Mówi o sobie "stylistek paznokci". "Klientki przychodzą do mnie z ciekawości"
25-letni Szymon Myszka robi manicure w jednym z gdańskich salonów. Oprócz tego nagrywa zabawne TikToki o swojej pracy, które oglądają setki tysięcy osób. Jednak wśród pozytywnych komentarzy pojawiają się i takie: "A męskich zawodów nie było?".
Oliwia Rybiałek, dziennikarka Wirtualnej Polski: Nazywasz się "stylistkiem", a nie stylistą paznokci. Dlaczego właśnie tak?
Szymon Myszka: Kiedyś podczas żartów wśród znajomych odmieniłem w ten sposób słowo "stylistka" i ludzie to podłapali. Stworzyłem swój neologizm. Teraz nawet jak się zapomnę i nazwę się w internecie stylistą, to mnie poprawiają. Choć muszę przyznać, że na początku wylała się fala hejtu, gdy ogłaszałem się w Trójmieście jako "stylistek" paznokci. Potem stwierdziłem, że skorzystam z faktu, że to określenie wywołuje aż takie kontrowersje. Jak to mówią: nieważne jak gadają, ważne, że gadają.
Rzadko spotyka się mężczyzn w tym zawodzie. Dlaczego wybrałeś akurat tę profesję?
Zupełnie przypadkiem, choć od zawsze miałem zdolności manualne. W dzieciństwie uwielbiałem malować obrazki na bardzo małych powierzchniach. Ale nigdy bym nie pomyślał, że wyląduję w branży beauty. Wcześniej robiłem różne rzeczy – sprzedawałem buty, telefony, pracowałem na magazynie.
Któregoś dnia zobaczyłem ofertę pracy. Nowo otwarty salon w Gdańsku poszukiwał recepcjonisty. Nie zareagowali na moje zgłoszenie, więc pojechałem tam i poprosiłem, żeby dali mi szansę. Udało się. Z czasem miałem coraz więcej obowiązków, na koniec pełniłem funkcję managera. Ale zawsze podpatrywałem stylistki i myślałem sobie, że też chcę robić paznokcie. Poszedłem zatem do szkoły kosmetycznej, kupiłem cały sprzęt i po pół roku zapisałem się na kurs do dziewczyny, która teraz jest moją szefową. W zeszłym roku postawiłem wszystko na jedną kartę i zatrudniłem się na pełny etat na stanowisku stylisty paznokci.
Pracujesz w branży zdominowanej przez kobiety. Z jakim odbiorem się spotykasz?
Wiele klientek przychodzi do mnie z ciekawości. Potem są w szoku, że facet potrafi zrobić fajnie paznokcie i zostają na dłużej. Prawie każda klientka staje się po czasie moją kumpelą. Zależy mi, by kobiety czuły się swobodnie i nie bały się poprosić np. o jakieś dodatkowe zdobienie. Dzięki tym dobrym, wręcz przyjacielskim, relacjom klientki chcą być w stosunku do mnie w porządku. Dlatego, w razie potrzeby, odwołują wizytę z kilkudniowym wyprzedzeniem, a nie godzinę przed. Szanujemy swój czas. Na samym początku też mówię im, żeby śmiało sygnalizowały, jak coś jest nie tak. I robią to, ale zawsze w miły sposób. Klientki muszą czuć się bezpiecznie. Wtedy wracają.
A co cię najbardziej irytuje w zachowaniach klientek?
Najbardziej denerwuję się wtedy, kiedy zrobię fajną pracę, a klientka na przykład namiętnie obgryza paznokcie czy wycina skórki. Potem przychodzi do mnie i te skórki są tak podrażnione, że nie jestem w stanie nic zrobić. Nie lubię też dużych spóźnień, np. pół godziny. Staram się być wyrozumiały, ale często kalendarz mam wypełniony po brzegi i wszystko jest ustalone co do minuty. W konsekwencji też zdarza się, że obrywam od innych klientek, bo jest "obsuwa", choć nie z mojej winy. Czasem tej wyrozumiałości z drugiej strony nie ma. Ja idę komuś na rękę, ale jakby odwrócić sytuację, to już robi się kłopot.
Czy z twoich usług korzystają też mężczyźni?
Tak, mężczyźni też do mnie przychodzą nawet na hybrydę czy przedłużanie, ale oczywiście i manicure klasyczny. Często zapisują się np. przed ślubem, bo chcą mieć na tę okazję zadbane dłonie. Wydaje mi się, że mniej się wstydzą, idąc do faceta. Ale najśmieszniejsze jest to, że mimo wszystko chcą, żeby nie było wtedy nikogo w salonie.
Co sprawiło, że zacząłeś nagrywać filmiki na TikToka?
Zawsze miałem parcie na szkło (śmiech). Kiedyś byłem w "Idolu", grałem w serialu TVN-u "Szpital", w teatrze. Teraz mija rok, odkąd regularnie publikuję na TikToku. Szukałem swojego kontentu, czegoś, o czym mógłbym nagrywać filmiki. W którymś momencie zauważyłem, że treści z branży kosmetycznej niosą się lepiej niż jakieś moje wypociny z innej tematyki. Działalność na tym profilu sprawiła, że jestem bardziej pewny siebie. Dodatkowo to świetna reklama. Około 80 proc. klientek mam właśnie z TikToka.
Często na swoich filmikach wcielasz się w kapryśne klientki. Czy to są historie "z życia wzięte"?
Moje klientki są dla mnie inspiracją. Oczywiście niejednokrotnie wyolbrzymiam, ale takie sytuacje, że kobiety chcą na każdym paznokciu inny wzorek i inny kolor, są jak najbardziej prawdziwe. Kiedyś robiłem np. stylizację z Atomówkami. Z kolei mojej koleżance zdarzyła się taka sytuacja, że klientka poprosiła ją po wykonaniu manicure’u klasycznego o spakowanie wszystkich skórek do woreczka, bo bała się, żeby stylistka nie zrobiła z nich po pracy laleczki voodoo.
Mierzysz się z hejtem w internecie?
Jak wystawiasz się na widok publiczny i robisz coś, co jest oglądane przez setki tysięcy osób, to musisz się z tym liczyć. Na początku mnie to bolało. Zdarzają się teksty typu: "A męskich zawodów nie było?". Generalnie staram się nie czytać niemiłych komentarzy albo w drugą stronę – pozytywnie na nie odpowiadać – pozdrowić i życzyć smacznej kawusi.
Wiele kobiet obawia się, że manicure hybrydowy i żelowy niszczy paznokcie. Co możesz powiedzieć na ten temat?
Niszczy nieumiejętne nakładanie i ściąganie hybrydy bądź żelu. Jeżeli stylistka nie potrafi pracować z frezarką, to faktycznie może uszkodzić płytkę. Jednak nie zawsze wina leży po naszej stronie. Wiele zależy od zdrowia klientki. Wpływ na kiepski stan paznokci ma np. leczenie hormonalne czy przebyta chemioterapia.
Pojawiają się też takie głosy, że paznokciom trzeba dać "odpocząć".
Jeżeli kobieta chce porządnie wzmocnić paznokcie, to nie powinna robić hybryd i żeli przez pół roku. Chodzi o to, żeby paznokcie miały czas całkowicie odrosnąć. Miesiąc czy dwa – to nic nie da – wtedy tylko odpoczywa twój portfel.
A co robisz, gdy klientka za wszelką cenę chce zrobić sobie paznokcie, mimo iż ma np. zieloną bakterię?
Ostatnio miałem klientkę, której przedłużyłem tylko dziewięć paznokci. Jeden był uszkodzony po wizycie u innej stylistki. W takich sytuacjach musimy patrzeć na zdrowie. Powiedziałem jej, żeby poszła do podologa i jeśli on stwierdzi, że nie ma przeciwwskazań, to dorobię jej tego paznokcia. Zawsze kieruję do specjalisty, gdy mam jakiekolwiek wątpliwości.
Natomiast w przypadku zielonej bakterii absolutnie odmawiam stylizacji. Najpierw trzeba wyleczyć paznokcie. Zawsze uzasadniam swoją decyzję, ale czasem klientki wychodzą z salonu niezadowolone, bo spodziewały się czegoś innego. Nie zawsze rozumieją, że kieruję się ich dobrem, a nie dobrem swojego portfela.
Rozmawiała Oliwia Rybiałek, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl