Blisko ludzi"Mówiąc o swojej historii, odważnie spojrzałam cynikom w twarz". Agnieszka Borowska wyjaśnia aferę z "pokojem płaczu"

"Mówiąc o swojej historii, odważnie spojrzałam cynikom w twarz". Agnieszka Borowska wyjaśnia aferę z "pokojem płaczu"

Rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości, Agnieszka Borowska, opowiadając o projekcie pomocowym skierowanym do kobiet, użyła sformułowania "pokój do wypłakania się". Odbiło się to szerokim echem w mediach i wywołało falę komentarzy. W rozmowie z nami rzeczniczka skomentowała sytuację.

Agnieszka Borowska
Agnieszka Borowska
Aneta Malinowska

04.02.2021 20:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Aneta Malinowska, WP Kobieta: Dlaczego wyszło takie zamieszanie po pani wypowiedzi? Jak się pani z tym czuje?

Agnieszka Borowska, rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości: Narzucanie nieprawdziwej narracji i ataki twitterowe to codzienność polityki. Szkoda, że tak mało dziennikarzy interesuje się prawdziwym projektem opracowanym przez posłów i ministra Michała Wójcika. To kompleksowe wsparcie kobiet, które znajdują się w sytuacji zagrożonej ciąży. Prawie 10 minut  mówiłam dziennikarzowi o projekcie, a wybrano słowa wyrwane z kontekstu. To, co pokazano, to była decyzja redaktora TVN24, oczywiście miał takie prawo. Jednak żałuję,  że nie przedstawił tego projektu bliżej, bo miał niezbędne materiały.

Zdecydowała się wtedy pani dość nagle opowiedzieć o swoich przeżyciach, dlaczego?

Ze względu na solidarność z kobietami, które podobne sytuacje przeżywają. Od wczoraj dostałam wiele maili od kobiet, które doświadczyły podobnych dramatów. Moja wypowiedź to kropla, która drąży skałę i otwiera kobiece zwierzenia będące tematem tabu.

Kobiety zaczynają mówić o tym jak zostały potraktowane w szpitalu, jak czekały na dziecko i z jakim dramatem musiały się zmierzyć, gdy okazało się, że ciąża ma poważne powikłania, a ich dziecko umiera. To, co przeżywamy w takich sytuacjach, jest naszym wspólnym losem i to nas powinno łączyć, a nie dzielić. Nie rozumiem odmawiania prawa do "łez", a już zupełnie nie rozumiem trywializowania intymności i straszenia ludzi, że ktoś kogoś chce zamykać w jakimś pokoju.

Mówiłam o zapewnieniu godności i przysługującej kobiecie i jej rodzinie osobnej sali szpitalnej, ale przede wszystkim specjalistycznej pomocy w szpitalach 2 i 3 stopnia referencyjności, specjalnych koordynatorów, obowiązku konsylium lekarzy specjalistów w przypadku ciąży zagrożonej śmiercią dziecka, wsparcia psychologów, osób duchownych, jeśli takich potrzebuje kobieta i prawa do skierowania do hospicjum perinatalnego, gdy dziecko umiera. Kobieta może z tego prawa skorzystać lub nie, ale system powinien jej to umożliwić i wspierać ją w trudnej życiowej sytuacji.

Czy po poronieniach była pani w szpitalach odpowiednio potraktowana?

Po poronieniach żadnego wsparcia nie miałam, to są tzw. gorsze ciąże, których szpital się szybko pozbywa i generalnie nie otacza kobiet opieką. Szpitale zamieniły się w fabryki, które realizują procedury medyczne, kontraktowe, mało tam jest miejsca na ochronę kobiet czy na empatię względem pacjentów. Spotykamy czasami ludzi, którzy są empatyczni, jak położne, udzielające wsparcia kobietom po przejściach, ale brak jest systemowego zabezpieczenia oraz dbałości o godność kobiety w sytuacji utraty ciąży lub śmierci dziecka.

Te moje osobiste doświadczenia były traumatyczne i musiałam sobie sama z tym poradzić. Teraz mogę o tym mówić normalnie, ale kilka lat zajęło mi zaakceptowanie tego, co jest już historią mojego życia. Wiele kobiet przeżyło bardzo trudne chwile, gdy nie mogły godnie pożegnać się z dzieckiem, były traktowane przedmiotowo, musiały zmagać się ze swoją tragedią, gdy inne kobiety w tej samej sali po raz pierwszy radośnie karmiły swoje dzieci.

To jest nieludzkie, to cios w samo serce.

Atak twitterowy i hejt świadczy o samych hejterach i ich braku wrażliwości. Mówiąc o swojej historii, odważnie spojrzałam cynikom w twarz. Niektórzy wykorzystują to politycznie, ale trzeba zachować trochę zdrowego rozsądku. Nie wszystko jest polityką, tu chodzi o pomoc kobietom.

Na czym miałaby polegać ta dodatkowa opieka?

Informacja od lekarzy w takich sytuacjach jest bardzo ważna. Boimy się, czujemy się zagubione, martwimy się, trudno się pogodzić z sytuacją bezsilności i bólu. Kobieta i jej mąż lub partner muszą wiedzieć, co ich czeka, jaka jest ocena stanu zdrowia kobiety i dziecka. Kiedy okazuje się, że ciąża jest zagrożona śmiercią dziecka, przeżywamy niewyobrażalny dramat. Każda matka w tak trudnej sytuacji powinna mieć zapewnione specjalne warunki i intymność. Czy  kobieta  skorzysta z tego wsparcia, czy nie to będzie jej decyzja, jednak powinna mieć taką możliwość.

Teraz lekarze nie muszą wypisywać takich skierowań, często nie znają hospicjów perinatalnych, a kobiety są zostawione same sobie. Zależy nam też, aby każda kobieta miała zapewnione odpowiednie wsparcie wyspecjalizowanego empatycznego personelu. Projekt Solidarnej Polski to projekt poselski, to jest pakiet pomocowy.

Czy ten projekt był konsultowany z kobietami?

Projekt wsparcia kobiet powstał we współpracy z hospicjami perinatalnymi, które mają bardzo duże doświadczenie, a więc z kobietami i rodzinami, które przeszły drogę trudnej ciąży i pożegnania dziecka. Wiele jednak kobiet nie miało takiej szansy i doświadczyły traumy szpitalnej, która staje się koszmarem na wiele lat. Wydaje mi się, że przypuszczając hejterski atak "plemiona twitterowe" zagoniły się politycznie i uderzają w projekt pomocowy, nie znając go, nie wiedząc, że nie ma on nic wspólnego z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ochrony życia.

Komentarze (78)