa okazało się, że wylądowały na grupach tych pseudopatroli na Instagramie – wspomina Minta.
Psycholożka wprost nazywa to przemocą. A każda ofiara aktu agresji może ponosić konsekwencje. – Nie ma znaczenia, czy to jest przemoc w internecie, czy na żywo. Jej skutkami są stany depresyjne, lękowe, obniżenie poczucia własnej wartości, izolacja społeczna, ale też, i to jest bardzo drastyczne, myśli samobójcze. W takich sytuacjach możemy mieć do czynienia naprawdę z bardzo ostrymi zaburzeniami zdrowia psychicznego – alarmuje ekspertka.
Dorota Minta radzi, aby zwrócić uwagę na zachowanie dziecka. Rzadziej wychodzi z domu? Zmieniło styl życia, częściej zamyka się w pokoju? Nie chce wychodzić do szkoły? W tym momencie rodzic powinien koniecznie spróbować porozmawiać z córką czy synem.
– "Słuchaj, a czy słyszałeś o takich patrolach? Czy jakaś twoja koleżanka miała z tym do czynienia?". Myślę, że w ten sposób warto zacząć rozmowę z dziećmi, żeby też je uwrażliwić. Może ta sytuacja nie dotknęła bezpośrednio naszego dziecka, ale ofiarą przemocy była koleżanka czy kolega? Ważne, aby dzieci, młodzi ludzie świadomie reagowali na to zjawisko, zgłaszali je rodzicom, a rodzice policji i prokuraturze. Bo to jest po prostu przestępstwo – tłumaczy Wirtualnej Polsce.
Nauczycielu, rodzicu - reaguj
Dorota Minta apeluje do nauczycieli, aby jak najszybciej poruszyli temat "szon patrolów" na lekcjach wychowawczych. - To też dyskusja o zapotrzebowaniu na nowy przedmiot, jakim jest edukacja zdrowotna. W momencie kiedy słyszę posła, który mówi, że tematy na nim poruszane są deprawacją dzieci i należy go zabronić, to czego mamy wymagać od nastolatków? – mówi psycholożka.
Temat rozpoznawania przemocy w internecie, a także sposoby na to, jak się przed nią bronić, należą do podstawy edukacji zdrowotnej. – Konserwatyści na takie rzeczy nie wydają zgody, krzyczą głośno i to zostaje w przestrzeni publicznej. Tego słuchają nastolatkowie, którzy za chwilę będą dorosłymi mężczyznami i w taki sam sposób będą traktowali swoje partnerki – ostrzega.
Ekspertka mówi, że rodzic powinien mieć świadomość, że nawet jeżeli ma zbudowaną pozycję zaufania, czasem dziecko wstydzi się zwrócić po pomoc do kogoś bliskiego. Dlatego bardzo istotne jest uświadomienie młodego człowieka o tym, że istnieją infolinie z dziecięcym telefonem zaufania, psycholog, do których również można zgłosić się z problemem.
– Dzieci powinny mieć poczucie, że nie tylko rodzic może im pomóc. Niestety bardzo często, zwłaszcza kiedy ma się kilkanaście lat, rodzic nie jest pierwszą osobą, do którego się zwrócimy po wsparcie. Natomiast jeżeli rzeczywiście zgłosi się do nas córka z informacją o "szon patrolu" od razu zgłaszajmy sprawę na policję – radzi psycholożka.
"Takie zachowania się wzmacniają"
Agnieszka Rychwalska jest mamą i nauczycielką. Mieszka w Częstochowie. Mówi, że nauczyciele z jej placówki jeszcze nie dostali bezpośrednich informacji o "szon patrolach", ale podkreśla, że to kwestia czasu.
– To zjawisko można przyrównać do hejtu. "Jestem bezkarny, bo robię coś poniekąd anonimowo. Nie patrzę ofierze w twarz". To są zachowania grupowe, więc wzmacniają się, gdy jedno dziecko chce się pokazać przed drugim – tłumaczy nauczycielka.
Wspomina, że w zeszłym roku miała przypadek dziewczynek, które wyśmiewały strój innej uczennicy. – To poważna sprawa, dziewczynki bardzo pragną akceptacji. Mają do niej prawo – dodaje.
Stwierdza, że problem z "szon patrolami" w szkołach jest kwestią czasu. – To przyjdzie, rodzice będą interweniować. Myślę, że najgorzej będzie w pierwszych klasach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mamy uwarunkowań prawnych na reagowanie. Przyjdą rodzice oskarżonego dziecka i powiedzą: proszę mi udowodnić, że to moje dziecko za tym stoi – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski